Jak już kiedyś wspominałam z marką Miya mam dość mieszaną relację - kilka produktów mi się sprawdziło, kilka rozczarowało.. Mimo wszystko nadal kosmetyki tej marki często mnie kuszą, tak też było w przypadku peelingu enzymatycznego #bybeautypeeling.
Na wstępie napiszę, że stosując go miałam ciągle wrażenie, że miałam podobny produkt - jaki? O tym przeczytacie także w dzisiejszej recenzji :) Jeśli jesteście ciekawe czy mi się sprawdził, czy przeciwnie to zapraszam do czytania!
Peeling kupujemy w jedno - kolorowym, różowym opakowaniu. Jest nim dość wąska i wysoka tubka zamykana na 'klik'. Pojemność jest nieco mniejsza, niż standardowo - wynosi 60 ml. Mimo to produkt jest całkiem wydajny, mi starczył na ok. 2 miesiące regularnego używania :)
Konsystencja jest przyjemnie kremowa, dość gęsta. Mimo, że jest to peeling enzymatyczny to oprócz enzymu papainy zawiera także sporo drobinek - ryżowych i z orzecha włoskiego. Łatwo dostrzeżecie je na poniższym zdjęciu. Patrząc na konsystencję od razu zauważyłam podobieństwo do maski - peelingu Lirene Natura.
Myślę, że oba produkty mają także zbliżone zapachy. Z tym, że w wypadku Miya jest on bardziej owocowy. Producent wspomina na opakowaniu o malinach, morelach, truskawkach i jeżynach, więc nie jest to zaskoczeniem :) Zdecydowanie jest miły dla nosa i uprzyjemnia stosowanie!
Producent informuje, że kosmetyk można stosować na 2 sposoby na krótko, od razu spłukując - ekspresowe oczyszczanie lub pozostawiając na kilka minut - głębokie oczyszczanie. W masce - peelingu Lirene także były dwojakie możliwości stosowania :D Sama częściej stosowałam go zostawiając na dłużej na twarzy, wierząc w wzmocnienie działania.
Pewnie wiele osób może zaskoczyć obecność sporej ilości drobinek w peelingu enzymatycznym. Cery wrażliwe powinny uważać na ten produkt, jednak mnie te dodatkowe drobinki bardzo ucieszyły. Jestem fanką mocniejszego zdzierania, więc im więcej drobinek tym dla mnie i mojej mieszanej cery lepiej :)
Muszę przyznać, że początkowo miałam co do tego produktu mocno mieszane uczucia, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego wysoką cenę regularną i mniejszą niż standardowa pojemność. Jednak szybko zmieniłam o nim zdanie :) Nie zależnie czy od razu zmywałam peeling z twarzy czy zostawiałam go dłużej cera po zmyciu była gładziutka. Produkt dobrze radził sobie z usuwaniem suchych skórek i oczyszczaniem cery, która jednocześnie nie była ściągnięta. Przeciwnie - sprawiała wrażenie wręcz lekko nawilżonej, dzięki czemu produkt wydaje mi się dobrym wyborem właśnie zimą! Dodatkowo miałam wrażenie, że koloryt był wyrównany i cera była bardziej rozświetlona. Chociaż tutaj nie jestem pewna czy to zasługa tego produktu. Nie zauważyłam za to za bardzo wpływu na niedoskonałości, czy zmniejszenia wydzielania sebum. W sumie nie liczyłam na to za bardzo, więc nie jestem tym specjalnie rozczarowana :)
Peeling Miya zaliczam do grupy tych bardziej udanych kosmetyków marki - obok esencji różanej i genialnej maski z kwasem w różowym opakowaniu! Mimo to mam co do niego nieco mieszane uczucia, biorąc pod uwagę wysoką cenę regularną - 35 zł i duże podobieństwo do maski - peelingu Lirene. Myślę, że produkt tej firmy z serii Natura był bardziej odżywczy :) Jednak na promocji chociaż raz warto go kupić. Często w hebe bywa tańszy nawet o 10 zł :)
Znacie ten popularny już produkt Miya? Jak go oceniacie?
Używałbym jako peelingu enzymatycznego zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńJa na razie wśród produktów Miya zaczęłam właśnie od słynnej różowej maski i jestem ciekawa, jak sobie da radę na dłuższą metę, bo dopiero raz użyłam. Peeling enzymatyczny na razie nie jest w moim kręgu zainteresowania, bo mam ostatnio zapas tego typu produktów, w różnych formach, więc muszę troszkę odpuścić 🙈
OdpowiedzUsuńMusiałam ostatnio odstawić peelingi, bo odkąd używam kosmetyków Eveline z kwasem glikolowym mam bardziej wrażliwą cerę. Teraz chyba w Lidlu dostępne są kosmetyki Miya, może na coś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNie testowałam tego peelingu, ale lubię właśnie takie produkty, kiedy po użyciu mogę je trochę zostawić na twarzy. :) Wtedy pełnią u mnie funkcję także maseczki :D
OdpowiedzUsuńmiałam się skusić na ten peeling, ale doszłam do wniosku, że najpierw zdenkuję inny produkt z tej kategorii
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki tej marki, ale głównie kremy miałam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Poznałam go jakoś 3 miesiące temu i uwielbiam! Rzeczywiście opakowanie jest nieco mniejsze niż standartowo, jednak często są fajne promocje ;-)
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że może to być coś dla mnie, ale obecność drobinek mnie nie zachęca.
OdpowiedzUsuńFajnie że jesteś zadowolona z tego peelingu, dla mojej cery on raczej nie jest :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że są dodatkowe drobinki. Przy mojej cerze nie jestem fanką typowych peelingów enzymatycznych. Potrzebuję mocnych zdzieraków.
OdpowiedzUsuńNie używałam tego peelingu jeszcze :) Ogólnie z Miya chyba jeszcze niczego nie miałam
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w ogóle nie miałam nic tej marki i mnie nie ciągnie :D
OdpowiedzUsuńNo i co kusisz? :D Owocowy zapach, papaina i drobinki - tyle mi wystarczy :D Poza tym miałam tylko dwa produkty Miya i oba cudowne, więc jestem tą firmą ciągle zainteresowana :) Czekam na promocję i zapewne się skuszę bo peelingów do buźki nie mam w zapasie :)
OdpowiedzUsuńoja nie znam jeszcze żadneog kosmetyku marki Miya, ale ciekawią mnie one od dawna!
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt. Może kiedyś się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńNie znam, jakoś nadal omijam produkty tej firmy :P
OdpowiedzUsuńNiedawno trafił w moje łapki i mam nadzieję, że u mnie również będzie pozostawiał gładką skórę :)) Obecnie używam Tołpy 3 enzymy ;)
OdpowiedzUsuńPeeling z Lirene uwielbiam więc oczywiście i ten mnie zainteresował :D nie kuś!
OdpowiedzUsuńDla mnie jest super, choć używam go trochę po swojemu (najpierw masaż, potem trzymam go na twarzy i przed spłukaniem znowu masuję). W takim wydaniu czuć moc drobinek! :) Z Lirene nigdy mi się nie skojarzył, bo Lirene jak dla mnie dużo słabszy jest :)
OdpowiedzUsuńNaczytałam się o nim na insta, zanim zdążyłam przeczytać recenzję. Widziałam już że kilka dziewczyn kupiło go z Twojego polecenia. Nie dziwię się bo działanie które opisujesz jest bardzo zachęcające. Sama już bym biegła do drogerii jakbym miała bliżej :D. Ale muszę się doczepić, że na opakowaniu od frontu pisze że to peeling enzymatyczny i kupując go na szybko, bez dokładniejszego czytania dużo klientek drogerii może nabić się w bambuko... Mogli to jakoś lepiej opisać według mnie.
OdpowiedzUsuńWydaje się całkiem fajny :) ja od roku jestem wierna peelingowi Vianek :)
OdpowiedzUsuń