Obserwatorzy

 Sponsorem dzisiejszego wpisu jest Sabinka - Okiem Marzycielki :D Produkty jakie Wam przedstawię znalazłam w gwiazdowym prezencie - niespodziance od niej. 

Odkąd tylko Face Boom poszerzyło swoją ofertę o maseczki do twarzy wiedziałam, że chcę wypróbować je wszystkie :) Od razu zrodził się w mojej głowie pomysł na zbiorczy post z ich udziałem i dzisiaj właśnie na niego zapraszam!

MASECZKI DO TWARZY FACE BOOM - CECHY WSPÓLNE

Jak zawsze zacznę od cech wspólnych, jednak w wypadku masek Face Boom praktycznie ich nie ma. Łączy je jedynie uroczy jasno różowy kolor opakowań i słodki, nieco perfumowany zapach. Poza tym różni ich niemal wszystko, każda z nich ma bowiem inną formę. Mamy maskę algową, która była pierwszą w ofercie marki i nieco nowsze - z glinką w większym opakowaniu i płachtę.

FACEBOOM GUMOWA MASKA ALGOWA PEEL OFF - GIĘTKA IDEALISTKA

Zacznę od najpopularniejszej z całej trójki - maski algowej peel off. Producent umieścił ją w plastikowym słoiczku. Mam mieszane uczucia co do takiego rozwiązania.. Niby fajnie, bo można wygodnie wymieszać w nim maskę. Z drugiej strony jednak jest to mało ekologiczne rozwiązanie, bo chcąc kupić kolejne sztuki 'kolekcjonujemy' opakowania. Myślałam, że słoiczek będzie dobry do mieszania innych masek, ale jest on dość głęboki, więc średnio wygodny.. 

Maseczka umieszczona została dodatkowo w kartoniku, na którym znajdziemy wszystkie niezbędne informacje na jej temat. 


W stosunku do sporego opakowania maski algowej wydaje się dość mało. Postępując zgodnie z instrukcją producenta i mieszając z odpowiednią ilością wody powstaje nam spora porcja maski! U mnie wystarczyła na twarz i szyję i to grubą warstwą! Myślę, że można by się pokusić o podzielenie na w użycia, ale czy chciałoby się komuś w to bawić!? :D

Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie idealna konsystencja jaką uzyskałam - dobrze wymieszana i gęsta, bez problemu nakładała się na twarz. Nie było też problemów z jej zdjęciem z twarzy, czasami algowe maski zasychają po bokach (wielkie problemu miałam ze ściągnięciem maski chic chiq) tu jednak wszystko ładnie zeszło i nic nie zaschło na skorupę :)

Można powiedzieć, że maska stworzyła 'miękki opatrunek' dla cery jak wspomina producent. Po zdjęciu maski cera była przede wszystkim mega wygładzona i ukojona. Koloryt został wyrównany, prezentowała się po prostu widocznie lepiej niż przed zastosowaniem maski. Chętnie skuszę się na nią ponownie na promocji, bo jest to jednak coś innego :) Cena regularna to ok. 15 zł, na promocji można ją dorwać za ok. 11 zł.

FACEBOOM DETOKSYKUJĄCO - KOJĄCA MASECZKA Z RÓŻOWĄ GLINKĄ - OCZYSZCZAJĄCA KOMPANKA 

Maseczka detoksykująco - kojąca jako jedyna z całej trójki została umieszczona w większym opakowaniu. Ma ono pojemność 40 g, według producenta powinno ono wystarczyć na 4 użycia. U mnie jednak było ich na pewno dwa razy więcej! Produkt zapakowany jest w zakręcaną, wygodną saszetkę podobną do tych w maskach Banii Agafii. 

Konsystencja maseczki jest dość rzadka, co u mnie przynajmniej przełożyło się na jej wydajność. Nakładałam ją raczej cienko, pilnując by nie wyschła do końca. Chociaż w wypadku tej maski raczej nie miałam z tym problemu, by jakoś ekspresowo wysychała. Wydaje mi się, że zapach w tej wersji był nieco mniej intensywny niż w algowej siostrze.

Producent deklaruje, że jest to maska przeznaczona do każdego typu cery. Sama powiedziałabym, że nada się bardziej do wrażliwych, czy normalnych rodzajów skóry. Glinka różowa jest bowiem dość delikatna, biorąc pod uwagę wszystkie typy glinek. W tej maseczce raczej wysuwa się na prowadzenie działanie kojące niż oczyszczające. To drugie jest bardzo delikatne, dla mojej mieszanej cery nie wystarczające mam wrażenie. Musiałam szukać dodatkowego oczyszczenia w innych produktach. Znacznie lepiej sprawdziła się u mnie maska z glinką różową Nacomi. Ta z Face Boom była przyjemna, ale szczerze mówiąc trochę nijaka. Nie wyróżniała się jakoś szczególnie na tle innych masek jakie miałam. Mimo wszystko kosztuje niewiele - w cenie regularnej ok. 10 zł, a na promocji ok. 7 zł, także można się skusić, by poznać jej działanie na własnej skórze :)

FACEBOOM ROZŚWIETLAJĄCO - NAWILŻAJĄCA MASECZKA W PŁACHCIE - BŁYSZCZĄCA PANIENKA

Na sam koniec zostawiłam maskę w płachcie - może nie jest to moja ulubiona formuła, ale i tak byłam jej ciekawa :) 

Płachta była dość gruba, chociaż może trochę brakowało mi jej po bokach to i tak była całkiem dobrze wycięta. Nigdzie się nie marszczyła, ale ładnie dopasowała do kształtu twarzy. Była dobrze nasączona kremową esencją, nie spadała z twarzy, nic z niej także nie ściekało. Ze strony technicznej wypadła więc na prawdę dobrze!

Producent w opisie wspominam o ekstraktach z ananasa, melona i pomarańczy. Mogłoby to wskazywać na tropikalny i owocowy zapach, jednak nie czuję ani jednego ze wspominanych owoców. Nie mniej jednak woń jest przyjemna, 'spójna' z całą linią, czyli pudrowo - perfumowana.

Jeśli chodzi o efekty to są one całkiem niezłe. Cera jest ukojona i lekko nawilżona, a koloryt zostaje po jej użyciu wyrównany. Zgadzam się także z producentem jeśli chodzi o świeży i promienny wygląd cery. Błyszcząca panienka jest więc dobrym wyborem na wieczorne spa. Nie mogę powiedzieć, żeby jakoś wyróżniała się na tle innych masek w płachcie, mimo to dobrze u mnie wypadła :) W cenie regularnej podobnie jak algowa kosztuje 10 zł, na promocji ok. 7 zł.

PODSUMOWANIE - KTÓRA MASKA WYPADŁA U MNIE W NAJLEPIEJ?

Podsumowanie masek muszę zacząć od tego, że bardzo spodobała mi się różnorodność ich formuł! Każda z tej trójki była totalnie inna - jeśli chodzi o sposób stosowania i działania. Najbardziej liczyłam chyba na maskę glinkową, ale ją chyba umieściłabym na ostatnim miejscu mojego rankingu. Ciut lepsza była maska w płachcie, a na miejsce pierwsze zasłużyła maska algowa! Najbardziej wyróżniająca, chociaż samo opakowanie nie jest idealne. Jednak różnice pomiędzy nimi są na prawdę niewielkie - każdą z nich mogę ocenić jako 'przyjemną', ale nie ma tu jakiegoś hitu :) Nie mniej jednak warto się na nie skusić zwłaszcza na promocji. 

Znacie maski Face Boom? Jak u Was wypadły?

Która najbardziej Was kusi?

16 komentarzy:

  1. Zaciekawilas mnie tą maską muszę chyba się jej przyjrzeć bo cena zachęca:) i ładne opakowania
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Maska algowa najbardziej mnie zaciekawiła. Opakowanie wykorzystałabym na doniczkę dla mojego storczyka lub na jakieś drobne przedmioty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przetestuję sobie na pewno algowa i w płacicie. Natomiast,do opakowania algowej kochana poczytaj na ten temat, jeśli masz jeszcze opakowanie z czego ono jest zrobione i dlaczego nadaje się w pełni do recyklingu. Marka naprawdę o tej fakt zadbała, wiem,bo mam peeling 😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadnej nie miałam, ale ta w kubeczku od początku mnie nie interesowała i dalej nie interesuje :D Za to dwie pozostałe chętnie dorwę :) Maski w płacie bardzo lubię za wygodę a ta zwykła to jak każda zwykła ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Algową kocham! reszty nie znam ;D mnie w niej wkurzało, że żadnego zabezpieczenia przy niej nie ma ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Algową wszyscy chwalą, ale mnie jakoś nie kusi, chyba dlatego, że jest na jedno użycie. Ciekawi mnie za to glinkowa, ale nadal nie zdecydowałam się na zakup. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam styczności z FaceBoom w ogóle

    OdpowiedzUsuń
  8. Wersja algowa i w płacie najmocniej mnie przekonała. Chociaż początkowo mnie nie przekonywała ta marka to coraz mocniej mam ochotę wypróbować ich kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja ten słoiczek z maseczki algowej umyłam i planuję go jakoś wykorzystać. Na przykład na cząstki wosków zapachowych. Często walają mi się po szufladach jakieś końcóweczki to wreszcie miałabym na nie jakieś prowizoryczne opakowanie, które można podpisać. Jakościowo zgadzam się że jest super. Często rezygnuję z maseczek do samodzielnego robienia, bo nie przepadam za brudzeniem się a tu wszystko wyszło bezproblemowo, łatwo się zciągało a i efekty były dla mnie zachwycające. DLa mnie hit!
    Za wersją z glinką się oglądałam, ale skoro jest taka sobie to nawet nie chce mi się testować. Fanką płacht też nie jestem. Najczęściej testuję je jak wygram jakieś rozdanie, albo dostanę w prezencie. Sama wolę sobie kupić jakieś saszetki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam żadnej z nich i w sumie mnie nie kuszą. Mój chłopak używał algowej i był z niej zadowolony, ale opakowanie faktycznie pozostawia wiele do życzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam tych masek, ale mają piękną szatę graficzną!:) Chciałabym tą maseczkę algową ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę w końcu co wypróbować tej marki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham glinki i algi, więc te dwie wersje najbardziej mnie ciekawią :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam i znam tylko maskę z różowa i glinka i właśnie mam podobne zdanie do Twojego, szału nie ma ;)Na instagramie obstawiałam właśnie maskę algową, ze najlepiej si sprawdziła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam jedynie maskę z różową glinką i była... w porządku. Nie mam do niej żadnych zarzutów, ale też nie zrobiła na mojej skórze jakiegoś fenomenalnego efektu. Za to mocno ciekawi mnie ta algowa wersja i już nawet raz miałam ją w koszyku, ale potem doczytałam, że to właściwie maska jednorazowa i to mnie powstrzymało przed zakupem. Poczekam na jakąś korzystną promocję :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!