Październik zmierza ku końcowi, więc czas podsumować go ostatnim wpisem z dwumiesięcznym denkiem. Swoją drogą to już przedostatni wpis z tej serii w tym roku.. Początkowo myślałam, że minione miesiące nie będą zbytnio obfitować w zużycia, jednak ostatecznie zebrała mi się nie mała gromadka. Zwłaszcza, że zrobiłam mały przegląd kolorówki..
Mam jednak wrażenie, że ostatnio trafiło mi się sporo słabych produktów, czy nawet kilka wyjątkowych bubli! Jednak będzie też kilka fajnych produktów, z których w sumie większość to stali już bywalcy w moich zbiorach :D Bez przedłużania zapraszam do czytania! :D
Zacznę od trzech kosmetyków, których zdjęcie mi gdzieś zaginęło w akcji, ale sokole oko dostrzeże je na zdjęciu zbiorowym :D
Jeden z
niewielu kosmetyków marki, który się u mnie zupełnie nie sprawdził.
Zdzieranie było na prawdę słabe - praktycznie zerowe dla mnie.
~ Krem do rąk Anida
W sumie to
taka większa próbka, która przypadła mi do gustu. Dobrze nawilżała
dłonie i nawet z tego co pamiętam miała mocznik na drugim miejscu.
Co prawda mam swoich ulubieńców do kremowania dłoni, ale możliwe, że poszukam pełnowymiarowego opakowania na sklepowych półkach
:)
✔ Zmywacz Isana
Ulubieniec! Świetnie radzi sobie nawet z ciemnymi lakierami, czy brokatami.
~ Żel pod prysznic Balea - truskawka i awokado
Żel zdecydowanie pachniał truskawką, awokado było jak dla mnie niewyczuwalne. Mimo to, żel był na prawdę przyjemny pod względem zapachu. W kwestii działania też nie ma co mu zarzucić, bo robił co miał robić.
✘ Żel pod prysznic Biolove - smoczy owoc
Jakoś nie do końca przekonują mnie naturalne żele pod prysznic tej firmy. Mają bardzo rzadką konsystencję, przez co są niezbyt wydajne, słabo się pienią i przede wszystkim zapachy nie są szczególnie szałowe. Ta wersja i tak była lepsza od maliny, którą miałam wcześniej, ale i tak uważam, że była słabo odwzorowana i woń była nieco chemiczna.
✘ Pianka pod prysznic Balea - sernik truskawkowy
Nie jestem fanką pianek jeśli chodzi o mycie - mam wrażenie, że radzą sobie pod prysznicem słabiej niż żele. Raz na jakiś czas są okej, ale na dłuższą metę nie dla mnie. Tutaj woń była słodka i nieco mdła, dlatego niezbyt mi podpasywała.
Największym atutem tego balsamu jest zdecydowanie zapach! Do tego miał ciekawą konsystencję, przez co chętnie po niego sięgałam. Działaniem może nie powalał, ale na okres letni był całkiem fajnym rozwiązaniem.
✘ Odżywka do włosów Kallos - mango
Jak wiecie lubię maski tej firmy - jak na tak niską cenę są na prawdę fajne. Jednak wersja z mango niezbyt przypadła mi do gustu, a w końcowych tygodniach jej używania już ją męczyłam. Nie jestem bowiem zbytnią fanką tego owocu, a dodatkowo miałam wrażenie, że miała słabsze działanie od innych wersji. Zamiast 'maski' na opakowaniu pojawiła się 'odżywka' więc może coś przy niej zmieniali (?).
✔ Szampon Barwa - pokrzywowy
Widzicie go już nie
po raz pierwszy i spisuje się na prawdę fajnie :) Dobrze oczyszcza
włosy, czyli robi co ma robić. Ostatnio zauważyłam, że moje włosy się
nieco przyzwyczaiły do niego, ale i tak za jakiś czas się spotkamy po
przerwie.
Myślę, że nie przesadzę nazywając go jednym z najlepszych olejów do włosów :) Moje włosy bardzo się z nim polubiły, po jego zastosowaniu były nawilżone, dociążone i błyszczące.
Mimo, że poprzednia wersja przeciw przetłuszczaniu się włosów bardzo przypadła mi do gustu to ta okazała się dużo słabsza. Drobinki były dużo, dużo mniejsze i ciężko było sam peeling dobrze rozprowadzić tak, by dotarł do skóry głowy. Działanie więc było dużo słabsze od wcześniej wspomnianej wersji, dlatego jeśli zastanawiacie się którą z wersji wybrać to.. już wiecie ;)
Znana chyba już wszystkim wcierka i u mnie całkiem fajnie się sprawdziła. Chociaż nie spełniła wszystkich obietnic producenta to była na prawdę niezła - zwłaszcza za tak niską cenę, chętnie do niej wrócę.
✘ Arbuzowa woda Balea
Nie widziałam za bardzo zastosowania dla niej - podczas aplikacji dodatkowo dziwnie się pieniła, więc już do niej nie wrócę.
Przez przyjemny chłód jaki zapewniała maska z przyjemnością sięgałam po nią latem. Efekt po jej zastosowaniu tez nie był zły - buzia była przyjemna w dotyku i przede wszystkim zauważyłam, że miała delikatny wpływ na rozszerzone pory (wraz z innymi kosmetykami do pielęgnacji twarzy).
Ta wersja nie przypadła mi do gustu za bardzo, mimo, że na początku użytkowania zapowiadało się na prawdę dobrze. Na dłuższą metę mnie zapchała, więc nie wrócę do niej ponownie.
To co
przeszłam z tym peelingiem to dłuuuga historia. W skrócie zawartość
okazała się nie taka jaka być powinna przez co już do niego nie wrócę.
✔ Płyn micelarny Bielenda
Mój wielki hit jeśli chodzi o demakijaż, często do niego wracam - tym razem też nie było inaczej :)
Niekwestionowany ulubieniec, do którego zawsze wracam! Chwalę go za każdym razem jak go pokazuję, wiec może tym razem sobie daruję :D
✘ Krem do twarzy Ziaja
Bubel jakich mało - miałam do niego kilka podejść, ale za każdym razem miałam wrażenie, że ma negatywny wpływ na stan cery i ją zapycha. Ostatecznie zużyłam go jako balsam do ciała.
~ Podkład do twarzy Bielenda
Całkiem przyjemny podkład na lato, który kosztuje niewiele. Chociaż nie jest idealny ładnie wygląda na twarzy i jest bardzo lekki. Jednak trzeba uważać na kolory, bo 1 jest dość ciemna - u mnie była idealna latem, teraz zaczynała być już nieco za ciemna.
✘ Podkład do twarzy Ingrid
Sławy podkład za grosze, mi podczas jego używania towarzyszyły mocno mieszane uczucia. Ostatecznie mogę stwierdzić, że miłości z tego nie będzie. Trzeba było się mocno postarać, żeby wyglądał jako tako na twarzy. Kolor znowu jest dość ciemny, będzie okej tylko w cieplejszych miesiącach. Więcej spodziewajcie się na dniach w recenzji :)
~ Gabeczka do makijażu Hebe
Była całkiem fajna, chociaż miałam wrażenie, że szybko zrobiła się twarda. Ale jest tania, więc można jej to wybaczyć, może się jeszcze spotkamy :)
Hit wielu osób, a dla mnie totalny bubel! Nawilżenie jest znikome, dla mnie stanowczo za słabe. Ostatecznie zużyłam jakąś połowę opakowania, po czym zmienił się w nim zapach, więc bez żalu się rozstajemy. Więcej na pewno go nie kupię!
~ Tusz do rzęs Lash Sensational - Maybelline
Początkowo byłam nim niemal rozczarowana, bo przez mokrą konsystencję mocno sklejał rzęsy. Jak poleżał i nieco wysechł dawał całkiem niezły efekt, ale było to już praktycznie pod koniec opakowania. Jednak nie było to nic spektakularnego, więc nie wiem czy się spotkamy. Podobny efekt daje jak dla mnie sławny żółty tusz Lovely, a z podobnej półki cenowej mam już swojego ulubieńca :)
✔ Żel do brwi Lovely
Stały element mojej kosmetyczki - idealny do szybkiego podkreślenia brwi i do tego mega tani.
~ Pomadka Isa Dora - 01 Nude Attitude
Ach co to była za pomadka! Dzięki niej w końcu odkryłam swój idealny kolor na co dzień :) Piękny dzienny nude z odcieniami różu - jestem na etapie szukania tańszego zamiennika, także.. ktokolwiek widział ktokolwiek wie :D
Na koniec ostatnio zużyte saszetki.. Z powyższego grona największym hitem okazała się maseczka Vianka - jeszcze nie raz o niej wspomnę :) Miło wspominam też Soraya, która miała obłędny zapach i maski Marion, do reszty nie wrócę :)
Uff.. dobrnęliśmy do końca :)
Coś znacie? Podzielacie moją opinię?