Obserwatorzy


Chyba nie ma osoby, która nie miała, a przynajmniej nie słyszała o maskach Hair Food od Garnier. Mam wrażenie, że zaraz po wejściu na rynek zyskały sporą popularność i każda z nas chciała je mieć :D Sama rok temu pisałam o wersji regenerującej - papaja, która wywołała u mnie mieszane uczucia. Mimo to postanowiłam wypróbować kolejną wersję - chyba najbardziej polecaną Goji. Co prawda jest ona przeznaczona do włosów farbowanych, ale przyznam, że raczej nie sugeruje się takim wskazaniom producenta. To co - jesteście ciekawe jak się sprawdziła i czy była lepsza od swojej poprzedniczki? Zapraszam do czytania :)
 Opakowanie maski to plastikowy, wygodny słoiczek o pojemności 390 ml. Muszę przyznać, że produkt jest całkiem wydajny, pomimo używania od początku września została mi jeszcze ilość, która powinna wystarczyć na kilka tygodni :) Sam wygląd opakowania jest miły dla oka, dopasowany do danej wersji.
Nie wiem jak pachną jagody goji, ale zapach maski jest niezwykle przyjemny. Intensywny i owocowy, nieco cierpki - aż chciałoby się ją zjeść :D Dodatkowo utrzymuje się na włosach, co jest sporym plusem. Konsystencja jest przyjemnie budyniowa, podobna jak w wersji papaja. Bez problemu aplikuje się ją na włosy, nie ma też problemów z wypłukanie maski.
Charakterystyczne jest już reklamowanie tej serii jako mającej 3 sposoby użycia - jako odżywkę, maskę i pielęgnację bez spłukiwania. Na moich cienkich włosach nie zaryzykowałam trzeciego sposobu, jedynie 1 i 2 - zależnie od czasu trzymania na włosach.
Po każdym użyciu maski nie miałam problemu z rozczesywaniem włosów. Już podczas spłukiwania czuć było ich wygładzenie, a włosy były "lejące". Po wyschnięciu były niezwykle miękkie i sypkie, przyjemnie nawilżone. Gdy zostawiałam kosmetyk na włosach na kilka minut następnego dnia zauważyłam, że włosy rzeczywiście się bardziej błyszczą. Ogólnie każdorazowo byłam zadowolona z jej działania, bo włosy lepiej się układały i bardzo dobrze wyglądały (nie czuję jak rymuję :D). Nie było też problemów z obciążeniem, jak przy wariancie papaja. Sama chętnie wrócę do tej wersji i wypróbuję inne - banana i aloes.
Na koniec dodam jeszcze, że niesamowicie podoba mi się sposób przedstawienia składu produktu! Nie spotkałam się z takim rozpisaniem składników u innych marek :) Warto też wspomnieć, że należy on do bardziej naturalnych, a niżeli drogeryjnych.
Koszt maski w cenie regularnej to ok. 26 zł, często jednak pojawia się na promocjach nawet za ok.15 zł. Z dostępnością nie ma problemów, bo znajdziecie ją zarówno w popularnych drogeriach typu Hebe, czy Rossmann jak i tych mniejszych, czy sklepach internetowych.
Miałyście już okazję używać tych masek? Która wersja jest Waszą ulubioną?

17 komentarzy:

  1. Jeszcze nie miałam okazji, ogólnie jakoś tak z garnierem mi nie podrodze. Sama nie wiem dlaczego, ale jakoś nie trafiam na ich produkty. Do tych masek się przymierzam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam wersję z bananem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna jest ta maska, polubiłam również wersję z Papają. Najgorszej sprawdziła się u mnie bananowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tej wersji nie miałam, już używałam papaji, banana, aloesu, teraz mam macadamię, została mi ta goji do zobaczenia, ale jak na razie żadna wersja mnie nie porwała, niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba jestem ostatnią osobą, która nie próbowała tych masek i chyba czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niby mam ochotę na maski z tej serii, ale moje włosy nie tolerują oleju kokosowego, nawet w małej ilości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie miałam okazji poznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dokładnie tę samą wersję maski. Póki co jestem z niej bardzo zadowolona i marzy mi się jeszcze jedna z dodatkiem banana.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam chyba trzy lub cztery ich maski w zapasie, ale jeszcze żadnej nie używałam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze posiadam wersję bananową i jakoś hmmm mam mieszane uczucia co do niej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba jestem jedną z nielicznych która nigdy nie testowała żadnej wersji tych masek. Wiem, że są okej, ale jakoś za dużo się o nich naczytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Botanic SkinFood ma jeszcze tak rozpisane składy swoich produktów na opakowaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tej serii najbardziej lubię właśnie tę wersję. Kocham jej zapach. <3 Nie używałam tylko aloesowej, ale już czeka w zapasach :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam ją w planach :) Miałam bananową, papaję i makadamia :) Z makadamii byłam bardzo zadowolona z działania, ale zapach mnie drażnił po jakimś czasie :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam, ale była średnia... Niestety nie umywała się do bananowej ;) Teraz mam aloesową, ale w sumie też szału nie ma..

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja się bardzo lubię z tymi maskami. Miałam już trzy różne ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!