5.7.21
Pierwsze spotkanie z marką: Floslek peelLOVE Peony Gommage - peeling do twarzy z kwasami AHA.
Uwierzycie lub nie, ale.. nigdy nie miałam okazji poznać marki Floslek! Oczywiście aż do czasu pojawienia się w biedronce ich uroczej serii w skład której wchodził tonik - mgiełka, żelowy krem - maseczka i peeling Gommage. Mnie skusił ostatni z tych produktów, jako fankę wszelkich nietypowych formuł!
Pamiętam jak pierwszy raz przeczytałam o peelingu Gommage u Anety i byłam ciekawa efektu 'gumkowania'. Więc gdy pojawił się w biedronce długo się nie wahałam i sięgnęłam po wersję z kwiatem piwonii. Oprócz tego dostępny były też wersje morska i aloesowa.
Jak wspominałam sam wygląd opakowania jest przeuroczy i pastelowy. Może skierowany bardziej do młodszej części płci pięknej, ale z pewnością skusi i starszych :D Plastikowa tubka ma wygodne zamykanie na zatrzask, a jej pojemność to 75 ml.
Wariant na jaki się skusiłam to piwonia, wydawała mi się najbardziej kusząca przez swoją nietypowość. Jednak muszę przyznać, że nieco mnie rozczarowała zapachem. Nie czuje kwiatów bardziej takie neutralne nuty charakterystyczne dla produktów z kwasami. Na szczęście w żaden sposób nie są uciążliwe podczas stosowania :)
Coś co mnie zaskoczyło to konsystencja produktu. Nie wiem czemu, ale liczyłam na coś nieco gęstszego, a tu jest ona dość rzadka. Tak jak pisze producent przy rozsmarowywaniu na twarzy i masażu produkt zaczyna się 'gumkować' i tworzyć farfocle jak przy mazaniu gumką ołówka. Niezły bajer! Próbowałam to uchwycić na zdjęciu niżej, ale średnio mi wyszło :D Przy używaniu produktu na twarz farfocli jest zdecydowanie więcej i są większe!
Mimo tego, że byłam zauroczona przemianą żelu w kudełki zastanawiałam się czy produkt rzeczywiście działa i zdziera martwy naskórek czy to tylko jakiś bajer :D Zwłaszcza, że moja mieszana cera jest raczej 'gruboskórna' i potrzebuje konkretnych zdzieraków. Ten zdecydowanie do takich nie należy, więc na starcie nie miał łatwo. Prawdziwy sprawdzian działania miał, gdy na nosie pojawiło się u mnie kilka suchych skórek. Ku mojemu zaskoczeniu poradził sobie wzorowo! Po jego użyciu nie było po nich żadnych śladów ;)
Być może zastanawiacie się czy nie ma trudności ze spłukaniem pozostałości naskórka w formie farfocli. Ja nie miałam z tym totalnie problemu, chyba, że produkt dostanie się np. między włosy to jest trudniej :)
Jedynym minusem może być słabe oczyszczanie produktu. Nie pieni się on wcale na twarzy, więc nie ma specjalnie efektu oczyszczonej cery.Sama używałam go dopiero po żelu do mycia, więc nie był to wielki problem :)
Pierwsze spotkanie z marką floslek wyszło u mnie bardzo pozytywnie! Jeśli tak jak ja lubicie nietypowe produkty i formuły to warto poznać ten produkt. Zwłaszcza, że kosztuje niewiele. Na stronie producenta widnieje informacja o cenie 15,50 zł. Sama jednak kupiłam go w biedronce za 10 zł, a teraz nawet można go dorwać bodajże za 7 zł! Oprócz tego widziałam go także w naturze :)
Miałyście już okazję używać peelingu gommage? A może znacie ten konkretny? :)
Ja miałam jakąś inną serię (zielona tubka) też z kwasem i też takie farfrocle się robiły. Bardzo zadowolona byłam : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : )
Dawniej miałam produkty tej marki ❤
OdpowiedzUsuńJa jestem jednak wierna typowym drobinom. Goomage to nie moja bajka, tak samo jak peeling enzymatyczny 😉 A z floseku miałam kiedyś fajny żel pod oczy ze świetlikiem i herbatą.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, ale ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że zainspirowałam Cię do spróbowania nowej konsystencji <3. A jeszcze bardziej się cieszę, że Ci się sprawdziła! Teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie wrzuciłam do koszyka tego peelingu. No ale póki co testuję mgiełkę :)
OdpowiedzUsuńMarkę FlosLek znam dzięki kremom i żelom pod oczy. ;)
OdpowiedzUsuńTen peeling wypatrzyłam w Biedronce. Skusiło mnie urocze opakowanie i ciekawa formuła. Kiedyś coś mi się obiło o uszy o gumkowaniu i chciałam się przekonać, czy to faktycznie działa. Mnie też zdziwiła konsystencja, myślałam, że nie będzie taka rzadka. Mam wersję aloesową i też mi się fajnie sprawdza. A i cena jest zacna. :D
Kojarzę tę markę jeszcze z moich początków blogowania, czyli jakieś 8/9 lat temu. Nic jednak nie stosowałam, więc niewiele mogę powiedzieć, ale nie ukrywam, że ten śmieszny peeling mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńZatem będę szukała tego produktu w Biedronce :D Chętnie ten peeling przetestuję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kupiłam go jak tylko wszedł do biedronki, bo skusiło mnie jego opakowanie. Jednak jeszcze nie używałam, czego grzecznie w kolejce. :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam tej marki, muszę to szybko zmienić :D Bardzo chętnie wypróbowałabym ten peeling, ciekawe jakby się spisał na mojej skórze :) Wspaniała recenzja!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Opakowanie pocieszne :D
OdpowiedzUsuńJaka ciekawa forma i ten kolorek ;) tylko nie wiem czy nie będzie zbyt słaby jak na moje potrzeby.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nic nie miałaś? :D Ja za to nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś od nich miałam, ale chyba już mega dawno :D Chyba z rok temu :) Tej serii przyglądałam się w Biedrze, ale ostatecznie się nie skusiłam.
OdpowiedzUsuń