Obserwatorzy


Fakt, że uwielbiam maski nie jest już chyba dla nikogo nowością. Jest jednak u mnie jeden wyjątek - maski peel off, których nie lubię do końca. Głównie przez fakt, że ich ściąganie jest bardzo kłopotliwe zazwyczaj i zwyczajnie nie mam do nich cierpliwości. 
Maski algowe Chic chiq jednak wiele osób bardzo polecało, więc chyba nikomu nie umknęła ich popularność. Co prawda ich cena jest dla mnie zdecydowanie wysoka, więc cieszę się, że dzięki jednej z Was mogłam wypróbować jedną z nich.
Moja wersja to de la mer, czyli odżywcza maska ze Spiruliną i trawą cytrynową. Jak się sprawdziła - czy jest warta swojej kwoty i przede wszystkim czy zmieniła moje zdanie na temat masek peel off? O tym przeczytacie w dzisiejszym poście.
Nasza maseczka w postaci proszku znajduje się w metalowej zakręcanej puszce. Całość za to znajduje się w bambusowym, bardzo lekkim słoiczku i prezentuje się bardzo elegancko. Pojemność mojej wersji to 100 ml, która według producenta ma starczyć na 8 użyć. Sama nie liczyłam dokładnie, ale wydaje mi się, że było ich nieco więcej.
Jak już wspominałam nasza maseczka jak na algi przystało ma postać proszku, więc wymaga dodatkowego przygotowania. Zanim przejdę do niego wspomnę o zapachu - proszek ma świeży zapach trawy cytrynowej, ale po zmieszaniu już trochę zanika i czuć charakterystyczną algową woń.
Jeśli chodzi o przygotowywanie i aplikację maski to miałam z nią największy problem. Nie ukrywam, że przez nią (i ściąganie) nie za często powracałam do maski. Ale od początku.. Producent zaleca wymieszać 2 - 3 łyżki proszku z wodą, jednak ja zawsze robiłam to na oko bardziej :D Dużym problemem było uzyskanie dobrej konsystencji - często bowiem tworzyły się grudki. Z czasem zauważyłam, że najlepiej proszek dodawać do wody, a nie na odwrót.
Na pewno kojarzycie te filmiki, czy opinie, gdzie dziewczynom maski algowe schodzą ładnym płatem całościowo z twarzy. Jednak.. to nie w tej masce :D Długo zastanawiałam się co robię źle, bo maska często zasychała, a jak już się rwała to małymi kawałeczkami.. Strasznie mnie cały proces ściągania irytował, bo trwał długo i brudził całą umywalkę. Jednak z czasem zauważyłam, że producent pisze o rolowaniu maski i jej zmyciu, więc okazało się, że wszystko jednak robię dobrze :D Od tego momentu zazwyczaj po prostu zmywam większość tej maski, bo nie mam do niej cierpliwości.
Długo rozpisałam się o samym przygotowaniu, więc najwyższy czas na działanie! Najczęściej maskę stosowałam po aktywności fizycznej, bo fajnie odświeżała cerę i lekko ją chłodziła. Po zastosowaniu maski twarz była mega gładziutka i lekko nawilżona. Ogólnie efekty były jak najbardziej dobre, ale sama aplikacja i cena jest mocno odstraszająca. Za opakowanie 100 ml (jak moje) musimy bowiem zapłacić ok. 81 zł.. Mniejsze opakowania 8 g w saszetkach z tego co widziałam kosztują ok. 20 zł. Dla mnie to za dużo, zwłaszcza, że jak się domyślacie aż takiej przyjemności i relaksu nie czułam podczas aplikacji tego produktu :D Ale być może komuś bardziej przypadnie do gustu, jeśli lubi maski algowe i nie przeszkadza mu mieszanie i potem usuwanie maski. Wiele osób chwali produkty chic chiq, więc cieszę się, że miałam okazję wypróbować te maski.

Znacie maski Chic chiq? Jaki macie stosunek do masek algowych peel off?

33 komentarze:

  1. W takiej cenie to powinna być bezproblemowa maska. Sama masek peel off wszelkiego rodzaju nie trawię już w tym momencie, bo zawsze mam z nimi jakiś problem albo maska zasycha w nieskończoność, albo spada mi z twarzy i muszę leżeć żeby trzymała się w miejscu, albo nie można jej zmyć dobrze, albo najgorszy scenariusz, czyli brak działania. I na ten moment wolę kupować maski kremowe, glinką czy czymkolwiek innym byle nie były peel off 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej nie lubię takich 'alkoholowych' peel offów, że tak powiem, w sensie nie algowych :P Te algowe wcześniej miałam saszetki Lirene, które miło wspominam. Jednak takie duże opakowanie nie jest dla mnie, męczy mnie sama aplikacja i przede wszystkim ściąganie.

      Usuń
    2. Alkohol w takich maskach to już chyba legenda normalnie. Niechlubna niestety, ale jednak :/ Jak wiesz przerobiłam takie maski peel off z Avonu i nie polecam takich eksperymentów nikomu. I sama na razie też się wstrzymuję od masek peel off. Aplikacja takiej maski to jest wyzwanie i to spore, więc rozumiem, że wkurza i męczy. Mnie aż tak bardzo nie wnerwiało ściąganie o ile maska zaschła, a z tym bywa różnie :D

      Usuń
    3. W tej algowej z aplikacją ostatecznie nie było tak źle jak doszłam do wprawy to uzyskiwałam już idealne konsystencje. Ale ściąganie.. koszmar, który przysłaniał dobre działanie maski :D

      Usuń
  2. Ja kocham algowe maski, mam teraz Bielendy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kompletnie nie znam tej maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam nic z tej marki, cena maski dość wysoka. Miałam już okazję testować kilka masek algowych i dobrze mi się z nimi pracowało, no może oprócz borówkowej z Nacomi, której nie szło porządnie wymieszać na gładką masę. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie znam tej maseczki, jakoś mi przepadła w odmętach internetu ;). Na algową maseczkę czaję się od dłuższego czasu przez Beautyvtricks, która właśnie tak ładnie odrywała maseczkę algową i chwaliła efekty. Ona miała dr jarta też się chciałam skusić, ale jedna aplikacja to koszt 50 zł :O. Więc ta nawet nie wychodzi aż tak drogo, ale wydaje mi się że jest bardziej problematyczna w przygotowaniu. Jednak wolałabym się skusić na jarta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogach z naturalnymi kosmetykami często się przewija :) Za to nie znam tej dr Jarta. Najlepiej chyba się skusić na jednorazowe na początek, tak by sprawdzić czy to dla nas. Ja miałam wcześniej Lirene i bardzo dobrze je wspominam, teraz 'na czasie' są z face boom jeszcze, którą mam w planach :)

      Usuń
  6. Też nie lubię masek peel-off, jednak co jakiś czas jakąś wypróbuję ;) Jeszcze bardziej nie lubię sama rozrabiać masek :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie rozrabianie nie jest problemem o ile reszta bez zarzutu :)

      Usuń
  7. Ja też nie lubię masek peel-off, nienawidzę ich ściągania :D Z tej firmy jeszcze nie używałam żadnego produktu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobająmi się opakowania tych masek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam nigdy tej ani podobnej maseczki. Ale już widzę, że nie dla mnie. Cóż jestem zbyt leniwa żeby ja rozrobić ;) maseczki w płachcie rządzą! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja cera bardzo lubi spirulinę w kosmetykach, więc coś dla mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Też nie jestem jakąś szczególną fanką masek peel-off, ale te Chic Chiq mnie ciekawią, bo słyszałam o nich dużo dobrego. Szkoda, że ściąganie było tak problematyczne, pewnie też by mnie to wkurzało ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Też uwielbiam maseczki, tej nie miałam okazji testować. Ciekawią mnie one :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie lubię masek peel-off, ale algowe uwielbiam! Trochę jestem zaskoczona tym, że maskę trzeba rolować, nigdy się z tym nie spotkałam przy maskach algowych. Ja też na samym początku miałam problem z rozrabianiem, ale kupiłam taką elastyczną miseczkę, po dodaniu wody do proszku mieszałam aż do momentu uzyskania takiej gęstej, ale elastycznej konsystencji. Później gruba warstwa na twarz i wszystko schodziło w jednym płacie. :D A efekt takich zaschniętych kawałeczków miałam jak konsystencja wychodziła za rzadka i nie można było nałożyć jej grubą warstwą. :) Testowałam maski algowe z Nacomi i z Bielendy, ale de la Mer też mnie ogromnie ciekawi. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem Ci, że i ja byłam w szoku :) Kluczem w rozrabianiu jest chyba dodawanie wody do proszuku, a nie odwrotnie. Odkąd tak robię nie mam problemów z ładnym rozrobieniem. U mnie zasycha na obrzeżach, w środku raczej nie :) Wydaje mi się, że jej nie można po prostu w całości ściągnąć skoro producent pisze o rolowaniu, bo sama nie oszczędzam jej i zawsze grubo kładę. Trochę dlatego, że chcę szybko wykończyć :D

      Usuń
  14. Nie cierpię masek peel-off! Na wielu z nich się przejechałam, potem długo nie używałam żadnej, niedawno dostałam z Efektimy i się prawie popłakałam przy zdzieraniu, boli i nie mam cierpliwości, nigdy więcej :) Chic Chic na pewno nie spróbuję, nawet za darmo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że nie ma co też porównywać takich 'alkoholowych' masek peel off od algowych :) Algowe z pewnością mają lepsze działanie w porównaniu do takich od Efektima i też mimo wszystko lepiej się ściągają, chociaż też szału nie ma :P

      Usuń
  15. Nie znam tej maski, cena nie zachęca mnie do zakupu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Coś zdecydowanie dla mnie! I jeszcze to ładne eko opakowanie! Na pewno zostałoby ze mną na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dwa pierwsze zdania tego wpisu bez problemu mogłyby być o mnie :D Bo też kocham maseczki, ale od peel-off raczej trzymam się z daleka, jakoś mało która jest w stanie mnie zadowolić. Te z Chic Chiq swego czasu były naprawdę popularne i mocno mnie intrygują, ale nie miałam jeszcze okazji ich wypróbować. W ogóle jakoś tak trzymałam się z daleka od masek algowych, bo wszelkiego rodzaju kosmetyki DIY mnie nie rajcują. Ostatnio jednak wypróbowałam jedną maseczkę algową w proszku (z Botanic Skinfood) i powiem, że była całkiem niezła, i chyba przekonała mnie do wypróbowania innych masek algowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o których mówisz :) Wydaje mi się, że lepiej postawić właśnie w wypadku algowych na te jednorazowe maski. Wtedy ryzyko 'zmęczenia' maską jest małe :D Mnie samą kusi jeszcze face boom i pewnie się na nią w końcu skuszę. Miałam też takie z Lirene i były super. Tutaj przede wszystkim ściąganie jest mega męczące i irytujące.

      Usuń
  18. Ta marka mnie kusi od dawna, ale cena odrzuca. Masek peel of nie znoszę i raczej po takie nie sięgam, ale inną algowa chętnie bym spróbowała.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie znam masek z tej marki, bardzo ciekawy sposób przygotowania, nie miałam nigdy maseczki w proszku. Z chęcią bym ją przetestowała, tylko szkoda, że nie jest tańsza 😊

    OdpowiedzUsuń
  20. Lubię peel offy ale tej nie miałam, miałam jakąś w saszetce, ale cena skutecznie mnie odstrasza od większej ilości

    OdpowiedzUsuń
  21. Pierwszy raz spotykam się z takimi maskami, ale mnie zaciekawiły :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Poza zaletami formuły maski, która jest dobra dla zdrowia skóry, jestem pod wrażeniem materiału, z którego została wykonana. Pomysł jest bardzo interesujący i wydaje się mieć ścisły związek z naturą.

    Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie przepadam za maseczkami peel of. Mam ich w domu kilka kiedyś kupionych i leżą. Nigdy nie widziałam maseczki, którą właśnie w ten sposób trzeba przygotować, ale faktycznie cena odstrasza, przynajmniej mnie. Mimo wszystko bardzo podoba mi się opakowanie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Szkoda, że tak kiepsko wypadła jeśli chodzi o ściąganie :( Ja już o tej marce słyszałam nieraz,ale jeszcze nie miałam ich maseczek do twarzy! Chociaż kusi mnie czekoladowa wersja albo La Noce jak się nie mylę w formie saszetki :) Dobrze, że chociaż w działaniu nie było tragedii, ale za taką cenę to powinna być bajka jeśli chodzi o aplikację bo relaks z tego nijaki!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!