Obserwatorzy

Heeej :)
Gdzie się podziała ta wiosna? Od kilku dni przynajmniej u mnie jest pochmurno i deszczowo. Brak słońca daje się w znaki, więc mam nadzieję, że na weekendzie majowym będziemy mogły liczyć na chociaż odrobinę słońca! :)
Dzisiaj zapraszam Was na zaległą recenzję - zaplanowaną już jakiś czas temu.. Dzisiejszy bohater to kolejny rosyjski kosmetyk - przetestowałam ich już dość sporo, część z nich okazała się hitem, a część była bardzo przeciętna. Jak było z łopianową maską do włosów? - przekonacie się czytając dzisiejszy wpis :)
Maseczkę kupujemy w plastikowym zakręcanym słoiczku o pojemności 300 ml. Po jej odkręceniu naszym oczom ukazuje się dodatkowe zabezpieczenie w postaci plastikowego wieczka. Plus za to, że nawet po kontakcie z wodą naklejki na opakowaniu się nie odklejają. Wyglądają niemal tak samo jak zaraz po kupnie.
Zapach jest typowy dla naturalnych kosmetyków --> ziołowo - kwiatowy. Ogólnie przyjemny, nie męczy specjalnie :) Rzeczą, która strasznie przeszkadzała mi w tej masce jest natomiast jej konsystencja - okropnie rzadka, powiedziałabym, że nawet rzadsza niż w niejednym szamponie.. Więc średnio dla mnie można nazwać ten produkt 'maską', a bardziej odżywką. Łatwo nam ona 'ucieka' przez palce, przez co nie jest zbyt wydajna.
Co do działania to maska przede wszystkim ułatwia rozczesywanie. Po jej użyciu włosy są miękkie i puszyste, wyglądają na delikatnie nawilżone. Jednak nie ma tutaj efektu 'wow' - jakiegoś super wzmocnienia nie zauważyłam. Brakuje mi przede wszystkim dociążenia szczególnie tutaj, po którym włosy lepiej by się układały. Blasku, który obiecuje producent też nie zauważyłam.. Podsumowując szału nie ma :D Liczyłam na coś lepszego..
 Rosyjskie kosmetyki są coraz lepiej dostępne, więc znajdziecie je na pewno stacjonarnie w sklepach z naturalnymi kosmetykami. Na internecie też jest ich sporo, a ceny wahają się w zależności od sklepu między 10-15 zł.

Znacie tą maskę? Sprawdziła się u Was lepiej? :)

13 komentarzy:

  1. Znam jedynie wersję jajeczną, która dała u mnie fajne efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maski nie znam ale coraz częściej przekonuje sie do rosyjskich kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodziewałam się w sumie większego wow :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jej ale miałam drożdżową i słabo u mnie wypadła jakoś średnio lubię ich produkty ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam z tej serii drożdżową, zapach niestety nie dla mnie, ale działanie miała fajne, mniej włosów wypadało, wzmocniły się i ogólnie jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie ta wersja się nie sprawdziła ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. tej akurat nie znam, ale ostatnio kupiłam wersję z żeń-szeniem i mam zamiar testować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo nie wiedziałam nawet, że taka wersja jest :)

      Usuń
  8. Mam w planach jej zakup, ale to potem...Wiesz co się okazuje? Że te rosyjskie maseczki wzmacniające podobno genialnie działają na sam skalp :) Ja drożdżową odrobinę przekreśliłam jako odżywkę, bo nie dawał moim rady, nie potrafiła ich tak widocznie zmiękczyć i odżywić. Jedna blogerka podsunęła mi pomysł z nakładaniem jej na skalp :) Zaczęłam tak robić pod koniec opakowania i było cacy. Podobno stosowana przez dłuższy czas w taki sposób przed myciem potrafi zahamować wypadanie, wzmocnić i przyspieszyć porost. Stwierdziłam, że dam jej jeszcze jedną szansę tylko w tym celu. Myślę, że podobnie mogłoby być z tą łopianową, bo skład naprawdę fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytałam o tym - ale dopiero jak ją zużyłam :D Także bardzo możliwe, że na skalp sprawdziłaby się dużo lepiej ;)

      Usuń
  9. Tej maski akurat nie stosowałam, ale lubię rosyjskie kosmetyki.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cena fajna, rosyjskich masek do włosów jeszcze nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!