Obserwatorzy


Muszę przyznać, że nigdy nie byłam specjalną fanką marki Neutrogena, niewiele kosmetyków tej marki mnie kusi ogólnie i rzadko decyduje się na ich produkty. Jednak po pojawieniu nowej serii Hydro Boost byłam nią mega zaciekawiona, że postanowiłam skusić się na któryś z produktów do pielęgnacji ciała. Ostatecznie zdecydowałam się na aksamitny mus do skóry suchej i w sumie był to zakup w ciemno, bo wcześniej nie czytałam opinii na jego temat.
Opakowanie to plastikowy słoiczek o pojemności 200 ml. Jest on dodatkowo zabezpieczony sreberkiem, więc mamy pewność, że nikt wcześniej nie próbował dostać się do środka. Szata graficzna jest w sumie podobna w całej serii - niebieska, minimalistyczna, miła dla oka. Na opakowaniu nie ma zbyt wielu informacji w języku polskim na temat produktu - oprócz składu znajdziemy jedynie krótki opis, który zobaczycie na jednym z kolejnych zdjęć.
Po odkręceniu słoiczka pierwsze na co zwróciłam uwagę to zapach. Początkowo byłam nim wręcz zachwycona! Mimo, że dość sztuczny bardzo mi się spodobał - wydawał się taki delikatny, kwiatowo - wodny, no cudo :D Jednak wraz z kolejnym użyciami na myśl przywodził mi zapach płynu do prania i nieco ostudził mój zapał wobec niego.
 Konsystencja musu jest jednym słowem dziwna.. Niby lekka, ale przy większej ilości lubi smużyć i zostawiać ślady na ciele. Określiłam to jako coś a'la miąższ przy sokach, ale spotykałam się też z porównaniem do wosku, także coś w tym jest. Przy mniejszej ilości wydaje się, że skóra jest mega wygładzona, ale po przejechaniu ręką czuć znowu tą woskową warstwę, która zaczyna się rolować.
 Właśnie to spowodowało, że mus męczyłam bardzo dłuuugo. Dobrze, że zdecydowałam się go używać po lecie, bo w gorących miesiącach byłby zapewne jeszcze większą katastrofą.. Nawilżenie na pewno nie jest tak intensywne jak to opisuje producent, dla mnie raczej złudne, przez tą warstwę jaką zostawia.
Mus znajdziecie w Rossmannie za ok. 17 zł, na promocji można go dorwać nawet za 12 zł. Jednak nie mogę go od siebie zbytnio polecić, jeśli już kusi Was ta seria to myślę, że lepszym wyborem byłby balsam. Jest nieco droższy, ale wiele osób go poleca, więc będzie zapewne też lepszy :)

Znacie tego gagadka? Jak się sprawdził? A może miałyście balsam i macie jakieś porównanie? :)

20 komentarzy:

  1. Szkoda, że ten mus nie działa lepiej. Może jednak skuszę się na ten balsam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie dziwne, że skóra jest po nim "nawoskowana" skoro jest oparty na wazelinie :D Dlatego wolę naturalne masła do ciała oparte na maśle shea lub kakaowym ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Aktualnie z Neutrogeny mam peeling do twarzy, jestem zadowolona :) tego musu jeszcze nie miałam okazji używać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście mam obecnie na tyle dużo smarowideł do ciała, że i tak by mnie nie skusił :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Musu nie znam i w sumie chyba nigdy nie miałam żadnego ich produktu, a jak przeczytałam o tej woskowej warstwie, która się złuszcza i roluje, to aż mną drgnęło :D Blee :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam dokładnie to samo zdanie na temat tego musu :( Konsystencja to jakaś porażka, w ogóle się nie wchłania i nie nawilża skóry.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z neutrogeny zdarzyło mi się kiedyś mieć żel do twarzy. Był całkiem fajny, robił to, co trzeba i przyjemnie pachniał mandarynką. Inne kosmetyki tej marki mnie nie kuszą, podobnie jak ten mus, który jest problematyczny, jak przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię tylko tą serię z maliną nordycką, choć ta nowa też mnie kusiła. Po Twojej recenzji raczej się na nią nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, nie dla mnie... zdecydowa nei nie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie mialam kosmetykow do ciala tej marki, ale kremy do rak dobrze sie sprwadzaja. To rolowanie doprowadzaloby mnie do szalu:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na szczęście mnie nie kusi :) woskowata warstwa skreśla go na zawsze :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja od Neutrogeny nigdy żadnego kosmetyku nie miałam i jakoś mnie jej asortyment szczególnie nie ciekawi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie lubię jak produkty do ciała się smużą więc na pewno nie sięgnę po ten kosmetyk. A jeszcze ta woskowa warstwa... Na pewno byśmy się nie polubili z tym musem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ulalala działanie faktycznie nie brzmi fajnie! Z Neutrogeny miałam tylko kremy do rąk i balsamy, ale szczerze mówiąc ich też nie pokochałam. Są ok, ale to dla mnie trochę za mało.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wieki całe już nie sięgałam po ich produkty :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja z Neutrogeny miałam jedynie do tej pory pomadkę ochronną do ust i była poprawna, ale bez rewelacji. Jakoś nigdy mnie do ich kosmetyków nie ciągnęło i jak widać, dobrze że omija je szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. No średni był ten produkt, przyznam szczerze ;-) Tak sobie nawilżał i miał denerwujące "granulki". Nawet nie wiem czy dobrze nazwałam konsystencję tego kosmetyku. Nie zachęcił mnie do ponownego zakupu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie miałam nic neutrogeny. Kiedyś potrafiłam codziennie balsamować całe ciało. Wyrobiłam sobie nawyk. Ale jak to zaniedbałam, to teraz mam problem użyć balsamu chociaż raz na tydzień. Musi być bardzo źle żebym się zmotywowała :D. Staram się wrócić do dobrych nawyków :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!