Obserwatorzy

 Pod koniec 2023 roku premierę miały maseczki do twarzy Ziaja w wygodnych plastikowych tubkach. Jako fanka maseczek ucieszyłam się, bo uważam, że wbrew pozorom na rynku nie ma dostępnych zbyt wielu masek o większych pojemnościach :) Jeszcze w minionym roku zużyłam wersję z kwasem elagowym i kwasami owocowymi, a już w obecnym - z kwasem hialuronowym. Dostępny jest również wariant z kwasem glikolowym, ale jej (jeszcze) nie miałam okazji stosować. Póki co zapraszam na zbiorczą recenzję trzech przetestowanych wersji :)

MASECZKI ZIAJA - CECHY WSPÓLNE

Jedyną cechą wspólną całej trójki jest opakowanie. Zamknięte są w plastikowej tubie zamykanej na klik o pojemności 55 ml. Są one wygodne i dość wydajne - jedna sztuka wystarczyła mi na ok. 1,5 miesiąca stosowania. Pod koniec opakowania można je łatwo rozciąć i w 100% zużyć maseczkę :)

Wszystkie wersje mają łączyć działanie maseczki i peelingu, ale różni je sporo, zaczynając od samych formuł.

MASECZKA DO TWARZY Z KWASEM ELAGOWYM I NIE TYLKO - ZIAJA

Zaczynam od pierwszej zużytej przeze mnie wersji, której formuła od początku najbardziej przypała mi do gustu. Konsystencja jest przyjemnie kremowa i najbardziej otulająca z całej trójki (zdjęcia formuł pod koniec posta). Do tego w środku zostały zatopione dość spore drobinki w 3 kolorach: niebieskim, pomarańczowym i czarnym. Jak wiecie uwielbiam takie ciekawe dodatki! Chociaż tutaj zaskoczyło mnie to, że trudno je rozpuścić i raczej się to nie udaje. Zapach jest przyjemny, choć nie wyróżniający - dla mnie po prostu 'kremowy' :D Po użyciu maseczki buzia jest gładka, miękka, ukojona i lekko nawilżona. 


MASECZKA DO TWARZY Z KWASAMI OWOCOWYMI I NIE TYLKO - ZIAJA

Konsystencja tej wersji jest podobnie jak poprzedniej idealnie gęsta i wygodna w nakładaniu, ale bardziej 'pastowata'. W formule zostały zatopione maleńkie, przeźroczyste drobinki - nie są one widoczne gołym okiem, ale przy aplikacji i masażu zdecydowanie pokazują swoją moc. Zapach jest świeży i kojarzy mi się z serią liście manuka tej marki. Przyznam, że nie jestem fanką masek kwasowych po przygodzie z maską Miya, która podrażniała moją cerę. U ziaja to na szczęście nie występuje, bo posiada ona stosunkowo małe stężenie kwasów. Po jej użyciu buzia jest wygładzona, odświeżona i delikatnie oczyszczona z tym, że nie jest to mocny efekt. Na zimę jest idealny, ale mam wrażenie, że latem dla mojej mieszanej cery byłby nie wystarczający.

MASECZKA DO TWARZY Z KWASEM HIALURONOWYM I NIE TYLKO - ZIAJA

Konsystencja tej maski jest kremowa, ale tak jak poprzedniczka posiada ona sporo niewielkich drobinek. O ile w maseczce oczyszczające mi one nie przeszkadzają, tak tutaj w nawilżającej od początku mi nie pasowały. Zapach jest podobnie jak w wersji z kwasem elagowym kremowy i przyjemny, ale mało charakterystyczny. Z opisu producenta wynika, że powinien to być wariant najbardziej nawilżający i regenerujący z całej 3, a mi w sumie przypadł do gustu najmniej. Działanie jest mało charakterystyczne i trochę nijakie. Widzę głównie wygładzenie cery i może odrobinę poprawę nawilżenia, ale bez rewelacji.

Powyżej obiecane zestawienie konsystencji. Od lewej: wersja z kwasem elagowym, hialuronowym i kwasami owocowymi.

PODSUMOWANIE - KTÓRA WERSJA NAJLEPSZA? CZY KUPIĘ JE PONOWNIE?

Ogólnie uważam, że są to niezłe 'budżetowe' maseczki, który mają dobry stosunek ilości i jakości do ceny. Cena regularna na stronie producenta to ok.12,70 zł, ale widziałam, że online dostępne są już za ok. 8 zł. Jak wspominałam na wstępie uważam, że nie ma na rynku dostępnych zbyt wielu maseczek w większych pojemnościach (zwłaszcza oczyszczających), więc każde kolejne są na wagę złota :) Jednak po przetestowaniu wielu masek te nie wyróżniają się dla mnie szczególnie. Będą dobrym wyborem, gdy nie mając konkretnego pomysłu będziemy potrzebować czegoś 'na już'. Gdybym miała wybrać moją ulubioną to byłaby to zdecydowanie elagowa, która najbardziej wyróżniała się z całej trójki. Z kwasami owocowymi umieściłabym na drugim miejscu - jest przyjemna, ale dla mnie (patrząc na nią jako maskę całoroczną) odrobinę za słaba. Z kwasem hialuronowym najmniej przypadła mi do gustu, bo trochę kłóci mi się u niej działanie nawilżające z drobinkową formułą.

Znacie już te maseczki? Jak je oceniacie? Która jest dla Was najlepsza?

10 komentarzy:

  1. Nie znam ich kompletnie, może kiedyś poznam, liście manuka lubiętą serię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam tych maseczek, ale bardzo chciałabym je sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z całej trójki testuje właśnie (dzięki Tobie) wersję z kwasem hialuronowym :) Na pewno skuszę się na wersję z kwasem elagowym :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tych akurat nie znam, ale przypomniałaś mi, że spoko byłoby się wziąć za maseczki w słoiczkach... mam otworzone aż 3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie ja też nie byłam zadowolona z maseczki miya o której wspomniałaś, więc mam lekki uraz co do maseczek z kwasami. Od razu pomyślałam, że jeśli już to pewnie bym się skusiła na tą z kwasem hialuronowym, bo akurat nawilżenie w moim przypadku wręcz wskazane, ale po Twojej recenzji raczej się wstrzymam 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeważnie jestem zadowolona z produktów Ziaji, ale tak jak wspominasz, na maseczki trzeba trafić, aby rzeczywiście się wyróżniły .

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że są w tubkach, ale szkoda, że szału nie robią ;) Też wolę maseczki wielorazowego użytku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam właśnie chęć wypróbować tej elagowej, najbardziej mnie kusi z całej trójki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!