W marcu Pure Beauty wraz z markami Mixa i Garnier zadbało o rozświetlenie mojej skóry po zimie, a w tym miesiącu otrzymałam pudełko z...
Już kilka razy wspominałam, że nowa prebiotyczna seria Vianka bardzo przypadła mi do gustu. Pierwszymi produktami z tej linii jakie miałam okazję poznać były kosmetyki przeznaczone do pielęgnacji włosów. Pisałam już o wzmacniającym szamponie, a teraz czas na rozgrzewającą wcierkę do skóry głowy. Zużyłam ją w ostatnich dniach marca, więc mam już wyrobioną opinię na jej temat :)
Opakowanie to wygodna plastikowa butelka z 'przedłużonym' atomizerem. Taki sposób aplikacji zdecydowanie jest moim ulubionym - dotarcie do skóry głowy jest bardzo łatwe. Podoba mi się również to, że pojemność jest nieco większa i wynosi 150 ml. Pozwala dobrze poznać wcierkę i zaobserwować efekty stosowania.
Uważam, że ta linia ma jedną z najpiękniejszych szat graficznych na rynku kosmetycznym ♥ Przepięknie się prezentuje! Coś co zauważyłam już na kilkunastu opakowaniach produktów z tej serii to opis ograniczony do minimum. Na butelce znajdziemy jedynie sposób aplikacji i skład produktu, bez obietnic producenta.
Zapach wcierki jest ziołowy i dość mocny, chociaż z czasem staje się mniej wyczuwalny.
Producent zaleca stosowanie na suchą skórę głowy, czyli w domyśle przed myciem, 2-3 razy w tygodniu. Osobiście wolę używać wcierek po myciu, bo według mnie wtedy lepiej działają. Przed myciem niestety też zdarza mi się zapomnieć o nałożeniu, chociaż starałam się pilnować i stosować ją codziennie. Tej wcierki początkowo używałam po myciu, ale jednak widać było, że wtedy lekko obciąża pasma, więc przerzuciłam się na aplikację przed myciem.
Tuż po nałożeniu dość mocno odczuwalny jest efekt grzania i mrowienia. Jestem raczej odporna na takie działanie, więc byłam zaskoczona :D Dodam, że w porównaniu do wcierki Anwen Grow Me/Us Tender grzanie było zdecydowanie bardziej odczuwalne.
Jak kiedyś pisałam zimą miałam problemy ze suchą skórą dłoni. Miałam na nich wręcz drobne ranki i po aplikacji wcierki czułam nieprzyjemne pieczenie, więc trzeba na to uważać. Zwłaszcza jeśli macie wrażliwą skórę głowy - wtedy wcierka będzie zdecydowanie za mocna.
Jeśli chodzi o efekty to zdecydowanie były one widoczne - pojawiło się sporo nowych baby hair. Dodatkowo mam wrażenie, że linia włosów przy czole się zagęściła. Powiedziałabym, że wcierka Vianek ma sporo wspólnego z wcierką Anwen - równie dobre działanie i podobny, a nawet mocniejszy efekt rozgrzewający. Obecnie wróciłam do wcierki Anwen, bo poprzednią miałam już jakiś czas temu, więc będę mogła bardziej porównać ich działanie :)
Cena regularna na stronie producenta to ok. 27 zł, ale widzę, że w internecie ceny zaczynają się od ok. 17 zł. Najłatwiej dostać je właśnie online, a stacjonarnie raczej w mniejszych drogeriach.
Znacie tą wcierkę? Jak sprawdziła się u Was?
Podobne posty
1 komentarz:
Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.
Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥
Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!
Z uwagi na mocny efekt grzania odpuszczę ją sobie :) Mi mocny efekt grzania to już dawała wcierka od Anwen, a skoro piszesz, że tutaj jest jeszcze mocniej to niestety nie dla mojej wrażliwej skóry głowy!
OdpowiedzUsuń