Obserwatorzy

 Ostatnio pisałam Wam o świetnym balsamie (a właściwie śmietance) do ciała od Body Boom, a dziś przychodzę z recenzją peelingu do ciała z nasion lnu. Jest to dla mnie coś nowego, bo dotychczas stawiałam jedynie na ich 'mazidła'. Być może gdyby nie ostatnia edycja pudełka Pure Beauty to nie miała bym okazji go poznać :D Jeśli ciekawi Was jak się sprawdził to zapraszam na recenzję.

Peeling znajduje się w plastikowym słoiczku zapakowanym w dodatkowy kartonik z informacjami na temat produktu. Z identycznym opakowaniem spotkałam się chociażby w algowej maseczce tej marki. Pojemność jest stosunkowo niewielka - 100 g wystarczyło mi na 4 użycia produktu.

Zapach jest charakterystyczny dla marki pudrowy i słodki, ale nie mdły. Podobnie jak w innych produktach marki bardzo mi się podoba! 

Formuła peelingu jest specyficzna i dość nie oczywista, bo sucha. Sama spotkałam się z podobną w peelingu Miya, ale przyznam, że nie zostałam jej wielką fanką. Taka konsystencja jest bardziej wymagająca, bo nie trzyma się tak dobrze ciała jak klasyczne mokre peelingi. Trzeba nakładać ją małymi porcjami na zwilżone ciało. Część produktu i tak się marnuje lądując na dnie wanny.


 Oprócz tytułowych nasion lnu peeling zawiera także cukier trzcinowy i sól himalajską. Przy jakichś rankach trzeba uważać, bo ze względu na obecność soli peeling może powodować lekkie pieczenie. Moc zdzierania określiłabym jako dobrą - drobiny są sporych rozmiarów i porządnie zdzierają martwy naskórek. Mam jednak wrażenie, że przez swoją sypkość peeling traci na mocy.
Chociaż jest trochę nie wygodny w stosowaniu to daje dobre efekty. Po jego użyciu skóra jest gładka,miękka i delikatnie nawilżona. Peeling zostawia po sobie lekko olejkową, ale nie tłustą warstwę dzięki czemu możemy darować sobie balsamowanie.

Peeling Body Boom znajdziecie w drogeriach internetowych, gdzie ceny wahają się od 10 do 30 zł

Znacie ten produkt? Jak sprawdził się u Was?

[Współpraca reklamowa z Pure Beauty.]

7 komentarzy:

  1. Może z ciekawości kiedyś się skuszę :) Szkoda, że wystarczył tylko na 4 użycia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam go i bardzo go polubiłam , nie przeszkadza mi jego sucha formuła

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam, ale połowa lądowała właśnie w wannie i na tym zakończyłam naszą relację :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Używam i póki co bardzo lubię 😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam peelingi! Ten jeszcze czeka na wypróbowanie, bo akurat mam inny w kolejce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie gdy komentowałam pudełko wspomniałam o masce algowej. W sensie byłam ciekawa czy to to samo opakowanie, czy większe. Zdecydowanie nie spodziewałam się takiego widoku w środku. A gdyby dodać trochę żelu pod prysznic i samemu zmodyfikować ciut ten peeling? Tylko trochę, żeby nie niweczyć siły peelingu, tylko dodać mu trochę zwarcia dla konsystencji 🤔

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!