Obserwatorzy


Wielokrotnie wspominałam Wam o moim powracającym problemie z wypadającymi włosami. Przerobiłam już sporo produktów, które mają zahamować problem, czy sprawić, że włosy będą rosły szybciej. Wśród kosmetyków dedykowanym włosom osłabionym wypadaniem prym wiodą wcierki i tutaj zaczynałam od wody brzozowej isana, później była wcierka Vianek oraz Jantar. Swoją drogą post dotyczący tej ostatniej do dziś jest najchętniej czytanym na moim blogu! :D
Na dzisiaj przygotowałam post z kolejną sławną wcierką, a może i najpopularniejszą w ostatnim czasie. Mowa o węgierskiej wcierce do włosów Banfi. Używałam jej jakoś od grudnia - stycznia, więc mam już wyrobioną opinię. Jeśli jesteście ciekawe jakie efekty przyniosła zapraszam do czytania :)
Opakowanie to spora butelka z zamykaniem na zatrzask. Wizualnie kojarzy mi się z rosyjskimi matrioszkami :D Pojemność to aż  250 ml, więc całkiem sporo jak na wcierkę! Moim zdaniem opakowanie nie jest zbyt wygodne przez wielkość i przede wszystkim dozownik.
Jak widzicie otwór jest spory, więc aplikacja byłaby dość ciężka i niewygodna. Sama przelewam wcierkę do opakowania po Jantarze, które według mnie jest super wygodne i nie ma w sobie równych w kwestii wygody aplikacji :) 
Nie zrobiłam zdjęcia konsystencji produktu, ale jest ona dość zwyczajna - wodnista. 
Zapach kosmetyku jest bardzo specyficzny i intensywny, czego możecie się domyśleć po opisie. Rzeczywiście czuć chrzan i gorczycę, nawet po umyciu jeszcze na mokrych włosach mam wrażenie, że nadal jest wyczuwalny :D Na szczęście gdy włosy już wyschną woń nie jest wyczuwalna. Nie ryzykowałabym jednak używania tej wcierki po myciu włosów, także przez możliwość 'sklejania' włosów. Zresztą nawet sam producent zaleca nakładać produkt przed myciem, przynajmniej raz w tygodniu. U mnie z regularnością było różnie, początkowo nakładałam wcierkę nawet niemal codziennie. Jednak gdy zrobiło się cieplej, było to mniej więcej 2-3 razy w tygodniu.
Przechodząc już do najważniejszego, czyli efektów.. Przede wszystkim  zauważyłam sporo baby hair - zarówno takich już dłuższych, z których mogłabym 'zrobić grzywkę' (stosowałam wcierkę od kilku miesięcy), jak i takich malutkich. Przy głowie wydaje się, że włosy są znacznie gęstsze niż przed używaniem kosmetyku. Jeśli chodzi o szybkość wzrostu włosów to w sumie za bardzo tego nie obserwowałam. Natomiast na grzebieniu zostaje mniej włosów, więc wierzę, że to też zasługa tej wcierki :) Jednak zdecydowanie największe działanie widać, właśnie przy wyrastaniu nowych włosów. Wcierka spełniła więc swoją rolę, może nawet kiedyś do niej wrócę. Chociaż dostępność jest nieco utrudniona, stacjonarnie (jak jednak zazwyczaj robię zakupy kosmetyczne) bardzo ciężko ją dostać. Na internecie raczej nie ma problemu, sama kupowałam ją w Pigmencie, gdzie kosztuje ok. 23 zł.

Znacie tą sławną wcierkę? Jak u Was się sprawdziła? :)

29 komentarzy:

  1. Ja ostatecznie nie zdecydowałam się na zakup ze względu na moją kapryśną skórę głowy i alkohol na początku składu. Dobrze jednak wiedzieć, że działa i widać efekty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, u mnie jest raczej okej :) Krzywdy jednak mi nie robi :D

      Usuń
  2. Nie bardzo się znam na wcierkach. W sumie nigdy mnie nie kusiło, aby wypróbować coś takiego, ponieważ moje włosy z jakichś powodów rosną same jak szalone i ja mam wiecznie pełno baby hair, które mnie doprowadzają do szału momentami 😁 Co do wypadania słyszałam, że nie ma na to lekarstwa, jeżeli nie wiąże się to z jakąś chorobą poważną, chociaż lekarzem nie jestem. Po prostu nie walczę z tym zbytnio, bo u mnie to się samo zaczyna i szybko wraca do normy jakimś cudem 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam kilka. Mnie teraz też doprowadzają :D Spokojnie byłam u lekarza także to nie jest żadna choroba :P

      Usuń
    2. Ja zawsze odwrotnie w tym problem. I nie ważne jak długie mam włosy, a teraz jestem fanką krótkich, bo o wiele łatwiej nadać im objętość 😁 Lekarz to chyba podstawa w takim wypadku. Najważniejsze, że baby hair rosną 😁

      Usuń
  3. Chcę ją kupić jak tylko zużyję te, które mam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcierka ta swego czasu bardzo mnie kusiła, ale z tego co widzę po Twojej opinii wnioskuję, że jakaś mega rewelacyjna nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm chyba nie przeczytałaś mojego wpisu za bardzo ;) Bo pisałam, że zdecydowanie widać efekty..

      Usuń
  5. Też mam problem z wypadającymi włosami, używałam różnych wcierek i innych specyfików. Tej nie znałam, ale chętnie wypróbuję 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo przy regularnym stosowaniu jest skuteczna :)

      Usuń
  6. Ja nie znam, ale kupię jak spotkam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też ostatnio postawiłam na tego typu produkty w swojej pielęgnacji, ale nie znam tej wcierki. Miałam wymieniane przez Ciebie z Vianka (nie sprawdziła się) i Jantar (która po zmianie opakowania na plastikowe już tak dobrze u mnie nie działa, jak gdy była w szklanej butelce). Teraz używam wcierek marki Sattva i jestem zadowolona, ale może jak skończę aktualne opakowanie, to skuszę się na tą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vianek i u mnie się nie sprawdził zupełnie, ale Jantara akurat lubię, widać po nim efekty :) Sattva chcę wypróbować, pewnie bliżej jesieni to zrobię :)

      Usuń
  8. Mam zamiar ją kupić tylko właśnie ta słaba dostępność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie czego jest łatwo dostępna w drogeriach internetowych np pigmencie, gdzie ją kupiłam.

      Usuń
  9. Nie znam, ale koniecznie muszę wypróbować. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chyba w piwnicy żyłam kilka lat, bo nie znałam tej wcierki xD Wydaje się dobra, ale ja nie mam aż tak problemów z włosami

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotykam się z tą wcierką do włosów, ponieważ wcześniej o niej nie słyszałam.
    Jestem ciekawa jak sprawdziłaby się przy moich włosach :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiele razy mi ją polecano ale póki co przeraża mnie ten jej zapach ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam raz wcierkę, ale jakoś nie szczególnie mi przypadła do gustu, może kwestia skóry głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja się właśnie nad nią zastanawiałam, ale boję się, że może podrażnić mój skalp z uwagi na obecność alkoholu. :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie stosowałam tej wcierki, ale znam siebie na tyle, że wiem, że kiedyś wypróbuję. :D Póki co moim ulubieńcem jest lotion trychologiczny z Bandi, po którym włosy rosły mi tak szybko, że osoby z mojego otoczenia pytały, jak to się stało. :) Stosuję więc lotion Bandi naprzemiennie z innymi produktami i z kilkutygodniowymi przerwami i myślę, że służy to moim włosom. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. C'e' sempre da scoprire, grazie per la condivisione :)
    Ciao, ti va di seguirci reciprocamente?
    fiftyshadesfashion.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Koniecznie muszę ją wypróbować! Moje włosy ostatnio mają jakiś gorszy okres, no i przydałoby się trochę je zagęścić. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. słyszałam mnóstwo dobrych opinii na temat tej wcierki. i cały czas się zbieram do jej zakupu. Jedni uwielbiają jej zapach, inni nienawidzą :P jestem ciekawa do której grupy będę się zaliczać :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Teraz to już ją na pewno kupię, bo dalej włosy wypadają mi jak szalone. Myślę że to ze stresu. Ogólnie włosy rosną mi bardzo szybko, więc sam efekt baby hair w pełni by mnie zadowolił :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Akurat słynnej wcierki Banfi nie miałam i jak narazie nie skuszę się na nią bo jak wiesz mam w zapasie dwie wcierki Satva no i Maskę do skóry głowy z NaturalMe, którą obecnie używam :) Dobrze, że są efekty po tej to najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!