Heeeej :)
Nie ma chyba osoby, która przynajmniej nie słyszałaby o żelu aloesowym. Kilka miesięcy temu najpopularniejszą wersją była ta z apteki, a teraz prym wiedzie żel azjatyckiej firmy Holika holika. Sama dość długo nosiłam się z planem jego zakupu, ale w końcu się udało :) Używam go już od wiosny, więc mogę już co nieco o nim powiedzieć. Jeśli jesteście ciekawe czy i dla mnie okazał się hitem to zapraszam do czytania! :)
Opakowanie to plastikowa, zielona butelka w kształcie liścia aloesu. Z jednej strony świetnie się prezentuje, ale z drugiej dostrzegam w niej kilka wad.. Przede wszystkim plastik jest bardzo twardy i kontrolowanie ilości kosmetyku jaka wydostaje się z opakowania jest praktycznie niemożliwe. Często wydostaje się go zbyt dużo.. Obstawiam, że pod koniec opakowania może być też spory problem z wydobyciem resztek produktu.
Dodatkowo egzemplarz 250 ml jest dość wysoki przez co miałam problemy z jego umieszczeniem w łazienkowej szafce. Fajnie, że posiada on zabezpieczenie w postaci naklejki - dzięki temu mamy pewność, że nikt nie próbował przed nami dobrać się do zawartości.
Zapach żelu jest przyjemny - świeży, delikatny, ogórkowy. Myślę, że zadowoli niemal wszystkich :) Konsystencja jest typowo żelowa, szybko się wchłania i nie pozostawiając po sobie śladu. Nawet jeśli produktu wyciśnie się nam zbyt wiele to i tak nie musimy czekać wieków na wchłonięcie.
Jeśli chodzi o zastosowanie to aloes jest bardzo wielofunkcyjnym i uniwersalnym produktem. Producent wymienia sporo zastosowań tego kosmetyku o których możecie przeczytać na zdjęciu wyżej. Sama stosuje go głównie jako zamiennik kremu do twarzy. Lato miałyśmy w tym roku dość ciepłe, więc świetnie sprawdzał się w upalne dni, kiedy nie miałam ochoty nakładać na twarz treściwych konsystencji. Sięgałam po niego szczególnie chętnie po całym dniu na dworze, czy np. po aktywności fizycznej. Wtedy doskonale koił on cerę i dawał uczucie przyjemnego chłodu. Często nakładałam go też w większej ilości jako maseczkę. Jeśli chodzi o nawilżenie to było ono na przyzwoitym poziomie. Na lato sprawdzał się całkiem nieźle (chociaż na początku byłam nieco rozczarowana), ale podejrzewam, że zimą u mnie solo nie dałby rady. Bowiem moja cera w zimie potrafi być na prawdę sucha, więc wtedy mógłby się dobrze sprawdzić jedynie jako dodatek do kremów.
Często stosowałabym go także pod olej podczas olejowania włosów, gdzie 'wzmacniał' i zwiększał jego działanie oraz na skalp. W drugiej roli świetnie go nawilżał i łagodził wszelkie podrażnienia. Wiem, że sporo dziewczyn stosuje go także z powodzeniem na końcówki włosów, jako dodatek do masek (co i mi się zdarzyło) czy do ujarzmienia 'baby hair'.
Dodatkowo bardzo fajnie łagodzi podrażnienia po goleniu. Wiele dziewczyn także lubi go używać jako balsam, ale dla mnie jest to już mało ekonomiczne rozwiązanie, bo musimy go nałożyć więcej niż zwykłego balsamu.
Jak widzicie rozwiązań jest na prawdę wiele, pewnie o części z nich nawet zapomniałam wspomnieć :D Jest to na tyle uniwersalny kosmetyk, że sprawdzi się świetnie np podczas wyjazdu. Sama byłam nim nieco rozczarowana na początku, bo po tak wielu 'ochach i achach' liczyłam na nie wiadomo co.. Jednak z czasem bardzo go polubiłam i nie raz w gorącą pogodę jego działanie było wręcz zbawienne. Chociaż myślę, że zimą już nie sprawdziłby się u mnie tak fajnie.
Ceny żelu są różne - zdarza się, że dochodzą do 35 zł. Sama kupiłam go za 20 zł w hebe i na takich promocjach warto go szukać, żeby nie przepłacić :)
Jestem ciekawa teraz żelu ze skin79 - dajcie znać czy macie porównanie produktów tych dwóch firm :)
Znacie ten kultowy już żel? Jak sprawdził się u Was?
Ja go bardzo lubię, ale o tym wiesz, bo czytałaś moją recenzję ;) Nie miałam problemu z wydobyciem resztek produktu, ale mi ogólnie opakowanie nie przeszkadzało i nie narzekam na twardy plastik, bo wystarczyło lekko nacisnąć, żeby wydobyć produkt :) Następny żel kupię pewnie ze Skin79, to będę miała porównanie. Chociaż cenowo na pewno lepiej wypada Holika :)
OdpowiedzUsuńNo tak wystarczyło docisnąć, ale też jak docięłaś to nie raz wydobywał dużo, za dużo produktu. Co do skin79 to w tych mniejszych wersjach w tubkach pewnie cenowo wychodzi podobnie do HH :)
UsuńNie sprawdził ;D u mnie na włosach było siano dzieki niemu:D
OdpowiedzUsuńMnóstwo pozytywnych opinii słyszałam o tym żelu. Niesamowicie mnie kusi, tak często widzę go w drogeriach a jakoś nadal nie miałam okazji go poznać. Muszę w końcu go kupić i wypróbować na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńJa należę do tych, u których czysty aloes nie wywołuje niestety przyspieszonego bicia serca. Napaliłam się jak Ty, poużywałam trochę w różnych konfiguracjach i... nadal nie dostrzegam jego geniuszu. Nie mogłam go wykorzystywać w roli zamiennika kremu, bo nie podobało mi się uczucie ściągnięcia po ekspresowym wchłanianiu. Uwielbiam aloesowe szampony, ale w roli samodzielnego produktu na razie się do niego nie przekonałam (chociaż bardzo bym chciała, żeby skończyło się jak u Ciebie ;))
OdpowiedzUsuńSzampon aloesowy niedawno dopiero wypróbowałam, ale faktycznie jest super! :) Co do żelu to też nie mogę powiedzieć, że jest dla mnie geniuszem :D Ale na lato - bardzo przyjemny :)
UsuńMuszę go w końcu kupić i wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMiałam go i mam podobne odczucia ;)
OdpowiedzUsuńPróbowałam go na róże sposoby i mnie nie zachwycał, ale od kiedy mieszam go z olejem i nakładam na skórę głowy na noc, nagle się polubiliśmy :P
OdpowiedzUsuńooo widzisz ja nakładam go solo, bo olej toleruję tylko do olejowania włosów :D Ale nie słyszałam o Twoim sposobie :)
UsuńMiałam ten żel i głównie stosowałam go na podrażnioną skórę jako ukojenie, wtedy sprawdzał się u mnie najlepiej :) Na ten moment mam taki z Balea, ale chętnie jeszcze wypróbuję ten ze Skin79, bo jeszcze go nie miałam :)
OdpowiedzUsuńOoo zaciekawiłaś mnie tym z Balea - jak się sprawdza?
UsuńPodczas pobytu w Polsce już miałam go kupować jednak coś mnie odwiodło.. i teraz tak cholernie żałuję :P naprawdę zapowiada się bardzo ciekawie i muszę go wypróbować bo jest naprawdę wielofunkcyjny :)
OdpowiedzUsuńwiele o nich czytam, nie ufam jednak uniwersalnym produktom no chyba, że olejkom
OdpowiedzUsuńU mnie dobrze się sprwawdziłw upały do ciała
OdpowiedzUsuńwiele razy czytałam o tym żelu aloesowym, ja używam różnych i tylko na skórę po depilacji, nie testowałam na twarz czy włosy
OdpowiedzUsuńKusi mnie też żel (lub innej marki) już od dawna, chyba wreszcie go kupię, bo uwielbiam aloes sam w sobie jako roślinkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Juliet Monroe :)
Ja go stosuję głównie na twarz, oparzenia i ugryzienia owadów. Do włosów nie jestem przekonana. Mam z nim taką love hate relationship. Czasem się nim zachwycam, czasem nie robi na mnie wrażenia.. bywa i tak ;)
OdpowiedzUsuńRegularnie używam tego ŻELU do pielęgnacji mojej suchej skóry - bardzo go lubię - jest świetny :)
OdpowiedzUsuńMiałam go w mini opakowaniu i kiedyś, chyba nawet na Sylwestra ;p wypadł mi z szafki i rozbił się w drobny mak. U mnie żel aloesowy nie ma zastosowania w ciągu roku. Używam ich głównie latem na podrażnienia, poparzenia - ale to już wiesz ;) Moje włosy nie lubią aloesu, bardzo się po nim puszą, buzia też nie przepada - taki los ;) Nie podzielam zachwytów ;)
OdpowiedzUsuńTego nie miałam, mam ze skin79 i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMam na niego ochotę od dawna tak samo jak na wersję z bambusem!
OdpowiedzUsuńDla mnie jest zupełnie obojętny, chyba tylko to łagodzenie podrażnień faktycznie przynosi u mnie rezultaty :)
OdpowiedzUsuńNie miałam go jeszcze mimo że to hit na wielu blogach. Na początku czułam do niego pociąg, ale potem mi przeszło :)
OdpowiedzUsuńMam ten sam żel aloesowy i od dwóch dni używam go rano pod oczy. Efekt jest rewelacyjny, a skóra przyjemnie nawilżona :)
OdpowiedzUsuń