Nie jestem fanką peelingów w saszetkach, zdecydowanie chętniej kupuję te w większej pojemności. W ostatnim czasie wpadło mi w oko jednak kilka 'maluchów' m.in. peeling Bielenda z nowej serii Eco Natura. Na ostatnich wyprzedażach w rossmannie udało mi się także kupić kokosowy peeling od Efektima, który polecało wiele osób. Ich wspólnym mianownikiem jest kokosowy zapach, więc postanowiłam pokusić się o post zbiorczy i ich małe porównanie.
Na pierwszy rzut poszedł u mnie produkt od Efektimy ze względu na mniejszą pojemność. Jego saszetka ma bowiem jedynie 30 ml, więc malutko. U mnie wystarczył on na dwa razy, przy używaniu na wybrane partie ciała. Także myślę, że część osób mogłaby go użyć na raz.
Nie ukrywam, że sam zapach kosmetyku bardzo mnie rozczarował - liczyłam na coś a'la rafaello, czy chociaż princessa. Dostałam zapach oleju kokosowego, więc nic szałowego, ale tragedii też nie ma. Konsystencja peelingu wydaje się dość tłusta. Co prawda ma zatopione w sobie drobinki cukru jednak mam wrażenie, że gdzieś się one gubią.
Na ostatnim zdjęciu będziecie mogli zobaczyć konsystencję obu produktów. Jednak ta Efektimy zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. Dla mnie jest za tłusta, chociaż na szczęście nie zauważyłam na ciele żadnej tłustej warstwy. Jeśli chodzi o zdzieranie to określiłaby je jako średnie, zdecydowanie jestem fanką mocniejszych peelingów. Cieszę się więc, że kupiłam peeling na promocji za jedynie 3 zł, inaczej byłabym rozczarowana.
W wypadku peelingu Bielenda opakowanie jest bardziej dopracowane i większe - jego pojemność to 100 ml. Tutaj saszetka posiada zakręcanie, przez co jest wygodniejsza w użyciu i bardziej higieniczna. Szata graficzna jak na Bielenda przystało przykuwa uwagę :)
Konsystencja tego peelingu jest kremowa z przeźroczystymi i czarnymi drobinkami (tych 2 jest znacznie mniej). Zapach to według producenta połączenie mleczka waniliowego, kokosowego i kwiatu pomarańczy. Dla mnie jest to waniliowo - kokosowa woń, dość słodka, ale jeszcze w akceptowanych przeze mnie granicach :D Na zimniejsze miesiące wydaje się idealna.
Jeśli chodzi o siłę zdzierania to dla mnie Bielenda bardziej masuje skórę, niż ją peelinguje. Ponownie nie jest to taki poziom zdzierania jaki lubię. Na plus brak tłustej warstwy, której tak lubię i uczucie wygładzenia skóry oraz jej lekkiego nawilżenia.
Oba peelingi zakupiłam w Rossmannie - Efektime na wyprzedaży za 3 zł, a Bielende na promocji za bodajże 6 zł. Pierwszego maluszka już trudniej jest dostać, ale z drugim z serii Eco Nature nie będzie problemu, bo to nowa linia. Oba produkty okazały się dla mnie typowymi przeciętniakami, do których nie wrócę. Jeśli jednak nie wymagacie mocnego działania od tego typu produktów i lubicie woń kokosa to możecie się skusić :)
Znacie peelingi z dzisiejszego posta? Jak u Was wypadły?
Nie słyszałam jeszcze o peelingach kokosowych, ale tak jak ty nie przepadam za saszetkami :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych gagatków ale powiem Ci, że po Bielendzie spodziewałam się o wiele lepszego działania patrząc choćby na serię exotic paradise, z której peelingi bardzo lubię i kończę właśnie trzeci, czy bambusowy peeling w tubce, który swego czasu też w mojej łazience królował.
OdpowiedzUsuńPeelingu Bielenda jestem szczególnie ciekawa, z sympatii do marki :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa tego peelingu z Bielendy, ale skoro on taki delikatny, to sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńLubię kokos :)
OdpowiedzUsuńMuszę mieć te peelingi!:) Uwielbiam kokosowe kosmetyki, więc myślę, że przypadłyby mi one do gustu:)
OdpowiedzUsuńEfektime uwielbiam i doskonale o tym wiesz;) I chociaż zapach rzeczywiście nie powala to dla mnie poziom zdzieranai jest idealny i skóra po jego użyciu jest dobrze nawilżona. Patrząc na Bielendę i konsystencję widać, że nie jest najlepszy w tej dziedzinie. Na szczęście nie czuje się skuszona do zakupy ;)
OdpowiedzUsuńDobrze chociaż, że były przeciętne, a nie słabe. Chociaż sobie przetestowałaś coś nowego :)
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu szczotkuję ciało na sucho, więc rzadziej sięgam po takie peelingi.
Sprawdzałam ostatnio zapach Bielendy i jestem na nie, zbyt waniliowo :D
OdpowiedzUsuńBielenda dużo bardziej do mnie przemawia ze względu na zapach, opakowanie i ciekawe składniki, więc szkoda, że w działaniu wypada słabo, bo w końcu to jest najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tych peelingów i raczej się na nie nie skuszę, bo, tak jak Ty, jestem fanką mocnego zdzierania. No i zapachu kokosa, a skoro one nie bardzo go przypominają, to po co sprawiać sobie zawód :D
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, bo też wolę mocniejsze zdzieraki od takich jak te ;)
OdpowiedzUsuńAni jeden, ani drugi mnie nie kusi, ale jak widać... to dobrze :D
OdpowiedzUsuńDelikatny masaż zamiast mocnego zdzierania? Lubie to! to coś dla mnie, w sensie peeling z Bielendy, a czy miałaś peelingujacą kostkę z tej nowej serii?
OdpowiedzUsuńNie miałam, czytałam jedynie o niej u Ciebie ;) Wydaje się ciekawa, ale nie jestem przekonana do takiej formy, więc raczej nie kupię.
UsuńNie byłyby to raczej produkty dla mnie. Stawiam na znacznie mocniejsze zdzieraki.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale ja nie przepadam za zapachem kokosa w kosmetykach. Kocham tylko kokosanki i Rafaello :D
OdpowiedzUsuń