Zdarza Wam się kupować kosmetyki Delia? Mi bardzo rzadko! Jakoś nigdy nie były dla mnie szczególnie kuszące. Jednak, gdy zobaczyłam nazwę 'smoothie peelingujące do mycia' jako fanka nietypowych formuł nie mogłam przejść obok niego obojętnie :D Nazwa budziła we mnie skojarzenia z peelingami myjącymi Laq, ale czy faktycznie są podobne? Zapraszam na recenzję!
Opakowanie to plastikowy zakręcany słoiczek o sporej pojemności 350 ml. Przy używaniu raz w tygodniu wystarczył mi na ok. 2 miesiące. Dodatkowo jest on zabezpieczony sreberkiem, więc mamy pewność, że jesteśmy pierwszymi użytkownikami produktu.
Zapach produktu jest faktycznie wiśniowy, ale też sztuczny. Mimo to nie mogę powiedzieć, że jest brzydki, nie przeszkadzał mi, a nawet przeciwnie - całkiem chętnie po niego sięgałam :)
Konsystencja jest dość nietypowa dla peelingu. Bardziej niż smoothie przypomina mi gęsty jogurt. Jednocześnie jest dość 'śliska', łatwo się ją nakłada na ciało, ale jednocześnie się nie pieni, więc nie do końca jest to produkt myjący. Nie odważyłabym się go stosować solo, bez jednoczesnego użycia żelu :D Tutaj wykazuje odmienne działanie niż wspomniany na wstępnie peeling myjący Laq.
Drobinkami peelingującym są w nim drobiny orzecha, a więc moc peelingu jest średnia (należy się z tym liczyć kupując peeling myjący :D). Sama wolę mocniejsze zdzieraki, ale ten był miłą odmianą i nie był wcale taki słaby, bo przy dociśnięciu do skóry działanie było odczuwalne. Spotkałam się z opinią, że ciężko wypłukać drobinki - przy dokładnym spłukiwaniu raczej nie ma z tym problemów. Po jego użyciu skóra była wyczuwalnie wygładzona i jednocześnie jakby nieco nawilżona. Dało się wyczuć lekką - totalnie nie tłustą warstwę. Sama często darowałam sobie użycie balsamu po jego stosowaniu.
Nie jest to co prawda peeling do którego bym regularnie wracała, ale jest ciekawą odmianą, wartą wypróbowania :) Oprócz mojej wersji - wisienka na torcie dostępne są: wczasy pod gruszą i dziewczyna jak malina. Do kupienia w Hebe za 21 zł, a na promocji za ok. 18 zł. Na stronie producenta są droższe - 30 zł.
Znacie ten produkt? Jak sprawdził się u Was?
Też nigdy tego nie zrozumiem, czemu na stronach producentów, zawsze drożej jest, już kilka razy to zauważyłam :D
OdpowiedzUsuńMiałam i lubiłam :D
OdpowiedzUsuńKompletnie nie znam produktu, ale w opakowaniu wygląda jak jogurt - tak smakowicie! Podobnie jak Ty bardzo rzadko kupowałam coś z tej marki o ile nie w ogóle (no może jeden czy dwa produkty gdzieś przypadkowo do mnie zawitały).
OdpowiedzUsuńKosmetyków delia nie używałam od dawna. I z tego, co pamiętam to był jakiś żel do twarzy. Ten peeling kojarzę chyba tylko z Internetu.
OdpowiedzUsuńWidziałam ten peeling w Hebe, ale jeszcze go nie miałam. Myślę, że kiedyś się skuszę na któryś z tej serii 😊
OdpowiedzUsuńAleż to musi pachnieć! Mniam!
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę chyba zielonej wersji i dla mnie jest również zbyt delikatny 😀
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Tobie nie po drodze mi z kosmetykami Delii. Muszę jednak przyznać, że smoothie peeligujące do mycia brzmi ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńMoja gruszkowa wersja, zdecydowanie nie warta wypróbowania. Zużyłam z trudeeeem
OdpowiedzUsuńKojarzę, że miałam żel do mycia twarzy z delii. Opakowanie doskonale pamiętam, ale co o nim myślałam już nie bardzo. W każdym razie musy laq do mycia ciała były super, wręcz idealne bo fajnie się pieniły, ładnie pachniały i zdzierały martwy naskórek. Jakoś ta nowość delii mnie nie kusi, laq w stu procentach zaspokaja moje potrzeby co do peelingów myjących ;)
OdpowiedzUsuń