Obserwatorzy

 Prowadzenie serii 'pierwsze spotkanie z marką' uświadomiło mi jak wiele nowych dla mnie firm kosmetycznych poznaję. Zawsze wydawało mi się, że mam swoje ulubione, po które najchętniej sięgam, a jednak okazuje się, że w ciągu miesiąca udaje mi się wciąż poznać coś nowego! 

Tym razem taką nowością jest marka o ciekawej nazwie Candy O'Lady, która posiada bogaty asortyment maseczek do twarzy. Pewnie gdyby nie Bogusia i wygrana w rozdaniu na jej blogu nie zwróciłabym na nie uwagi.. :)

Z tego co widziałam do wyboru mamy na prawdę wiele wersji! Sama posiadam 3 - łagodzącą, nawilżającą i rozjaśniającą. Wszystkie zdążyłam już zużyć, więc zapraszam na recenzję zbiorczą!

Maski w płachcie Candy O'Lady - co je łączy?

Zacznę jak zwykle od cech wspólnych tych produktów. Posiadają one oczywiście wspólną formę płachty oraz identyczne opakowania, które mnie zaskoczyły! Nie są one bowiem tak duże jak to zazwyczaj ma miejsce w przypadku maseczek na tkaninie, a węższe i mniejsze. Jakoś od razu bardziej wpadły mi w oko :D Pojemność każdej to 20 g. Łączy je także wspólny słodki look ;)

 CANDY O'LADY CAKE POP CANDY MASK - ŁAGODZĄCA MASKA W PŁACHCIE

Do pierwszych testów wybrałam maskę łagodzącą w uroczym różowym opakowaniem z 'lizakami z ciasta' (niestety nie wiem jak 'fachowo' się nazywają). Zapowiadało się więc dość słodko, a producent w opisie pisze, że zapach to słodka herbata. Wspomina o ekstrakcie z rumianku, aloesu i rozmarynu. Sama wyczuwam najbardziej rumianek, mogę woń porównać dokładniej do słodzonego rumianku :) Płachta jest wykonana z dość grubego materiału, który ładnie przylega do twarzy - nic nie odstaje. Dodatkowo maska jest dobrze nasączona esencją, trzymałam ją ok. 30 min i po tym czasu jeszcze była mokra. Po zdjęciu i zmyciu esencji (zawsze to robię obawiając się lepkości) twarz była przede wszystkim gładziutka i ukojona. Dodatkowo maska zapewniła mi przyjemne ochłodzenie, spotęgowane włożeniem produktu przed nałożeniem na kilka minut do lodówki :) Super rozwiązanie na upały - płachta jest przyjemnym chłodzącym kompresem. Zgadzam się co do obietnicy producenta dotyczącej działania łagodzącego :)

 CANDY O'LADY MELLOW COTTON CANDY MASK - NAWILŻAJĄCA MASKA W PŁACHCIE

Wersja z watą cukrową była tą, która z całej trójki najmocniej mnie zainteresowała. Ponownie mamy uroczy pastelowy i słodki nadruk na opakowaniu zachęcający do testów. Sam zapach jest jednak bardzo subtelny, nie przesłodzony jak mogłoby się na początku wydawać. W sumie to nawet bardzo nie kojarzy mi się z watą cukrową :D Nie mniej jednak jest bardzo przyjemny. Podobnie jak w poprzedniej wersji płachta była super jakości - nieco grubsza, łatwo się dopasowywała do twarzy i była dobrze nasączona esencją. Gdy ją ściągałam większość esencji wchłonęła się w twarz. Nawilżenie było bardzo dobre, na lato wystarczające przynajmniej w wypadku mojej mieszanej cery. Darowałam sobie nawet tego dnia użycie kremu do twarzy, kończąc na hydrolacie i kremie pod oczy :) Dodatkowo buzia była miękka i promienna. 


 CANDY O 'LADY SWEET LEMON CANDY MASK - ROZJAŚNIAJĄCA MASKA W PŁACHCIE

Jako ostatnia pozostała mi wersja rozjaśniająca. Podobnie jak łagodząca posiadała na opakowaniu nadruk lizaków z ciasta. Jednak zapach mało się z nimi kojarzy, bo maska ma pachnieć limonką i cytryną. Rzeczywiście zapach jest cytrusowy i dość intensywny, ale niestety sztuczny. Ciężko odwzorować ładną woń cytrusów w kosmetykach i tu też się to nie udało. Za to jakość wykonania maski była na super poziomie - porządnie nasączona esencją, aż przy wyjmowaniu z opakowania z niej kapało :D Dobrze się dopasowała do twarzy, idealnie przylegała nie zsuwając się. Podczas noszenia miałam jednak wrażenie lekkiego mrowienia, które spowodowało, że postanowiłam nie przetrzymywać za długo maski. Na szczęście obyło się bez przykrych niespodzianek i podrażnień. Efekty były jednak najsłabsze z całej trójki, nawilżenie nie było na jakimś super poziomie. W sumie według producenta maska ma mieć działanie oczyszczające, ale dla mnie płachty raczej nie wykazują takiego działania. Po użyciu buzia była miękka, wygładzona i może lekko rozjaśniona. Efekty jak w wielu maskach w płachcie, także w tej wersji obyło się bez zachwytów :D

Jak oceniam maski Candy O'Lady? Która była najlepsza?

Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona jakością maseczek. Każda z wersji była super wykonana - płachty były solidnie wykonane, nie za cienkie i dobrze przylegały do twarzy. Esencji było też sporo, ale nie na tyle by skapywała z tkaniny. Dodatkowym atutem na pewno jest ciekawy wygląd masek i nietypowe zapachy. Działanie także nie pozostaje w tyle, bo zwłaszcza w dwóch pierwszych wersjach byłam z niego zadowolona. Cera była ładnie ukojona i lepiej się prezentowała. Dla mnie były idealnym wyborem na lato - zapewniały pełny relaks i jednocześnie działanie było dla mnie wystarczające podczas upałów. Spokojnie pomijałam krem, a cerze nic nie brakowało, także super wybór do szybkiej i przyjemnej wakacyjnej pielęgnacji! :)

Wszystkie wersje z tego postu i wiele więcej niż moja trójka znajdziecie w Rossmannie. Cena regularna wynosi 13,30 zł i co ciekawe moja linia (z węższą saszetką) jest droższa od tej 'klasycznej' często spotykanej w płachtach (ta kosztuje 10 zł).

Miałyście okazję poznać maski na tkaninie Candy O'Lady? Jak wypadły u Was?

15 komentarzy:

  1. Nigdzie ich nie widziałam, a kuszące są :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuszące,ale ja mam bana na kupowanie maseczek wszelkiego rodzaju 🙈🙈🙈

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm z całej trójki zainteresował mnie chyba jedynie wariant a'la wata cukrowa :) Widziałam je kiedyś w Rossmannie, ale ze względu na moje zapasy maseczek w płachcie się nie skusiłam :) Szkoda, że wersja rozjaśniająca wypadła najsłabiej, bo chcąc nie chcąc w nią bym celowała w ciemno, a tutaj takie zaskoczenie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zwróciłam nigdy na nie uwagi w Rossmannie, ale widzę, że może jednak warto ;) Szkoda tylko, że ten cytrusowy zapach taki nieudany :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie znałam wcześniej tej marki. Dopiero jak pokazałaś wygraną u Bogusi. Obecnie jak już mam robić maskę to wolę płachtę, więc nawilżającą i łągodzącą chętnie bym przetestowała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawe są te maseczki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Totalnie nie znam tej firmy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby byłam w Rossmannie ostatnio, a jakoś je przegapiłam :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie widziałam ich wcześniej, bardzo lubię maski w płacie : )
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy raz je widzę i muszę przyznać, że prezentują się naprawdę ładnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam jeszcze tej marki. Zwrócę na nie uwagę jak będę uzupełniała zapas maseczek. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie widziałam jeszcze w Rossmannie tych maseczek, ale jak spotkam, to chętnie wypróbuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zupełnie nie znam tej marki ale maseczki mnie zaciekawiły

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy wcześniej ich nie widziałam i jestem w szoku, że to maski w płachcie bo to opakowanie takie dość wąskie a jednak marki przyzwyczaiły nas do innych opakować ale to oczywiście na plus :) lubię maseczki rozjaśniające więc szkoda, że ta akurat tak słabo wypadła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawi mnie wersja nawilżająca. Chociaż odchodzę od masek w płachcie i stawiam na większe opakowania, to od czasu do czasu kuszą mnie takie maseczki :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!