Wrześniową 'premierową' marką na moim blogu jest Purederm. Szczerze mówiąc zanim poznałam dzisiejszego bohatera - drobnoziarnisty peeling do twarzy nawet za bardzo nie byłam świadoma o istnieniu tej marki. Zdecydowanie nie zwróciła mojej uwagi na sklepowej półce i pewnie gdyby nie fakt, że znalazłam ją w paczce od Marzycielki nadal żyłabym w nieświadomości :D
Coś co bardzo mnie zaskoczyło to fakt, że drobnoziarnisty peeling wygładzający i rozświetlający to produkt koreański!
Sam wygląd opakowania jest bardzo niepozorny i minimalistyczny. Totalnie nie rzuca się w oczy na drogeryjnej półce - pewnie dlatego nigdy mnie nie kusił :D
Opakowanie posiada 100 g produktu, więc całkiem sporo. Tubka wykonana jest z miękkiego plastiku, więc nie ma żadnych problemów z użyciem. Może jedynie mogłaby być ona zamykana na zatrzask, a nie z odkręcanym zamknięciem.
Aplikator jest dość wąski, ale precyzyjnie dozuje odpowiednią ilość produktu. Na pochwałę zasługuje fakt, że był on zabezpieczony sreberkiem.
Podczas pierwszego spotkania z konsystencją byłam nią nieźle zaskoczona! Dawno już nie używałam produktu o takiej formule - żelu z mnóstwem białych drobinek.
Rzeczywiście są one drobniutkie, aczkolwiek jest ich całkiem sporo także moim zdaniem peeling można zaliczyć do średnich, a nawet mocnych zdzieraków! Zwłaszcza przy mocniejszym dociśnięciu do twarzy czuć moc drobinek. Zdarzało się nawet, że po jego użyciu cera była lekko zaczerwieniona. Na szczęście u mnie obyło się bez podrażnień, ale cery wrażliwe powinny na niego uważać.
Po użyciu peelingu buzia była wygładzona i miękka. Produkt dobrze radzi sobie z usuwaniem suchych skórek oraz pozostawia cerę oczyszczoną. Nie był to efekt skrzypiącej skóry, bardziej takie 'łagodne oczyszczanie'. Co do obietnicy rozświetlenia to rzeczywiście mam wrażenie, że kosmetyk coś tam robi w tym kierunku, aczkolwiek nie ma co liczyć na spektakularne rezultaty :)
Całemu rytuałowi towarzyszy przyjemny i delikatny zapach. Jest taki lekko kremowo (przez olejek arganowy) - świeży (olejek z drzewa herbacianego) - na tyle neutralny, że nie powinien nikomu przeszkadzać :)
Z tego co wiem peeling Purederm znajdziecie w hebe, gdzie w cenie regularnej kosztuje ok. 20 zł. Często jednak bywa na promocjach za nieco ponad 10 zł - za tyle dostaniecie go także w drogeriach internetowych.
Znacie ten produkt? Jak u Was się sprawdził?
Tego peelingu nie znam, ale markę owszem. Miałam kiedyś plasterki na wągry właśnie Purederm. Udało mi się dostać je w Biedronce. Sam kosmetyk raczej mnie nie kusi że względu na mikroplastik w składzie.
OdpowiedzUsuńmogłabym spróbować na sobie :D
OdpowiedzUsuńOj niestety nie miałam okazji jeszcze go poznać :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten peeling i z tego co pamięta to byłam z niego zadowolona, ale nie na tyle aby kupić ponownie.
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę tylko z półki w drogerii i do tej pory nie znałam żadnej jego recenzji. Moja cera lubi średnie peelingi. :)
OdpowiedzUsuńPurederm jest mi znane, ale bardziej z masek w płachcie z serii circle (w takich okrągłych opakowaniach), które uwielbiam i uważam za jedne z lepszych. Ale igdy nie pochylałam się nad samą firmą i innymi jej kosmetykami...
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, ale już mi się podoba.
OdpowiedzUsuńU mnie do twarzy w grę wchodzi tylko peeling enzymatyczny. ;)
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę, ale tego kosmetyku nie znam 😀
OdpowiedzUsuńNie znam kompletnie marki :)
OdpowiedzUsuńOsobiste miała styczność z tą marka przy zakupie - Maska ujędrniająca do twarzy peel-off ze złote.
OdpowiedzUsuńMoże być ale każdy musi sam wypróbować.
Z checią bym wypróbowała. Ciekawe czy znajdę go w drogerii.
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę, ale ich produktów nie miałam okazji używać. Lubię średnie peelingi, ale jakoś ten mnie nie kusi. Na razie używam laq. Dobrze pisałaś, że nie nadaje się na codzień. Ma moc skubaniec :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic z tej firmy :)
OdpowiedzUsuń