Heeeej :)
Jakiś czas temu w poście z wiosennymi ulubieńcami kosmetycznymi mogliście zobaczyć balsam do ciała od Lirene, który bardzo przypadł mi do gustu. Dlaczego? O tym przeczytacie w dzisiejszym poście :)
Balsam znajduje się w wygodnym opakowaniu w formie zatykanej tuby. Do samego końca nie sprawia ona żadnych problemów. Jako, że jest wykonana z miękkiego plastiku wystarczy rozciąć opakowanie, by wydobyć kosmetyk do końca.
Od samego początku bardzo przypadł mi do gustu zapach balsamu. Niejednokrotnie pisałam Wam o tym jak bardzo lubię morskie i świeże wonie. Tutaj zapach dokładnie taki jest - idealny na lato, świeży i nie męczący nosa. Konsystencja także jest świetna! Kremowa, typowo balsamowa ze sporą ilością niebieskich kulek, które sprawiły, że sięgałam po balsam jeszcze chętniej :D Nie musimy obawiać się, że będą zostawiać ślady na ciele czy ubraniach. Nic takiego nie ma miejsca, niemal momentalnie się rozpuszczają pod wpływem ciepła.
Po zaaplikowaniu balsamu zostawia on po sobie przyjemną ochroną warstewkę, która w żaden sposób nie jest tłusta. Muszę zgodzić się z producentem co do 'aksamitnej gładkości i miękkości', bo skóra po zastosowaniu kosmetyku jest wyraźnie wygładzona i nawilżona. Jeszcze kolejnego dnia rano czuć, że stosowałyśmy poprzedniego dnia balsam do ciała. Dodam jednak, że nie mam problematycznej skóry na ciele, więc nie wiem jak balsam sprawdziłby się u osób bardziej wymagających.
Za 200 ml balsamu zapłacimy w cenie regularnej ok. 16 zł. Z dostępem nie powinno być problemu - znajdziecie go chociażby w Rossmannie, czy hebe. Oprócz mojej wersji 'minerały morza martwego' dostępna jest także do skóry normalnej 'jedwab morski' - na który sama na pewno się skuszę :)
Znacie ten balsam? Jak u Was się sprawdził?
Czego aktualnie używacie? Co możecie mi polecić?
Chcę :D
OdpowiedzUsuńTego balsamu nie znam, ale bardzo ciekawi mnie jego zapach:) Z produktów Lirene mam jedynie samoopalający krem do twarzy i ciała i muszę przyznać, że pachnie cudownie! Fajnie, że nie zostawia tłustej warstwy na skórze - nienawidzę tego uczucia:D
OdpowiedzUsuńW moim przypadku, jeśli już mnie coś najdzie i chwycę po balsam, pada jakoś przeważnie na Dove Intensive Nourishment. Ale to wtedy wiem, że on jest dość treściwy i przez chwilę muszę się przemęczyć z tym dziwnym uczuciem na skórze, aż się wchłonie. Jednak to, że ma taką konkretną formułę akurat mimo wszystko w moim przypadku się sprawdza, bo zwykle stosuję go, gdy korzystam z balsamów brązujących, a wiadomo, że wtedy warto zadbać o nawilżenie skóry;)
Pozdrawiam!
Indium
Zapach to zdecydowanie duży + tego produktu, jest piękny! :) Z dove bardzo lubię dezodoranty, balsamów nie miałam, ale nigdy też specjalnie mnie nie kusiły..
UsuńMazidła do ciała to ciągle nie moja bajka ;P
OdpowiedzUsuńFirmę oczywiście znam ale tego balsamu nie miałam :) raz jeden balsam tak mnie uczulił że teraz jestem wierna marce nivea :) ale na pewno przyjdzie czas że zacznę na nowo próbować innych balsamów ten ma fajne drobinki :)
OdpowiedzUsuńZ nivea nie miałam nigdy balsamu, ale mówiąc szczerze też specjalnie mnie nie kuszą. Na blogach jest wręcz przesyt ich produktów, że tym bardziej sama nie mam na nich ochoty :)
UsuńPodobają mi się te drobinki zawarte w balsamie :) Kusi zapach :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego typu balsamy! te drobinki są przyjemne :)
OdpowiedzUsuńTe kapsułki z witaminą też mnie zachęcają, ja teraz używam balsamu z Tołpy.
OdpowiedzUsuńCzytałam już o nim sporo pozytywnych opinii. Zapach w sam raz na obecną pogodę :)
OdpowiedzUsuńnie używałam tego balsamu :) zapach jakoś do mnie nie przemawia :)
OdpowiedzUsuńWiadomo - rzecz gustu, ja sama bardzo lubię takie wonie ;)
UsuńAkurat dziś widziałam go też w czyichś ulubieńcach na YouTube :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię morskie zapachy, coś jak algi. Takie zapachy są w kosmetykach perfecty. Fajnie wygląda ten balsam. Jeszcze nigdy nie miałam takiego z drobinkami :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe.. :) Ja miałam z Efectima wcześniej, ale był bardzo słaby.
UsuńNie znam tego balsamu, ale chętnie bym przetestowała :)
OdpowiedzUsuńMój blog-klik
Chyba nigdy nie miałam żadnego kosmetyku od Lirene :D Na razie mazideł do ciała mam spory zapas, więc raczej bym się nie skusiła ;) Ale może, jak wykończę wszystkie balsamy to zainteresuję się tym, bo wygląda ciekawie i cenowo wypada korzystnie ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, mam trochę balsamów, ale ten kiedyś wyprobuję ;)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam te kuleczki w wyciśniętym na dłoni balsamie, to zaciekawiło mnie co się z nimi dzieje podczas rozsmarowywania, ale skoro znikają, to "ufff!" ;)
OdpowiedzUsuńPewnie i ja polubiłabym tę woń :D
Przy opisie o kuleczkach masz obraniach zamiast ubraniach ;)
OdpowiedzUsuńOd Lirene miałam mało kosmetyków. Jakoś mnie ta marka nie porwała :D Z balsamów do ciała bardzo lubię Dove w podstawowej wersji, szybko się wchłania w skórę i super nawilża, a to ważne dla takiego ignoranta balsamowego jak ja :D
OdpowiedzUsuńJa też niewiele w sumie ich miałam, ale ostatnio bardzo się do nich przekonałam :) Dove lubię dezodoranty, ich żele mi nie podchodzą mimo, że bardzo wiele osób je lubi, obawiam się, że i z balsamami może być podobnie :P
UsuńZaciekawił mnie ten balsam :) Przy kolejnych kosmetycznych zakupach na pewno się na niego skuszę. Może i dla mnie będzie to hit, bo póki co nie mam jeszcze swojego lubionego balsamu.
OdpowiedzUsuńOstatnio pokochałam olejek do ciała tej firmy i na chwilę obecną nie wyobrażam sobie niczego innego do pielęgnacji ciała :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że wcześniej nie spotkałam się z tym balsamem, ale mnie zaciekawił :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Nigdy nie używałam tego balsamu, aczkolwiek mam do przetestowania olejek z Lirene w zestawie z bańką chińską:)
OdpowiedzUsuńNie znam tego balsamu i raczej się to nie zmieni, bo wolę sięgać po te z naturalnym składem ;) ale cieszę się, że przypadł Ci do gustu;)
OdpowiedzUsuńWygląda kusząco, ale parafina i alkohol denat go dyskwalifikuje na mojej skórze :)
OdpowiedzUsuńjakie śmieszne są te kuleczki! :D Podobne są w Efektimie kokosowej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Będę tutaj wracać z przyjemnością. :)
Obserwuję!
Pierwszy raz widzę tę szatę graficzną, ale chętnie bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuń