Kiedyś wcierki do włosów były produktami, które pojawiały się u mnie 'od czasu do czasu'. Było tak do momentu, kiedy zauważyłam jak wiele działają przy moich cienkich, wypadających pasmach. Teraz chętnie testuje coraz to nowsze produkty tego typu. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją wcierek Only Bio z popularnej linii Hair in Balance. Niedawno zdenkowałam wersję z hebe, a teraz od kilku tygodni używam tej z rossmanna. Dzięki czemu mam małe porównanie tych dwóch wersji i dzisiaj o tym także co nieco napiszę :)
Wersja z Rossmanna, która na rynku pojawiła się pierwsza jest bardzo kolorowa. Króluje motyw ombre i holograficzne napisy, wzorowana jest na motywie kosmosu. Natomiast wersja Hebe, która pojawiła się później utrzymana jest w fioletowej kolorystyce z metalicznymi napisami. Ona z kolei jest inspirowana motywem morza i nie wiem jak Wam, ale mi podoba się zdecydowanie bardziej!
Oprócz wyglądu wizualnego opakowania są praktycznie takie same. Mają formę plastikowych buteleczek o pojemności 100 ml. Jak widzicie na zdjęciach różnił je jedynie aplikator. W hebe był zdecydowanie bardziej precyzyjny i pozwalał bez problemu dotrzeć do samego skalpu. W wersji z rossmanna stosowanie tuż przy skórze głowy byłoby utrudnione. Ostatnio jednak widziałam, że teraz wszystkie wersje posiadają ten mniej precyzyjny - mgiełkowy atomizer..
Oba warianty zawierają ekstrakt ze skrzypu polnego i kozieradki, różni je jedynie dodatek owocu. W hebe jest to liczi, a w wersji z rossmanna malina. Dla obu wersji woń jest owocowo - ziołowa, przez to przełamanie owocem zapach nie jest męczący. Mi bardziej podpasowała akurat malina, bo za liczi i jego zapachem akurat nie przepadam. Jednak jest to rzecz gustu, wiadomo :D
Jak się domyślacie obie wersje mają wodnistą konsystencję. Dopiero używając maliny zauważyłam, że ma ona taki mleczny kolor, co mnie zaskoczyło! Na plus na pewno to, że formuły są totalnie nie obciążające. Nawet przy moich cienkich i przetłuszczających się włosach mogłam bez problemu nakładać je po myciu, bez obaw o przyklap.
Producent obiecuje przede wszystkim pobudzenie wzrostu włosów i tu rzeczywiście produkty nie zawiodły! Już po kilku tygodniach zauważyłam u siebie sporo baby hair ♥ Dodatkowo udało mi się zapuścić pasma do całkiem niezłej długości, chociaż wydaje mi się, że to zasługa już dłuższego czasu stosowania różnych wcierek :) Jeśli chodzi o wzmocnienie włosów to tutaj efekty były takie sobie, coś na pewno zadziałały, ale nie było efektu rewelacji. Z drugiej strony jest to jednak wcierka pobudzająca, więc na takie działanie należy głównie liczyć. Na koniec dodam, że sama stosowałam je z różną częstotliwością - na początku codziennie, z czasem jednak kilka razy w tygodniu, a efekty i tak były widoczne :)
Jeśli porównanie składy wersji w rossmanna i hebe okaże się, że.. niczym się one nie różnią! Także wybieracie jedynie między zapachami :D W sumie obie wersje to ta sama linia Hair in Balance, więc nie ma się czemu dziwić. Z drugiej strony takie zagranie ze strony marki wzbudza we mnie mieszane uczucia. Zwłaszcza, że niedawno wypuściła ona jeszcze nowszą linię Hair Of The Day i po sprawdzeniu okazało się, że nieznacznie się różnią..
Nie zależnie, którą wersję wybierzecie kupicie ją w cenie regularnej za 23 zł zarówno w Hebe jak i Rossmannie. Często bywają na promocji, np. aktualnie za 18 zł w Rossmannie :)
Znacie już którąś z wcierek Only Bio? Jak je oceniacie?
Jeszcze nie miałam, ale chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńjakoś nie widziała efektów po ich stosowaniu... niestety
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad zakupem albo którejś z tych wcierek albo Sattvy. Pojęcia nie mam którą wybrać i tak będąc w Rossmannie i Naturze patrzę to na jedną, to na drugą markę i nie kupuję :D. Nowe baby hair są zawsze mile widziane, więc to kwestia czasu kiedy jakaś wcierka będzie moja :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zupełnie zielona w tym temacie wcierkowania itd,ale możliwe, że to dlatego, iż sama tego nie potrzebuję,bo moje baby hair bez wspomagania doprowadzają mnie do szału. U mnie spory postęp to peeling do skóry głowy,co do możliwości, którego byłam sceptycznie nastawiona,ale jednak wcierka to nie moja liga 😉
OdpowiedzUsuńMega mnie ciekawią wszystkie produkty marki :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że opakowaniem się tylko różnią, a tu widzę, że jeszcze zapachem. Widziałam właśnie, że jest teraz w Hebe nowa czarna seria, tylko pytanie czy mocno się różni od tych kolorowych. Pewnie z ciekawości jakąś maskę kiedyś wypróbuję. Wcierek na razie nie używam :)
OdpowiedzUsuńNie używałam żadnej, ale już nie raz w sklepie przykuwały mój wzrok : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Obie wersje kolorystyczne mi się podobają 😀
OdpowiedzUsuńTak też przypuszczałam, że to ten sam produkt, tylko w nieco innym opakowaniu ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam dużo pozytywnych opinii na temat tej marki i chętnie przetestowałabym wcierkę do włosów tej marki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie stosowałam wcześniej tych wcierek, ale ze względu na zapach wybrałabym tę z rossmanna:) Ogólnie produkty do włosów z tej marki kupuję tylko w Hebe :)
OdpowiedzUsuńJa mam w zapasach właśnie wersję produkowaną dla Hebe, muszę wziąć się za jej używanie w końcu :)
OdpowiedzUsuńMam wersję z Hebe, z liczi. Włosy wyglądają lepiej, są bardziej błyszczące, ale wcierka jakość szczególnie ich nie pobudziła ;p
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam wcierki do włosów. I niby kusi mnie żeby wypróbować ale z drugiej strony ja mam tak gęste włosy, że już więcej mi nie potrzeba ich na głowie 😂
OdpowiedzUsuń