Obserwatorzy

Heeeej! :)
Maski do włosów Kallos to produkty, które kupuję praktycznie non stop jak tylko skończę poprzednie opakowanie. Nie wiem dlaczego na blogu nie pojawiła się jeszcze ani jedna recenzja na ich temat :D Miałam już kilka wersji: algową, keratynową, jagodową, wiśniową, mutiwitaminę i bananową... Najlepsze okazały się dla mnie dwie ostatnie wersje, ale to właśnie o bananowej chcę napisać dzisiaj kilka zdań. Miałam już jej minimum 2 litrowe opakowania, więc opinię o niej mam już wyrobioną. Jeśli jesteście jej ciekawe to zapraszam dalej! :)
Jeśli chodzi o opakowania to mamy do wyboru dwie pojemności: 1 litr i 250 ml. Wiem, że sporo dziewczyn nie jest zadowolona tylko z dwóch wariantów.. Mi taka litrowa pojemność odpowiada, bo wbrew pozorom jak na tak wielką ilość zużywam ją dość szybko. Głównie dlatego, że używam raczej jednej maski (nie mam kilku otwartych) i też nie żałuje sobie ilości jaką nakładam na włosy :D Ale rzeczywiście coś pośredniego mogłoby być..
Dla mnie największym minusem tych opakowań jest to, że nie są one zbyt 'wytrzymałe', po upadku zakrętka łatwo pęka.. Dlatego sama zawsze przelewam je sobie do mniejszych opakowań. 

Zapach tej maski jest dość intensywny i rzeczywiście bananowy :D Mi samej kojarzy się z bananowymi syropami dla dzieci z dzieciństwa. W kilku wersjach masek Kallos'a te zapachy były tak intensywne, że pod koniec już trudno było je znieść (np. w wersji wiśniowej), ale tu nic takiego nie ma miejsca.
Konsystencja jest dość gęsta, taka budyniowa - nie spływa z włosów. 
Maski zazwyczaj używam jako odżywki i trzymam ją krócej niż producent zaleca na opakowaniu. Mimo to efekty są takie same jak przy dłuższym trzymaniu.. Włosy z łatwością się rozczesują, są miękkie i wyraźnie wygładzone. Ładnie dociąża ona włosy i sprawia, że lepiej się układają następnego dnia. Mimo, że sobie jej nie żałuje jak wspominałam to nigdy nie zdarzyło mi się żeby przeciążyła ona moje włosy :)
Z dostępnością maski nie ma problemu, znajdziecie ją chociażby w naturze, czy hebe.. Cena waha się od 10-15 zł. Czasami np. na allegro można ją dorwać nawet za mniej niż dychę :)

Znacie ten wariant maski Kallos? Jestem ciekawa który rodzaj tej maski jest Waszym ulubionym? :)


Ps. Zdaję sobie sprawę, że jest mnie ostatnio tutaj na prawdę mało, zaplanowane wpisy także się kończą, wiec za niedługo nastanie tu pewnie chwilowa cisza... Powód jest prosty i znany pewnie większości z Was --> zbliżająca się sesja.. Mam przynajmniej nadzieję, że w przerwie miedzy semestrami czas pozwoli mi napisać coś na zapas (bo jest o czym!) i nadrobić zaległości u Was :)

25 komentarzy:

  1. Mam małą wersję, ale jeszcze nie używałam, bo otwartą mam inną. Mam duże nadzieje wobec niej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tą maskę w wersji mlecznej i bardzo miło ją wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie wygląda to tak samo, jak wykończę jednego Kallosa to kupuje następnego i też mi ten litrowy słoik szybko idzie bo nie mam pootwieranych innych masek i sobie nie żałuję ;) a ten bananowy Kallos również jest w moich ulubieńcach, zapach ma obłędny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam ten post i akurat na włosach gości ta maska.
    To mój zdecydowany faworyt. Zawsze do niej wracam😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam i bardzo się z nią polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałąm ją i faktycznie super :) mam ochotę na inne warianty

    OdpowiedzUsuń
  7. To moja ulubiona maska :) moje włosy mega po niej odżyły :)
    Kochana zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim konkursie, który organizuję z okazji urodzin bloga. Fajne nagrody do wygrania, więc serdecznie zachęcam!
    KONKURS

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam jeszcze wersji bananowej :) lubię maski Kallos i na aktualną chwilę najbardziej polubiłam się z blueberry :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam już kilka masek z Kallosa, poza tą. Muszę ją wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie miałam bananowego syropu w dziecinstwie buu ;( dla mnie jednak litr to za dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam inne maski Kallosa, ale się nie spisały.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo lubiłam ta maskę :) Ładnie pachniała. Powodzenia na sesji!

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam ją była ok :) ale i tak wolę wersję czekoladową ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam ją i jest całkiem ok ;) Zapach faktycznie przypomina syrop, który pamiętam z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja ubóstwiam Kallosy i też nie ma dnia abym nie miała żadnego w łazience...Jeden się kończy i na jego miejsce trafia od razu następny :) Również miałam sporo rodzajów a na blogu zrecenzowałam tylko ich niewielką część. Trzeba nadrobić :)
    Ostatnio wahałam się między bananową a algową i postawiłam na algową...Ja tam jednak nie widzę w tym nic straconego - następna będzie bananowa :P

    OdpowiedzUsuń
  16. Maski Kallos nigdy mnie jakoś nie kusiły.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja własnie kończę wersję wiśniową i już troszkę znudził mi się ten zapach :) Bananowej nie miałam ale jeszcze wszystko przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Też kupuję litrowe opakowania, ale używam ich jeszcze do golenia nóg :) Bananowy zapach mnie kusi! Mam własnie wersje jagodową i niestety nie wyczuwam w niej żadnej nuty tych owoców. Na moje włosy najlepiej działała wersja Hair Pro-Tox :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Najpierw kupiłam małą wersję, pokochałam i kupiłam dużą :) Też używam jej częściej i krócej, żałuję tylko, że wywaliłam małe opakowanie, bo muszę trzymać w dużym co jest trochę nie wygodne pod prysznicem ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam mniejszą wersję tej maski, ale na moich włosach średnio się sprawdza, chociaż pachnie obłędnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!