W ostatni dzień maja zapraszam na post z podsumowaniem moich kosmetycznych nowości z 2 minionych miesięcy. Wydaje mi się, że nie ma tego dużo, ale w ostatnim czasie miałam szczęście do wyprzedaży i udało mi się złapać kilka produktów za przysłowiowe grosze! :D Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam dalej :)
Pierwsze nowości kwietnia to miks zakupów z hebe i natury. W końcu udało mi się dorwać na promocji często polecaną maskarę Eveline Variete (15,89 zł). Balsam Yumi (16,79 zł) był na mojej wish liście na 2022 r. Planowałam kupić wersję bananową dostępną w rossmannie. Tak się jednak złożyło, że akurat potrzebowałam balsamu i na promocji w Hebe było Yumi, więc postawiłam na wersje z pompką produkowaną dla nich. Wybrałam winogrono, bo wydawało mi się oryginalne i przez to skusiło mnie na sklepowej półce. Jednak muszę przyznać, że już przy 2 użyciu byłam rozczarowana - zapach jest mocno chemiczny, zdecydowanie nie przypadł mi do gustu.. Z kolei szukając kremu do twarzy trafiłam w naturze na promocję na linii Lirene Natura. Jak wiecie uwielbiam kremy z tej serii, więc długo się nie wahałam - zwłaszcza, że nie promocji kosztował połowę ceny regularnej - 16,99 zł :D
Na zdjęciu wyżej widzicie owoce moich łowów wyprzedażowych w Rossmannie :D Żel z AA kupiłam właściwie tylko dlatego, że kosztował grosze. W cenie regularnej mnie nie kusił, ale za 4,39 zł chętnie przetestuje - a nóż okaże się świetny!? Peeling Lirene akurat poleciał do siostry, więc nie doliczam go do swoich zakupów. Natomiast ujędrniający krem do twarzy Soraya jest zdecydowaną perełką zakupów z wyprzedaży :D Od dawna miałam go na liście do wypróbowania, ale straciłam już nadzieję, że dorwę go w tzw. 'cenie na do widzenia'. Jednak miałam spore szczęście, bo jedna sztuka zapodziała się gdzieś wśród innych kremów z tej linii. W ten sposób mam naturalny krem do twarzy za.. 7,99 zł, istny deal życia!
Podczas kolejnych zakupów w Rossmannie na promocji skusiłam się na krem do rąk Lirene (6,99 zł). Poprzedni akurat się kończył, a ten wydawał się lekki i idealny na cieplejsze miesiące. Póki co mam jednak mieszane uczucia.. Nie pamiętam kiedy ostatnio używałam skarpetek złuszczających, dlatego korzystając z promocji w Hebe postanowiłam wrócić do ulubionych L'biotica (11,99 zł).
Kwiecień zdecydowanie mogę określić miesiącem kosmetycznych łupów za grosze :D Ponownie dopisało mi szczęście z Rossmannie i w cenach wyprzedażowych dorwałam kolejne produkty. Za szalone 0,99 zł kupiłam maseczkę Bielenda, którą już kiedyś miałam i bardzo miło wspominałam. Jednak prawdziwym dealem życia był krem do ciała Fluff. Kupiony za 8,65 zł (zamiast 27 zł) ze względu na zbliżający się koniec ważności. Był do końca maja, więc spokojnie udało mi się go zużyć jeszcze w terminie :)
W maju ku mojemu zaskoczeniu udało mi się dostać do pierwszego testowania na ofemini! Co prawda nie jestem wielką fanką Ziaji. Ale seria Ziaja Med mnie zaintrygowała, a do tego jest to linia oczyszczająca, więc idealnie! :D Muszę przyznać, że pierwsze testy wyszły wręcz zaskakująco dobrze!
Pierwszym zakupem maja była nawilżająca maseczka Bielenda Skin Restart. W ostatnim czasie stała się ona bardzo popularna, głównie za sprawą obłędnej konsystencji z kolorowymi kuleczkami. Obłęd dla fanów nietypowych formuł jak ja! :D Musiałam kupić skoro pojawiła się na promocji (18,99 zł). Miałam ochotę też na drugi wariant - kojący, ale póki co się powstrzymałam. Wszystko przede mną :D
Jak co roku w biedronce pojawiła się promocja z okazji dnia matki, w ramach której można było otrzymać kremy do twarzy za darmo. Wystarczyło kupić produkt z listy w określonych dniach i otrzymywało się voucher równoważny jego cenie. Jak widać można było dorwać nie tylko kremy - mi udało się 'kupić' serum Eveline z niacynamidem i kwasem salicylowym. Mega się cieszę, bo kusił mnie odkąd się pojawił :D
Ostatnie łupy maja to dwa produkty zakupione na promocji w Hebe. Podkład Eveline kusił mnie od jakiegoś czasu, wiele osób go chwaliło. Skorzystałam więc z okazji, że można było go kupić za połowę ceny (15,99 zł). Wieki nie miałam dezodorantów dove (9,49 zł), a kiedyś je uwielbiałam. Postanowiłam więc sobie je przypomnieć i kupić nowy dla mnie wariant - acai i lilia wodna. Widziałam, że sporo zapachów mnie omineło, więc mam co nadrabiać :D
W kwietniu wydałam 90,67 zł i przybyło mi 9 nowych kosmetyków. W maju 8 nowych kosmetyków, na które wydałam 44,47 zł. Myślę, że poszło mi całkiem dobrze. Po kwietniowym szaleństwie wyprzedaży w maju ograniczyłam zakupy chcąc tym samym zredukować zapasy. W kategorii pielęgnacji włosów i ciała idzie mi bardzo dobrze, bo mam już na prawdę mało produktów na zapas. W pielęgnacji twarzy jest gorzej, ale nie ma tragedii :D
Znacie coś z moich nowości? Coś szczególnie Was ciekawi?