Heeej :)
Jak Wasze przygotowania do świąt? Muszę przyznać, że sama się bardzo cieszę na ten czas, kiedy mogę nieco zwolnić tempo i cieszyć się chwilą :) Zanim jednak zabiorę się za przygotowania do nich przychodzę do Was z zapowiadanym już kilka razy porównaniem nowych maseczek od Lirene. Muszę przyznać, że zdjęcia nie będą szczególnie udane, bo robiłam je na szybko (na dodatek w deszczu :D) nie mogąc doczekać się użycia masek..
Na początek ogólne uwagi, łączące wszystkie rodzaje tych maseczek:
- Każda z nich znajduje się w saszetce i jej pojemność to 10 g. Jak dla mnie taka ilość jest nie co za duża na jednorazowe użycie, bo często miałam wrażenie, że marnuję resztki maseczki. Mimo, że nakładałam naprawdę grubą warstwę to i tak zawsze coś mi zostawało. Planowałam rozdzielać je na pół, ale wydaje mi się, że wtedy byłoby z kolei jej za mało :D
- Maseczki należy zmieszać z wodą, nałożyć na twarz, a potem ściągnąć jednym ruchem. Tutaj duży + dla marki za miarkę na opakowaniu z ilością wody jaką należy wlać do maseczki (zobaczycie ją na dalszych zdjęciach). Należy je dość szybko mieszać, bo łatwo gęstnieją - w sumie mi chyba przy żadnej nie udało się uzyskać 'masy' bez grudek.. Samo ściąganie jest praaawie bezproblemowe, mnie nieco denerwowały suche krańce masek - tam trzeba było wspomóc się wodą, czy peelingiem.
- Zapach zależał od rodzaju, ale wszystkie miały taką specyficzną 'algową' woń, jeśli miałyście algowe maseczki będziecie wiedzieć o co mi chodzi.. :P
Po tym wstępie opiszę krótko każdą z maseczek od najlepszej do najsłabszej. Myślę, że to będzie fajne rozwiązanie szczególnie dla tych, którzy nie mogą się zdecydować, jaką wersję wybrać :)
Miejsce 1 - Regenerująca maska z olejkiem rozmarynowym
Najlepsza z całej 5 okazała się o dziwo wersja z olejkiem rozmarynowym. O dziwo, bo akurat najmniej mnie ciekawiła z wszystkich dostępnych wersji.. Zapach miała ziołowy - dość intensywny, chyba najbardziej wyczuwalny z wszystkich wariantów. Porównałabym z maścią rozgrzewającą, tudzież olejkami eterycznymi stosowanymi przy przeziębieniu. Nawet po jej użyciu w łazience rozchodziła się ta specyficzna woń - więc myślę, że byłoby to fajne rozwiązanie jak mamy np. katar :D Sama proszek był koloru zielonego z zatopionymi podejrzewam listkami rozmarynu. Jednak co mnie w niej zachwyciło to działanie - cera po użyciu była wyraźnie zregenerowana i odżywiona. W okresie jej stosowania akurat moja cera miała gorszy dzień, a po ściągnięciu niedoskonałości były jakby mniej widoczne, a cera wygładzona i jakby napięta. Jak dla mnie super, a co więcej efekt był widoczny nawet jeszcze przez kolejne dni :)
Miejsce 2 - napinająca maska z 24k złotem i perłą
Tutaj proszek był kremowy i połyskiwał złotymi i białymi drobinkami, wyglądało to więc mega :D Działanie w sumie było podobne do wersji z 1 miejsca, nie widzę większych różnic pomiędzy nimi. Ale myślę, że ta wersja była fajną opcją przed większym wyjściem, chociażby świętami czy sylwestrem :) Miałam bowiem wrażenie, że dodatkowo rozjaśniała cerę.
Miejsce 3 - algowa maska głęboko nawilżająca
Ta wersja z kolei miała niebieski kolor i intensywnie dało się wyczuć miętowy, mentolowy zapach. Podczas noszenia jak można się domyśleć dawała dość mocne uczucie chłodu. Jest więc ona idealnym rozwiązaniem na lato, albo po prostu relax po intensywnym dniu. Po zdjęciu dawała uczucie odświeżenia i ukojenia - uspokojenia cery. Nawilżenie też było zauważalne, ale jak dla mnie nie było jakieś mocne. Być może stosując ją przez dłuższy czas byłoby lepsze :)
Miejsce 4 - glinkowa maska głęboko oczyszczająca
Wersja oczyszczająca miała intensywny, cytrusowy zapach - mówiąc szczerze nieco chemiczny. W proszku znowu były zatopione jakieś małe drobinki, ale trudno tutaj ocenić co to tym razem mogłoby być :D Po użyciu twarz była delikatnie zmatowiona, wygładzona, a pory jakby oczyszczone. Chociaż nie jest to jakiś efekt detoksu jak po glince, jeśli wiecie o co mi chodzi. Jest łagodniejszą wersją :)
Miejsce 5 - rewitalizująca maska z witaminą c
Na koniec wiśniowa wersja - tutaj liczyłam na super zapach, a najbardziej się zawiodłam, bo był on chemiczny. Miałam też wrażenie, że efekt 'po' nie utrzymywał się tak długo jak w poprzednich wersjach. Jednak zaraz po użyciu cera była ukojona i delikatnie wygładzona.
Jak widzicie część wersji bardzo przypadła mi do gustu, druga nieco mniej, ale mimo wszystko jestem zdecydowanie zachwycona tymi maskami ♥ Nie przeszkadza mi wcale to, że trzeba je samemu przygotować - nie mam z tym najmniejszego problemu i nawet to lubię :) Jest to super rozwiązanie na 'wieczór spa'. Jedyne do czego mogę się przyczepić to cena - kosztują ok. 12 zł, a wersja złota bodajże 13 zł. Jak na jednorazowe użycie jest to jednak dość sporo.. A jak Wy uważacie?
Znacie je? Jeśli tak - jak wygląda Wasz ranking? Jeśli z kolei nie - która wersja Was kusi? :D
Te saszetkowce tyle kosztują? Ja obstawiałam max 3 zł ;D
OdpowiedzUsuńTyle, tyle :D Eee nie no dobra połowa ich ceny jest dla mnie do zaakceptowania :D
Usuńo kurcze, wisienkowa ostatnia a ja chciałam ją przetestować :(
OdpowiedzUsuńTo że ostatnia nie znaczy, że zła - tak jak pisałam ogólnie jestem baaaaardzo zadowolona z tych masek, wiśniowa po prostu wyszła najsłabiej porównując ją z innymi wersjami :)
UsuńTo teraz mnie zasmuciłaś bo kupiłam wersję z wiśnią a tu się okazuje, że wypada najsłbiej ;( ale i tak sama przetestuję i zobaczymy jakie będą efekty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Najsłabiej z wszystkich wersji, ale i tak jest bardzo fajną maską :D
Usuńnie znam ich, ale jakoś niespecjalnie mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńTe maseczki od jakiegoś czasu mnie kuszą (w sumie od momentu, gdy weszły na rynek jako nowości), ale właśnie przez dość dużą, jak na tego typu produkty cenę, jeszcze ich nie testowałam. Może właśnie dzięki Twojemu rankingowi wybiorę sobie jakąś jedną do przetestowania :)
OdpowiedzUsuńbardzo polubiłam te maseczki lIRENE.
OdpowiedzUsuńTrochę drogo jak na takie saszetki :) Chociaż chciałabym wypróbować to świecące złotko :D
OdpowiedzUsuńJa dostałam kilka w prezencie ale jeszcze ich nie używałam i nie wiedziałam że są takie drogie :P
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam ale jakoś nie lubię masek peel off;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do siebie na nowy post!
Nie znam maseczek z Lirene, lubię peel off, ale te są dość drogie :(
OdpowiedzUsuńMnie kusi kilka wersji, ale cenowo nie wypadają fajnie... :/
OdpowiedzUsuńZ ceną trochę pojechali po bandzie... Ale różnorodność tak duża, że każde byłby w stanie dobrać wersję dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMoja skóra nie lubi masek peel off, chyba nie trafiłam na taką, która by jej nie rozdrażniała :P
OdpowiedzUsuńNie miałam ich wcześniej.
OdpowiedzUsuńmaska oczyszczająca to coś zdecydowanie dla mnie :) zostaję tu z Tobą na dłużej i pozdrawiam Cię serdecznie kochana! :*
OdpowiedzUsuńspora cena, jednak warto się nad nią zastanowić :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
Ooo nie znam, aczkolwiek chętnie poznam :) Mam nadzieję, że w najbliższym czasie :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski peel off, muszę je wypróbować :) choć cena trochę zniechęca ;)
OdpowiedzUsuńDrogawe troszkę :D
OdpowiedzUsuńjak na takie maseczki to są drogie. Ja ostatnio lubię te w płachcie :)
OdpowiedzUsuń