Na moim blogu zdecydowanie dominuje pielęgnacja nad kolorówką. Wśród kosmetyków do makijażu króluje u mnie minimalizm, co przekłada się na mniejszą ilość recenzji w tej grupie. Wiem jednak, że sporo z Was na nie czeka, dlatego dziś zapraszam Was na post porównawczy dwóch pudrów jakie zużyłam w ostatnich miesiącach 2021 r. Mowa o bananowym i brzoskwiniowym pudrze Eveline z serii Matt My Day.
Opakowania pudrów z serii Matt My Day Eveline to plastikowe słoiczki o małej pojemności 6 g. Taka ilość przełożyła się na małą wydajność pudrów. Bananowy wystarczył mi na niecały miesiąc, a brzoskwiniowy na jeszcze mniej - 2-3 tygodnie. Bardzo słabo :D
Pod zakręcaniem czeka na nas puszek do nakładania. Pokusiłam się przy wersji bananowej o używanie i dawał radę. Mam wręcz wrażenie, że gdy wybrałam taki sposób aplikacji mat był lepszy, a puder trwalszy - wytrzymywał dłużej na twarzy. Dodatkowo stanowił zabezpieczenie przed wysypaniem się pudru. Otwory w wieczku co prawda nie są zbyt duże, ale często wysypywało się mi nieco za dużo produktu.
Pudry posiadają dość intensywne zapachy odpowiadające swojej wersji. Bananowy pachnie słodko i przyjemnie, co prawda lekko sztucznie jak to bywa w tego typu kosmetykach, ale zapach o wiele bardziej spodobał mi się niż przy wersji brzoskwiniowej. Tam woń jest mocna i perfumowana, momentami zbyt dusząca, nie przypomina do końca brzoskwini.
Jak mogliście zauważyć na jednym ze zdjęć obie wersje mają delikatne kolory. Nie są całkowicie transparentne, ale też nie zmieniają na szczęście koloru podkładu. Sama o wiele bardziej wolę żółte tony, różowych wręcz unikam, więc cieszę się, że kolor podkładu pozostawał nie zmieniony zwłaszcza w wersji brzoskwiniowej.
Wersja bananowa to według producenta korygująco - matująca. Ma doskonale neutralizować zaczerwienienia, redukować zasinienia pod oczami oraz korygować niedoskonałości. Sama lubiłam używać pudrów bananowych solo latem właśnie do ujednolicenia cery. Tutaj akurat zawsze nakładałam go na podkład, ale potwierdzam, że nieźle radzi sobie z 'wyrównaniem' kolorytu :) Co do drugiej obietnicy matowienia to wykończenie określiłabym jednak jako satynowe. Nie jest to zbyt mocny efekt, dzięki czemu nie obciąża skóry. Z drugiej strony nie był to zbyt trwały podkład, po 10-12 h już nieźle się świeciłam, jedynie w strefie T mat został 'jako tako' utrzymany :D
Wersja brzoskwniowa ma przede wszystkim wygładzać i rozświetlać cerę. Rzeczywiście w tej wersji przeciwnie do bananowej przy robieniu zdjęć w słońcu zauważyłam subtelne drobinki rozświetlające. Jednak na twarzy ich totalnie nie widzę, więc nie nazwałabym samego pudru typowo rozświetlającym. Wygładzenie jest podobne jak w wersji bananowej, jeśli nie identyczne - nie widzę tu za bardzo różnic. Oprócz tego producent obiecuje także zmatownie cery - jednak w tej wersji jest ono zdecydowanie słabsze niż w wariancie bananowym. Wydaje mi się, że bananowa wersja była bardziej trwała.
Ogólnie pudry są bardzo przyjemne w użyciu, dają ładne satynowe wykończenie i nie obciążają skóry. Jednak ich cena jest mocno przesadzona biorąc pod uwagę wydajność. Cena regularna to niemal 30 zł! Mocna przesada przy pojemności 6 g :D Na promocji można je złowić za ok. 13-14 zł, sama tak właśnie je kupiłam w rossmannie. Nawet teraz najdziecie je tam na promocji za 14,80 zł (do 15.01.2022).
Znacie te pudry? Jak się u Was sprawdziły?
U mnie też jest zdecydowanie więcej pielęgnacji, niż kolorówki. :) Miałam oba te pudry i oba też polubiłam, ale to właśnie bananowy jakoś tak bardziej mnie w sobie rozkochał. ;)
OdpowiedzUsuńMam puder brzoskwioniowy i sama nie wiem czy jestem z niego zadowolona :D
OdpowiedzUsuńNie miałam pudrów z Eveline. Przez dłuższy czas kupowałam różne warianty Ecocera a obecnie mam jakiś z Lovely. Tych puszków baardzo nie lubię. Przy pierwszym pudrze próbowałam używać, ale teraz pierwsze co po otwarciu nowego wyrzucam i używam pędzla. Z tych Twoich bohaterów bardziej przemawia do mnie bananowy :D
OdpowiedzUsuńNie używałam z tego względu, że nie używam tego typu kosmetyków w ogóle :)
OdpowiedzUsuńnie wiedziałam że jest w wersji brzoskwiniowej ;)
OdpowiedzUsuńJa mam akurat wersję z serii wonder match, a konkretnie ten bambusowy puder. Muszę przyznać, że bardzo go lubię i podoba mi się efekt jaki on daje. Nie narzekam też na wydajność, mimo że pojemność jest taka sama, a najbardziej lubię go aplikować właśnie puszkiem :)
OdpowiedzUsuńPojemność faktycznie niewielka, przyzwyczaiłam się do parokrotnie większych ;) Obydwie wersje brzmią przyjemnie, ale chyba mimo to się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPatrzyłam na nie kiedyś i miałam nawet kupić wersję bananową, ale ostatecznie się nie zdecydowałam. Może jeszcze nadrobię, bo lubię takie pudry, nie potrzebuję też super matu na wiele godzin :)
OdpowiedzUsuńo proszę nawet nie wiedziałam, że eveline takie coś wypuściło! Fajnie!
OdpowiedzUsuńJa używam pudru bananowego z Wibo i jest naprawdę fajny i w o wiele niższej cenie :)
OdpowiedzUsuńzofia-adam.blogspot.com
Testowałam puder brzoskwiniowy, ale niestety nie sprawdził się u mnie. Strasznie wysuszał mi skórę :(
OdpowiedzUsuńA u mnie ten brzoskwiniowy się sprawdził :) Daje taki fajny blurr i u mnie nie ma efektu wysuszenia :)
Usuń