Obserwatorzy

 Nie raz wspominałam Wam, że jestem wielką fanką kosmetyków o nietypowych formułach. Gdy tylko zobaczę coś oryginalnego to zazwyczaj wpisuje to na moją listę 'do wypróbowania'. Tak było właśnie z peelingiem do ciała Planeta Organica. Marka nie jest zbytnio popularna i łatwo dostępna w drogeriach, więc ucieszyłam się, gdy swój egzemplarz dostałam na urodziny od Kornelii. To właśnie u niej zobaczyłam go zresztą po raz pierwszy! Muszę przyznać, że zawartość okazała się mega.. dziwna! Dlaczego? O tym w recenzji!

Sam wygląd jest całkiem uroczy i minimalistyczny. Opakowanie z kolei jest łudząco podobne do peelingów Organic Shop. Wykonane z miękkiego, cienkiego plastiku z 'nakładaną' pokrywką - nie jest zbytnio mocne i stabilne. Pojemność także jest podobna do wspomnianej marki i wynosi 250 ml.

Słoiczek jest przeźroczysty, więc spokojnie można podejrzeć zawartość opakowania, która na pierwszy rzut oka wygląda całkiem zachęcająco!

Formuła wygląda na a'la dwufazową, sęk w tym, że totalnie się nie łączy. Górna warstwa jest wręcz 'przyklejona' do opakowania. Podczas otwierania.. zostaje na wieczku :D Dolna z kolei jest bardziej płynna - przelewa się przy poruszaniu opakowaniem. Poniżej możecie zobaczyć jak peeling prezentuje się po kilku tygodniach używania.

Całość wygląda trochę jak jakiś deser z bitą śmietana :D 

Jak wypominałam połączenie obu warstw nie jest możliwe ze względu na różne konsystencje 'warstw'. W takim razie jak je używać? Sama po nieudanych próbach użycia razem zdecydowałam się używać ich osobno. Chociaż ciekawy jest fakt, że nie ma na opakowaniu informacji jak używać produktu. Myślę, że przydałaby się :D

Biało - różowa wierzchnia warstwa jest gęsta i zbita. Na dobrą sprawę nawet ciężko ją w dłoniach rozbić i nałożyć na ciało. Po kilku minutach to się udaje, jednak nie sunie zbyt płynnie po ciele. Pod palcami daje się wyczuć sporo malutkich drobinek przypominających korund, jednak nie są zbyt ostre. Największą trudność miałam z usuwaniem produktu, przez dziwną 'mazistą' formułę nie chce się spłukiwać z ciała. Nawet gdy wydaje się nam, że pozbyłyśmy się drobinek przy wycieraniu może okazać się.. inaczej :D Dlatego polecam stosować peeling przed żelem - sama tak go używałam.

Różowa dolna warstwa przypomina mi żel truskawkowy i jest 'glutowata'. Przez co niemal zawsze przy nakładaniu część produktu ląduje na dnie wanny.. Tutaj na pierwszy rzut oka widać nasiona chia zatopione w konsystencji, ale i małe drobinki z górnej części też są i tu obecne, tyle, że w mniejszej ilości. Przy tej warstwie także miałam kłopoty ze spłukiwaniem peelingu, nasiona chia nie do końca współpracowały, podobnie jak i mniejsze drobinki.


 Gdy już uporałam się ze zmyciem ciało po użyciu produktu było gładkie i nawet delikatnie nawilżone, na tyle, że rezygnowałam z balsamu. Chociaż obie warstwy określam jako zdzieraki o słabej mocy, dolna część to w sumie taki żel peelingujący. Podsumowując mega dziwny produkt! Ale moja ciekawość została zaspokojona :D Prawie zapomniałam wspomnieć o zapachu.. Nie był on imponujący, peeling pachniał mi  jak białe landrynki - czyli nawet nie truskawkowo, za to przesadnie słodko :D

Dostępność peelingu to niemal wyłącznie sklepy internetowe. Cena to ok. 10 zł, więc jeśli jesteście go ciekawe to można się skusić bez obawy, że ucierpi nasz portfel.

Znacie tego gagatka? Jak go oceniacie?

13 komentarzy:

  1. Nie znam, ale smakowicie wygląda ten peeling. Lubię truskawkowe kosmetyki, więc bardzo chętnie bym go przetestowała:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cena dość atrakcyjna, można spróbować i zaryzykować :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak bym zobaczyła w sklepie, to bym brała. Jak bym otworzyła i nie pachniało truskawkami, to bym była zawiedziona. A gdybym miała tak się męczyć, żeby użyć to by była zła. będę omijać 😋

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda troszkę jak te jogurty z Biedronki gdzie na dole są owoce a u góry jogurt 😂

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku, już uroczo wygląda, uwielbiam truskawkowe kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Za takie pieniądze można brać w ciemno chociaż wolę peelingi które lepiej się usuwa z ciała 😅

    OdpowiedzUsuń
  7. Produkt wygląda faktycznie "dziwnie" :D Mnie zdziwiło na dodatek to opakowanie, wygląda jak pojemnik od lodów czy coś takiego, haha.

    zofia-adam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrząc na etykietę pomyślałam, że ten peeling może pachnieć jak guma Mamba. Szkoda, że tak nie jest. :D

    Generalnie produkt wydaje się ciekawy, ale po Twojej recenzji się na niego nie skuszę. Szału nie było. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy chciałoby mi się walczyć z tymi warstwami, zwłaszcza że zapachem nie powala ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Opakowanie ma śliczne a wygląd taki, że chyba bym próbowała zjeść :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że nie działa tak jak wygląda, bo wygląda rewelacyjnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj to fakt, mega dziwne są te peelingi i chyba właśnie dlatego, że są dziwne to... znalazły się w moim koszyku. :D Dla mnie też to był bardziej taki żel peelingujący, ale wersja z matchą zostawiała skórę baaaardzo milusią w dotyku i to mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!