28.9.20
Makijaż z L'oreal - podkład Infallible 24 matte cover, pomadka Brilliant Signature i tusz do rzęs Bambi Eye false lash extra black.
Muszę przyznać, że nie pamiętam kiedy pojawił się tutaj jakiś wpis na temat kosmetyków kolorowych. Powód jest raczej znany większości kobiet, które podobnie jak i ja w okresie lockdown'u nie sięgały zbyt często po produkty do makijażu. U mnie zwłaszcza podkład był omijanym produktem, dlatego tak zwlekałam z dzisiejszym postem. Teraz jednak już od kilku miesięcy ponownie wróciłam do regularnego malowania się, dlatego mogłam wypróbować dokładnie zestaw jaki Wam dzisiaj przedstawię.
Trio składające się z nowej wersji podkładu Infallible 24 matte cover, pomadki Brilliant Signature i tuszu Bambi Eye miałam okazję poznać dzięki portalowi wizaż. Najbardziej byłam chyba ciekawa maskary, która zyskała sporą rzeszę fanów. Chociaż cała trójka wydawała mi się bardzo interesująca, czy rzeczywiście taka była? O tym w dzisiejszym poście, zapraszam!
PODKŁAD DO TWARZY INFAILLIBLE 24 H MATTE COVER - L'OREAL
Zacznę od podkładu, który z tego co wiem jest odświeżeniem jednej ze starszej wersji. Nowsza zyskała dopisek matte cover. Jest to mój pierwszy podkład tej marki, więc byłam bardzo ciekawa czy jakość idzie w parze z dość wysoką ceną.
Opakowanie to wygodna, zakręcana tubka z bardzo precyzyjnym aplikatorem 'z dzióbkiem'. Dzięki niemu łatwo kontrolować ilość wyciskanego podkładu. Nie musimy obawiać się, że wydostanie się go za dużo.
Zgłaszając się do testu jak zawsze zdecydowałam się na najjaśniejszy odcień czyli 110 ROSE VANILLA. Jednak testery w drogeriach są mega pomocne, bo tutaj w ciemno słabo trafiłam. Zacznę od tego, że mimo, że jest to najjaśniejszy kolor z całej gamy to jest on dość ciemny. Dlatego u mnie musiał poczekać do lata, bo wiosną był zbyt ciemny. Dodatkowo okazało się, że ma w sobie różowe tony, których nie lubię w podkładach. Uważam, że odcień 110 nie jest zbyt uniwersalny, wręcz przeciwnie - raczej mało komu będzie odpowiadał. Wydaje mi się, że większość kobiet ma jednak bardziej słowiańską karnację, a dla porcelanowych bladziochów będzie za ciemny. Poniżej znajdziecie swatche i małe porównanie z innymi podkładami jakie posiadam - wszystkie są w najjaśniejszych z dostępnych odcieni.
Wykończenie określiłabym jako zastygające i matowe. Na plus fakt, że podkład jest dość lekki, ale dobrze kryje. Trzeba go jednak szybko dość rozprowadzać, bo szybko zastyga dając mocny mat. Sama ostatnio polubiłam bardziej satynowe wykończenia, tu po przypudrowaniu wygląda dość sucho. Dodatkowo przez to, że ciemnieje i nie stapia się ze skórą nie wygląda zbyt naturalnie na twarzy. Nie mogę mu za to odmówić dość dobrej trwałości, bo po ponad 10 h nie wyświeca się zbyt mocno, w porównaniu do innych podkładów.
Cieszę się, że dostałam ten podkład, a nie go kupiłam, bo inaczej byłabym rozczarowana. Cena regularna sięga nawet ponad 60 zł.. Jednak często można dorwać go dużo taniej w drogeriach internetowych, a teraz nawet w hebe na promocji za niecałe 35 zł (do 4.10.2020). Sama jednak nie polecam go, znam wiele lepszych i dużo tańszych podkładów.
TUSZ DO RZĘS BAMBI EYE FALSE LASH EXTRA BLACK - L'OREAL
Myślę, że większość z Was jest najbardziej ciekawa jak wypadł sławny w ostatnim czasie tusz dający efekt rzęs jak u Bambi. Samo opakowanie w kolorze srebra z ilustracją sympatycznego jelonka przyciąga wzrok na sklepowej półce, mi też od razu wpadło w oko ;) Szczoteczka jak widzicie na poniższym zdjęciu jest dość duża, silikonowa, ale sam kształt jest raczej klasyczny.
Pamiętam, że na początku użytkowaniu maskary była ona dość rzadka, więc kilka tygodni poleżała w szafce.
Widziałam, że u dziewczyn potrafi dawać na prawdę mocny - widoczny z daleka efekt. Sama mogę to potwierdzić, pod warunkiem, że nałożymy dwie warstwy tuszu. Przy pierwszej efekt jest raczej delikatny, dzienny - rzęsy są wydłużone, lekko podkreślone. Przy drugiej stają się lepiej widoczne, chociaż zdarzyło mi się, że były lekko posklejane i czułam tusz na rzęsach w ciągu dnia (jakkolwiek dziwnie to brzmi :D). Dlatego uważam, że tusz wymaga precyzji i większej ilości czasu, gdy się spieszymy może być słabym wyborem. Jedyne co mam mu do zarzucenia to słabe podkręcenie rzęs i wiem, że nie jestem jedyna, bo na wizażu jest wiele podobnych opinii :) Dużą zaletą tuszu jest jego trwałość, nie osypuje się w ciągu dnia, a demakijaż wymaga większej ilości czasu.
Regularna cena tuszu podobnie jak podkładu to ponad 60 zł. Jednak często jest tańszy w drogeriach internetowych. W hebe aktualnie kosztuje 20 zł, co myślę jest super ceną jeśli macie ochotę go sprawdzić u siebie :)
POMADKA BRILLIANT SIGNATURE 302 BE OUTSTANDING - L'OREAL
Na sam koniec zostawiłam produkt, o którym mogliście już przeczytać w jednym ze wpisów dotyczących kwartalnych ulubieńców. Domyślacie się więc, że pomadka się super u mnie wpisała, ale zanim opowiem o tym dlaczego tak ją polubiłam napiszę co nieco o kwestach technicznych.
Pomadka znajduje w bardzo ładnym, nieco eleganckim opakowaniu a'la ombre. Możemy przez nie zobaczyć także odcień pomadki.
Mój odcień pomadki to 302 BE OUTSTANDING, który opisałabym jako piękną wiśnię, czyli nieco przygaszony, ciemniejszy odcień różu. Pomyśleć, że kiedyś sięgałam po tylko jasne 'bezpieczne' kolory.. :D Uważam, że mój kolor chociaż ciemniejszy jest dość naturalny i nie rzuca się mocno w oczy. Jeśli jednak jesteście fankami jasnych dzienniaków to i takie kolory znajdziecie wśród pomadek z tej serii.
Aplikator pomadki to bardzo precyzyjne kopytko, które umożliwia precyzyjny makijaż ust. Jeszcze nie zdarzyło mi się wyjechać nim gdzieś poza kontur ust. Wykończenie pomadki jest błyszczące i muszę przyznać o dziwo bardzo przypadło mi do gustu. Może aktualnie nie jest to najlepszy wybór przez noszenie maseczek, ale u mnie w ciepłych miesiącach, gdy wychodziłam gdzieś wieczorami sprawdziła się super!
Producent opisuje pomadkę jako niewyczuwalną na ustach i długotrwałą z czym rzeczywiście się zgadzam! Mimo tego, że pomadka jest lekka i niewyczuwalna to 'wżera' się w usta i nawet po jedzeniu, czy piciu jest widoczna. Oczywiście nie ma już tego błysku, a kolor nie jest tak intensywny (błyszczyk może odbijać się na szklankach), ale nadal widać, że coś nakładałyśmy na usta. Minus to oczywiście cena, bo pomadka jest najdroższa z całej trójki, kwota dochodzi już do 70 zł.. Ale oczywiście można dostać ją taniej, w hebe aktualnie za ok. 35 zł.
Muszę przyznać, że sama pewnie nie skusiłabym się na te produkty w cenach regularnych. Dlatego cieszę się, że miałam okazję je wypróbować dzięki testowaniu na wizażu :) Zwłaszcza ze względu na błyszczyk i tusz, chociaż on akurat nie jest pozbawiony wad. Podkład najmniej przypadł mi do gustu, ale w kwestii tego rodzaju kosmetyków jestem też chyba najbardziej wymagająca..
Miałyście któryś z tych kosmetyków? Jak się u Was sprawdziły?
Zdarza Wam się kupować kosmetyki marki L'Oreal? Jeśli tak to polecacie coś konkretnego?