Obserwatorzy

 Mam wrażenie, że dawno nie publikowałam tutaj maseczkowych postów - zwłaszcza biorąc pod uwagę moje maseczkomaniactwo :D Nie oznacza to oczywiście, że ich nie używałam, przeciwnie - w ostatnim czasie przybyło do mnie sporo ciekawych masek do testów, które chcę stopniowo opisywać w postach zbiorczych. Stąd takie opóźnienia, jednak zbiorcze recenzje mają dłuższy proces tworzenia :D

Dzisiaj zapraszam na pierwszą z zaplanowanych recenzji zbiorczych. Na tapetę biorę nie byle co, bo (jeszcze względnie) nowe maseczki Bielenda. Chciałam o nich napisać w miarę szybko jako, że nie widziałam zbytnio opinii o nich w internecie. 

Myślę, że zainteresują one wiele osób, bo już sam wygląd sprawia, że nie można przejść obok nich obojętnie. Co fajne każda maseczka z tej serii jest totalnie inna! Ma nie tylko inne działanie, ale i formułę! Sama miałam okazję testować wersję chłodzącą - Ice, Ice Baby, zmieniającą kolor maskę 2 w 1 z peelingiem - Kameleon Magic Mask oraz bąbelkową Prosecco Bubble Mask. Oprócz mojej trójki dostępna jest też srebrna maska w płachcie, ale sama nie jestem akurat fanką takiej formy masek.

BIELENDA ICE, ICE BABY MASK - KREMOWO - ŻELOWA CHŁODZĄCA MASECZKA

Nieco obawiałam się, że jesienna aura uniemożliwi mi przyjemność przetestowania chłodzącej maseczki. Dlatego też gdy tylko zdarzył się ciepły wrześniowy weekend przystąpiłam do testów :)

W opakowaniu znajduje się 8 g maseczki - dla mnie była to optymalna ilość do jednorazowego solidnego użycia na twarz i szyję. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to świeży zapach w którym dominował ogórek. Konsystencja była przyjemnie żelowa, nieco mętna o niebieskawym zabawieniu. Nie była przesadnie gęsta i z łatwością nakładało się ją na twarz. 

Tuż po nałożeniu nie czuć chłodzenia, ale z czasem staje się ono wyczuwalne. Najbardziej odczuwam chłodzenie podczas zmywania maseczki, jak to przy tego typu maskach bywa. Sama bardzo lubię ten efekt, który zapewnia uczucie takiego odświeżenia. Dodatkowo buzia jest gładziutka i miękka, przyjemnie ukojona i delikatnie nawilżona ♥

Cena regularna maseczki to ok. 6,99 zł, na promocji ok. 4,19 zł.


BIELENDA KAMELEON MAGIC MASK 2 W 1 PEELING + MASECZKA ZMIENIAJĄCA KOLOR

Zdecydowanie jest to najbardziej intrygująca wersja z całej trójki! Coś podobnego było już w ofercie Bielenda, bo z tego co kojarzę kiedyś dostępny był peeling zmieniający kolor.

Maska kameleon ma w opakowaniu biały kolor, podobnie jak wyżej jest jej 8 g - idealnie na jedno użycie. Konsystencja jest dość gęsta i taka 'pastowata' ze sporą ilością drobinek. Są to drobinki kwasu polimlekowego - nieco przypominają one wyglądem koround. Zapach był delikatny, ale w chwili pisania wpisu już nie pamiętam go dokładnie, więc jakoś się nie wyróżnił :D

Początkowo byłam rozczarowana, że podczas nakładania maski na twarz nie zmienia ona koloru (myślałam, że będzie to podobny efekt kolorystyczny jak w czarno - białej maseczce Nacomi). Dopiero później doczytałam, że ma się on zmienić dopiero podczas masażu twarzy drobinkami przed zmywaniem. Tak też zrobiłam i zauważyłam BARDZO subtelną zmianę koloru na jasną zieleń. Liczyłam jednak na większe wow :D 

Jeśli chodzi o działanie producent obiecuje i nawilżenie i oczyszczenie - osobiście nie wierze zbytnio w jednoczesne działanie tak skrajnych 'efektów'. Tak też było w przypadku tej maski, bo nie zauważyłam ani jednego, ani drugiego. Za to buzia tuż po zmyciu maski była wygładzona i miękka, jednak efekt nie utrzymywał się długo. Produkt 2 w 1 nie poradził sobie też z większymi suchymi skórkami z którymi się borykałam w tym okresie.

Cena regularna maski to ok. 6,70 zł. 


BIELENDA PROSECCO BUBBLE MASK - MUSUJĄCA MASECZKA

Na sam koniec zostawiłam sobie maseczkę bąbelkową o wdzięcznej nazwie prosecco :D Już na wstępie zdradzę, że jest ona łudząco podobna do wersji cloud mask mango balango od Bielenda, która nie jest już dostępna. 

Tym razem miałam wrażenie, że maski mogłoby być więcej. Zaczynając nakładanie od policzków, miałam wrażenie, że na końcu na czoło pozostało mi już niewiele maski :D Mimo, że pojemność jest taka sama jak w pozostałej dwójce i wynosi 8 g.

Konsystencja maseczki jest żelowa i lekka, podobna do tej w wersji chłodzącej, z tym, że tu ma kolor pomarańczowy. Już po nałożeniu zaczyna przyjemnie musować wytwarzając drobną piankę. Po kilku minutach ma już sporą objętość lekko łaskocząc przy wytwarzaniu bąbelków. Musowaniu towarzyszy przyjemny tropikalny zapach, bardzo podobny do tego we wspomnianej masce - chmurce. Tutaj jest on bardziej świeży przez dodatek zielonej herbaty, bardzo przyjemny i umilający aplikację ♥

Jeśli chodzi o efekty to producent nie obiecuje wiele - skóra ma być pełna energii (cokolwiek to znaczy :D), odświeżona, gładka i miękka. Rzeczywiście czuć przyjemne odświeżenie i gładkość po zmyciu maseczki. Sama nie powiedziałabym, że to maska 'bankietowa', przed ważnym wyjściem - efekty nie są oszałamiające, za to dla mnie jest idealna na wieczorne spa poprawiające humor! Sama sięgam po takie formuły właśnie wtedy, gdy chcę połączyć pielęgnację z dobrą zabawą :)

Cena regularna maski to ok. 6,99 zł.

CO SĄDZĘ O NOWYCH MASECZKACH BIELENDA? KTÓRA Z WERSJI NAJBARDZIEJ PRZYPADŁA MI DO GUSTU?

Muszę zacząć od tego, że bardzo spodobało mi się to, że każda z wersji była totalnie inna! Jako fanka nietypowych formuł byłam mega podekscytowana przy używaniu każdej z wersji. Myślę, że już te aspekty sprawiają, że warto spróbować tych maseczek. Każda saszetka jest świetnym wyborem na wieczorne relaksujące spa. Gdybym miała wybrać wersję, która sprawdziła mi się najmniej to była by to maska - kameleon 2 w 1. Zmiana koloru sprawiała, że wydawała się najciekawszą z wszystkich saszetek, a tu ten efekt był bardzo subtelny i najbardziej rozczarowujący. Działanie także mało widoczne, stąd taki wybór. Na drugim miejscu postawiłabym maskę chłodzącą, która jest świetnym wyborem na lato. Spodobała mi się jej formuła, zapach i działanie z jednej strony odświeżająco - chłodzące, ale z drugiej też lekko nawilżające. Na pierwszym miejscu umieściłabym maskę prosecco, chociaż chyba nie jestem obiektywna, bo bardzo lubię ten efekt bąbelków - iście relaksujący! Chociaż wiem, że nie wszyscy są fanami takiego musowania, wręcz przeciwnie - irytuje ich to łaskotanie :D Na poparcie mojego wyboru dodam, że wersja musująca jest bardziej 'uniwersalna' i nadaje się na każdą porę roku, a nie tylko na lato jak ice ice baby :) Nie mniej jednak uważam, że warto skusić się na całą trójkę przez ich różnorodność i oryginalność! Ale.. tylko na promocji, bo ceny regularne są jednak dość wysokie.

Znacie te maski? Jak się u Was sprawdziły? Który wariant najbardziej Was zaciekawił?

16 komentarzy:

  1. Te maseczki bardzo mnie ciekawią, jednak na razie zużywam swoje zapasy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te maseczki bardzo mnie ciekawią, jednak na razie zużywam swoje zapasy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Te maseczki bardzo mnie ciekawią, jednak na razie zużywam swoje zapasy;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prosecco na pewno wpiszę na listę do wypróbowania na przyszłość :D Lubię bąbelkowe maski :D Na razie jednak mocno trzymam się postanowienia, że zużywam te maski, które mam aktualnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj zamówiłam sobie maseczkę chłodzącą, jestem ciekawa jak się u mnie sprawdzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadza się, bielenda miała w saszetkach peeling zmieniający kolor. Miałam go i recenzowałam jakoś na początku mojej przygody z blogowaniem. Tylko, że tam kolor zmieniał się z bardzo jasnego, prawie białego w intensywny pomarańcz. Różnica była znacząca. A i same właściwości peelingujące, z tego co pamiętam, były zadowalające. Też bardzo lubię maseczki bąbelkujące i ta wersja chyba najbardziej mnie zainteresowała. Na pewno zajrzę w drogerii na dział saszetek, bo dawno żadnej nie miałam. Teraz używam tubek :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam maseczki, także cała trójka mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że ta zmieniająca kolor nie robi lepszego efektu, bo lubię takie bajery ;) Bąbelki też lubię, chyba muszę jakąś kupić, bo dawno nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno wypróbuję wariant Prosecco ze względu na porównanie jej do Mango Balango, którą kiedyś miałam i była całkiem fajne :) Chociaż de facto przed recenzją najbardziej ciekawił mnie wariant kameleon, a tutaj taki marny efekt szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też nie lubię masek w płachcie. Takie formuły chętnie bym wypróbowała, szczególnie wersję prosecco. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To chyba jedne z niewielu maseczek z Bielendy, które tak totalnie mnie nie kuszą :) Przypomniałaś mi swoją drogą, że muszę w końcu zrobić maseczkowy przegląd :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Słyszałam o nich, ale wolę większe opakowania masek 😀

    OdpowiedzUsuń
  13. Tych maseczek jeszcze nie znam, ale wydają się bardzo ciekawe, muszę koniecznie poznać tę chłodzącą i musującą ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdybym kupowała tego typu maseczki, to pewnie wybrałabym Prosecco ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawe maseczki. Ta z efektem kameleona mnie najbardziej zaintrygowała. Szkoda, że zmiana koloru nie była zbyt wyrazista. Jeśli chodzi o mnie, to nie jestem fanką maseczek do "ciapania", jak to określam. Wolę te w płachcie. Raz dwa i po sprawie. :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!