Obserwatorzy

 Kiedyś praktycznie non stop używałam kosmetyków Bielenda. Wciąż jest to jedna z moich ulubionych marek, ale mam wrażenie, że ostatnio nie wypuszczają już aż tak ciekawych nowości. Chociaż tempo wciąż mają szybkie, bo regularnie pojawia się coś nowego na miejsce starych serii :D

Na myśl przychodzą mi głównie produkty do twarzy i ciała tej marki, które używałam. Dzięki styczniowej edycji Pure Beauty mogłam nadrobić zaległości, bo w pudełku znalazłam wegańską maskę do włosów zniszczonych z mleczkiem kokosowym, masłem karite i skrzypem polnym. Jak wypadła?

Opakowanie jest dość ciekawe, bo nie spotkałam się z podobnym wśród polskich kosmetyków. Maska znajduje się w saszetce z wygodnym zakręcaniem. Pojemność to 125 ml. Myślę, że taka forma fajnie sprawdziłaby się np. na wyjazd. Chociaż mi taka mniejsza pojemność bardzo odpowiada! Przy moich cienkich pasmach trochę schodzi mi z używaniem masek, a taki maluch nie obciąży zbytnio zapasów, a pozwoli poznać coś nowego! :D

Zapach jest mleczko - kokosowy, jeśli lubicie takie 'jadalne' orzechowe wonie to na pewno będziecie zadowolone. Mi mimo, że wolę bardziej świeże zapachy to i tak ten się całkiem spodobał.

 
Konsystencja jest w sumie nieco nieoczywista. Po wydostaniu z opakowania jest taka piankowa i puszysta - trochę jak bita śmietana. Po rozsmarowaniu w dłoniach przypomina bardziej mleczko niż maskę. Nie jest zbytnio treściwa, ale bardziej rzadka. 
 

Maskę łatwo nakłada się na włosy i z nich spłukuje. Obawiałam się w sumie, że może obciążyć moje pasma, a okazała się bardzo lekka. Nie powiedziałabym, że to maska do włosów zniszczonych, bardziej do cienkich jak moje. 

Po jej użyciu włosy na pewno lepiej się rozczesują, są miękkie, sypkie i puszyste - pełne objętości. Pasma są wygładzone i dobrze się prezentują, choć mam wrażenie, że maska mogłaby je lepiej dociążać. Na pewno nie nazwałabym jej regenerującą i odżywczą. To dobry produkt na co dzień do stosowania na zmianę z innymi maskami do włosów, dobrze uzupełnił moją pielęgnację.

Z tego co wiem ta linia do włosów 100% Pure Wegan  jest dostępna wyłącznie w drogeriach natura. Widziałam ją także w sklepach internetowych. Cena waha się między 8-12 zł, a więc jest bardzo przystępna. 

Znacie ją? Jak u Was wypadła?

[Współpraca reklamowa z Pure Beauty.]

9 komentarzy:

  1. Moja jeszcze czeka na wypróbowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie jeszcze czeka w zapasach,ale jestem jej ciekawa 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie kojarzę tej maski, ale wydaje się całkiem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie się nie sprawdziła, ale cieszę się, że jesteś zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że mogłabym ją polubić 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe czy zapach tej serii odpowiada kokosowi z serii do ciała, bo tamten bardzo miło wspominam. Czuję się skuszona tym produktem, ponieważ ostatnio wszystkie moje maski przeciążają moje włosy. Tak kapryśnych włosów jak tej zimy dawno nie miałam. Wcześniej je mocno oczyszczałam i ładowałam różnego rodzaju maski, a teraz im się odwidziało i najlepiej wyglądają po nawilżającym szamponie, bez żadnej maski, jedynie dociążone jakimś produktem stylizacyjnym. Mimo wszystko raz na jakiś czas przydałoby się im nawilżenie. Taka lżejsza maska jak ta to może być to czego potrzebuję 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zwróciłam wcześniej uwagi na tę maskę. Piankowa konsystencja mnie zaciekawiła i fajna pojemność na wyjazdy, ale potem spojrzałam na skład i tak właśnie myślałam, że będzie z tych lżejszych. Szkoda, bo u mnie raczej się nie sprawdzi :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!