Już wiele razy wspominałam Wam, że z marką Miya mam typową relację love - hate. Wśród asortymentu tej firmy znalazłam praktycznie tyle samo perełek ile kosmetyków, które mnie rozczarowało. Produkt jaki dzisiaj Wam przedstawię idealnie opisuje mój stosunek do marki, bo raz się nim zachwycałam, a raz.. chciałam jak najszybciej zmyć :D Mowa o popularnym toniku rozświetlającym z kwasem glikolowym Miya Beauty.lab.
Tonik znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 150 ml. Sam wygląd jest bardzo minimalistyczny i charakterystyczny dla marki - moim zdaniem miła dla oka.
Buteleczka zamykana jest na 'klik', sama zmieniłam ją od razu po kupnie na atomizer w formie mgiełki. O wiele bardziej wolę takie rozwiązania - aplikację bezpośrednio na twarz, a nie na płatek. Co prawda przy kwasach trzeba uważać na oczy aplikując tonik, ale przynajmniej mamy pewność, że nic się nam nie zmarnuje :)
Moje początki z tym produktem były.. trudne. Pierwszym aplikacjom towarzyszyło mocne pieczenie twarzy, która wręcz mnie paliła! Kończyło się na umyciu twarzy, bo to uczucie było nie do zniesienia. Co dziwne, nie miałam wtedy podrażnionej twarzy, ani jakichś otwartych niedoskonałości, także szczerze mówiąc nie wiem z czego to wynikało..
Później stosowałam już produkt bardzo ostrożnie, gdy wiedziałam, że mogę sobie pozwolić na aplikację, bo mam pewność, że cera jest w dobrym stanie. Po kilku tygodniach zauważyłam, że stan skóry się poprawił - zwłaszcza jeśli chodzi o koloryt. Stał się on wyrównany, przebarwienia mniej widoczne, a niedoskonałości jakby rzadziej się pojawiały. Okazało się, że to zasługa tego produktu, bo nic nowego nie wprowadzałam do swojej pielęgnacji. Szczerze mówiąc byłam zaskoczona, że tonik może dać tak fajne efekty! :) Zwłaszcza, że sprawdził się u mnie lepiej niż serum do cery problematycznej tej marki.
Mimo wszystko mam lekko mieszane uczucia co do tego produktu, ale i ogólnie toników z kwasami (był do mój pierwszy tonik złuszczający). Z jednej strony dał fajny efekt, ale z drugiej nie jest to produkt do stosowania przez cały rok, a nawet przez kilka dni pod rząd. Trzeba mieć bowiem cerę w super stanie - bez podrażnień jak wspominałam. Sama też nie lubię mieć otwartych wielu produktów z danej kategorii, a tu musiałam otworzyć także drugi - bardziej uniwersalny tonik. Mimo wszystko jeśli macie cerę problematyczną/mieszaną i szukacie skutecznego toniku kwasowego to warto wybrać ten z Miya. Nie zapominajcie jednak o regularnym nawilżaniu cery, bo produkt powoduje zwiększone przesuszanie.
Tonik rozświetlający z kwasem glikolowym Miya znajdziecie chociażby w hebe czy Rossmannie. Cena regularna to 35 zł, ale aktualnie w Hebe zakupicie go już za 24,50 zł.
Znacie ten produkt? Jak sprawdził się u Was?
Nie miałam tego toniku :)
OdpowiedzUsuńJa mam podobny tonik z Pixi, wolę go jednak na wacik i raz na kilka dni :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować, skoro wyrównuje koloryt 😊
OdpowiedzUsuńMnie on zupełnie nie kusi, szkoda że nie sprawdził się tak w 100 % :)
OdpowiedzUsuńZ tej firmy uwielbiam kremy do twarzy, zwłaszcza w różowej tubce :)
OdpowiedzUsuńJa sobie chyba odpuszczę testowanie kosmetyków Miya po testach tych dwóch nieszczęsnych masek ;)
OdpowiedzUsuńO! Mam ten tonik w półce z zapasami! Też się go trochę obawiam, wiec cały czas okładam jego stosowanie. Teraz idą ciepłe, słoneczne dni i w sumie nie wiem, czy jest sens po niego sięgać czy poczekać już do jesieni.
OdpowiedzUsuńNie znam, ale miałam kiedyś tonik z kwasem chyba od Bielendy i się sprawdzał 🙂
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu się skusić na jakieś produkty tej marki ;)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nie dał żadnych efektów, a do tego miałam po jego użyciu uczucie ściągnięcia skóry - a przecież od tego jest tonik, żeby tego uczucia nie było ;)
OdpowiedzUsuńJa go polubiłam, fajnie się sprawdził. Na początku używałam go codziennie, ale później przerzuciłam się na stosowanie co kilka dni :)
OdpowiedzUsuńOdpuszczę sobie ten tonik. Kwasy to jakoś nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńJuż nie pamiętam, kiedy ostatni raz używałam tonik :)
OdpowiedzUsuń