Na dzisiaj przygotowałam post na temat na prawdę świetnego produktu. W sumie nie wiem czemu nie pojawił się on w październikowym poście na temat kosmetyków wszech czasów, jaki stworzyłyśmy z dziewczynami w ramach akcji #blogerkipolecają.
Musicie bowiem wiedzieć, że nie jestem fanką pomadek i balsamów do ust.. Często sięgam po nie wtedy kiedy muszę, często o nich zapominam. Niewiele pomadek udaje mi się więc zużyć do dna, prędzej muszę je wywalić, bo kończy się termin przydatności :D Jednak pomadki z peelingiem od Sylveco to jedne z niewielu kosmetyków tego typu, które zużywam do dna! W 2016 roku pisałam Wam o wersji odżywczej z wiesiołkiem. Dzisiaj czas na nieco nowszą wersję (chociaż już nie taką nową) - miętową.
Miętową pomadkę z peelingiem, podobnie jak i wersję odżywczą kupujemy zapakowaną w kartonik. Znajdują się na nim wszystkie niezbędne informacje na temat produktu typu obietnice producenta, skład. Zarówno kartonik jak i właściwe opakowanie są utrzymane w prostej, minimalistycznej grafice - miłej dla oka.
Zapach pomadki to świeża mięta w dość delikatnym wydaniu. Nie do końca wiedziałam czego tutaj się spodziewać, a muszę przyznać, że woń wydaje się bardziej w moim guście niż w wypadku wersji odżywczej. Pamiętam, że tam było nieco za słodko dla mnie, ale słyszałam też, że teraz pomadka z wiesiołkiem uległa małym zmianom. Zmienił się m.in. zapach, także, będę musiała to sprawdzić :)
Sama konsystencja z tego co kojarzę jest identyczna jak we wcześniej wspominanej wersji odżywczej. Sztyft jest dość twardy, ale pod wpływem ciepła roztapia się i łatwo sunie po ustach. Dzięki zawartości wielu olejków, masła karite i wosku pszczelego w składzie świetnie nawilża usta. Nie raz miałam zimą problem z ustami, które były przesuszone i spierzchnięte. Teraz, dzięki stosowaniu kosmetyku Sylveco nie borykam się z tym problemem :)
Drobinkami zdzierającymi jest cukier brzozowy. Podobnie jak w poprzedniej wersji jaką miałam tak i tutaj jest ich na prawdę sporo. Dzięki czemu oprócz dobrego nawilżenia ust mamy także zagwarantowany solidny peeling! Dlatego też produkt Sylveco jest dla mnie niezastąpiony zwłaszcza przy stosowaniu matowych pomadek (chociaż ich akurat ostatnio nie stosuję). Jedyne z czym należy się liczyć stosując pomadkę to fakt, że cukier czasami pozostaje na naszych ustach. Jest to więc produkt wyłącznie do stosowania w domu :)
Według strony producenta cena pomadki z peelingiem Sylveco to 12 zł. Często jednak można dorwać ją dużo taniej, z tego co widziałam na internecie ceny wahają się od 8 do 13 zł. Myślę, że biorąc pod uwagę dobre działanie i w 100% naturalny skład nie jest to duża kwota. Z dostępnością nie powinno być problemu, na pewno widziałam ją w wispolu, czy naturze. Być może znajdziecie ją też w hebe, warto też rozglądać się za nią w aptekach, bo i tam często można ją zakupić :)
Znacie ten kultowy produkt? Którą wersję wolicie miętową czy odżywczą?
Miałam tę drugą wersję, bardzo lubiłam. Ta mnie ciekawi i chętnie kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńSuper, że tak dobrze się sprawdziła :) Ja miałam narazie właśnie tylko tę żółtą wersję.
OdpowiedzUsuńNie kupuję peelingów do ust, bo korzystam z miodu, ale lubię miętowe kosmetyki, więc ten wariant mogłabym wypróbować :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała ją wypróbować, bo kompletnie nie znam :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku przyszłaś mi z pomocą, czego powinnam szukać w kwestii pomadki/peelingu do ust dlatego, że w ostatnich miesiącach nie mam gotowego tego typu produktu i ratuję się domową mieszanką cukru i oleju rzepakowego, gdzie teraz robię to jeszcze częściej, bo znów mam mocno suche usta od noszenia maseczki ochronnej, więc ta pomadka będzie dla mnie zbawieniem :)
OdpowiedzUsuńMiałam obie wersje i jednak zdecydowanie wolę wersję odżywczą :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jej nie testowałam - jeszcze! :D Póki co stosuję peeling w sztyfcie od Balea, w zapasie mam peeling w sztyfcie Nivea i prawdopodobnie jak je zużyję, to w końcu skuszę się na ten, o którym piszesz. :)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie nie używać pomadek ochronnych do ust. :D Tych z Sylveco jeszcze nie miałam okazji testować. Przydałby mi się taki peeling. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją i chętnie do niej powracam:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że go polecasz. Chętnie go kupię. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńMam i używam głównie jako peelingu :)
OdpowiedzUsuńMiałam inną wersje tej pomadki. Fajna rzecz podczas jesieni i zimy :)
OdpowiedzUsuńKiedyś, kiedyś miałam odżywczą, jak ta miętowa weszła to też mnie kusiła a teraz jakoś tak mi to odeszło i zapomniałam ;D z drugiej strony na szczęście moje usta w tak dobrym stanie, że zwyczajne pomadki mi wystarczą ;D
OdpowiedzUsuńMuszę się rozejrzeć za taką pomadką do ust z peelingiem, bo jeszcze takiej nie miałam. Miętowa wersja chyba bardziej by mi przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wersję odżywczą, zużyłam sporo jej opakowań i uważam, że to najlepszy i najwygodniejszy peeling do ust. Czytałam kilka razy, że miętowa jest słabsza, dlatego nie zdecydowałam się na zakup, ale dobrze wiedzieć, że ta też fajnie się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te pomadki peelingujące z Sylveco, tę z wiesiołkiem to już nie wiem, ile egzemplarzy zużyłam. Tego wariantu jeszcze nie miałam, może przy kolejnym zakupie zamiast stałego punktu programu (:D) wybiorę coś nowego i skuszę się na miętową :)
OdpowiedzUsuńMostowej wersji jeszcze nie używałam natomiast wersja odżywcza skradł moje serce 🧡
OdpowiedzUsuńWersję odżywczą już nie raz miałam w koszyku, mięta nie jest moim ulubionym składnikiem pomadek do ust. więc jak już to mimo wszystko wybiorę tą zółtą wersję peelingującą ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam miętowe produkty do ust. Narobiłaś mi ochoty, zwłaszcza, że nigdy nie miałam pomadki peelingującej.
OdpowiedzUsuń