Peelingi Lirene nie są dla mnie jakąś nowością, bo do tej pory miałam kilka ich wersji - grejpfrutową, żurawinową, brzoskwioniową i mango. Co więcej bardzo je lubię, a pierwsza z wymienionych wersji była moją ulubioną i nawet pisałam o niej osobną recenzję (tutaj) 3 lata temu (!). Była ulubioną, bo ostatnio zauważyłam, że 'starych', znanych mi wersji nie ma już na półkach, a pojawiły się nowe wersje - kawowa, mango i morska. Mój wybór wersji był niemal oczywisty - skusiłam się na 'morskie minerały'. Uznałam, że warto odświeżyć nieco recenzję tych peelingów i przy okazji napisać jak nowa wersja peelingu solnego wypada na tle tych starych :) Także jeśli jesteście ciekawe mojego zdania na temat tych nowości to zapraszam do czytania!
Pierwszą zauważalną zmianą jest nowy wygląd peelingu. Wcześniej opakowanie było białe z grafiką przedstawiającą dany zapach. Teraz jest bardziej kolorowo - całość jest w kolorystyce dopasowanej do konkretnej wersji. Samo opakowanie w sumie nie uległo zmianie - nadal jest to miękka tubka o pojemności 200 g zamykana na klik, więc bardzo wygodnie :)
Zapach jest czymś nowym, bo w poprzednich wersjach nie znalazłyśmy mojej wersji - minerały morskie. Jak niejednokrotnie wspomniałam bardzo lubię takie wonie w kosmetykach latem, ale tutaj nieco zostałam rozczarowana. Zapach jest co prawda morski, ale bardziej perfumowany, jakby nieco mydlany. Nie jest to do końca morska woń jaką lubię, ale też nie jest jakaś zła, bardzo możliwe, że trochę się czepiam :D
Konsystencja jest znowu podobna do tej w starych wersjach. Jest dość gęsta z mnóstwem zatopionych drobinek, które robią robotę. Co prawda tym razem jest to peeling solny, a nie cukrowy jak w poprzednich wersjach jakie miałam, ale nadal daję radę. Mam wrażenie, że drobinki rozpuszczają się nieco szybciej niż te cukrowe, ale zanim to zrobią jestem w stanie wykonać konkretny masaż. Na plus to, że mnie nie podrażniły, ani nie piekły przy jakichś rankach, co często zdarza się przy tym typie produktów :) Skóra po użyciu peelingu jest wygładzona, odświeżona i delikatnie nawilżona. Warto zwrócić właśnie uwagę na delikatny film jaki zostawia, który nie jest w żaden sposób tłusty, ale właśnie taki przyjemny - delikatnie nawilżający. Dzięki niemu możemy sobie nawet darować balsamowanie :)
Cena peelingu w wersji minerały morskie to ok. 19 zł. Warto zwrócić uwagę na to, że teraz cena zależy od konkretnej wersji zapachowej, mango jest za ok. 17 zł, a kawa za ok. 20 zł. Wcześniej nie było różnic i wydaje mi się, że były one nieco tańsze.. Oczywiście można je znaleść nieco taniej, nawet ostatnio widziałam je w Rossmannie za 11 zł.
Ogólnie nie zaważyłam, żeby wraz ze zmianą wersji zmieniłoby się i działanie produktu - nadal są to świetne, konkretne zdzieraki jak lubię! :) Jednak nie ukrywam, że będzie mi brakowało np. wersji grejpfrutowej, którą tak lubiłam.
Znacie peelingi tej marki - w nowej lub jeszcze starej wersji? :)
Jakie peelingi do ciała same możecie mi polecić?
Pamiętam starą recenzje :D Fajnie, że nadal jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńJaka ładna nowa szata graficzna, nie miałam, ale chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPeelingu nie miałam, ale znam :) Dobrze, że nadal działa :)
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy peelingu z lirene :) raz tylko do twarzy
OdpowiedzUsuńNie przepadam za peelingami solnymi. Raz się do nich uprzedziłam i teraz ciężko wrócić ;). Ale peelindi do twarzy lirene ma super :)
OdpowiedzUsuńPamiętam starą wersję tych peelingów i muszę przyznać, że nie miałam pojęcia o nowych! Wybrałaś ciekawą opcję, ja pewnie postawiłabym na mango przez zamiłowanie do owocowych zapachów! :D Chociaż muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tą morską pozycją i sama sprawdzić czy rzeczywiście ma mydlane aromaty :D Lubię, gdy peelingi właśnie zostawiają taki delikatny efekt filmu na skórze, muszę koniecznie wypróbować nową wersję <3 Sama mogę Ci polecić peelingi z Organic Shop. Ostatnio zdenkowałam malinowy, a teraz zabrałam się za testowanie kawowego :)
OdpowiedzUsuńJa akurat za mango nie przepadam, jako za jedynym chyba z takich owocowych zapachów :D Te z OS znam, nawet ostatnio o nich u Cb wspominałam. Muszę popróbować inne wersje, bo moje - algi i trawa cytrynowa nie były jakieś szałowe :)
UsuńW ogóle nie znam peelingów Lirene, ale przyznam, że mam chęć się skusić i sprawdzić jak będą u mnie działały, szczególnie, że peelingi to jedne z moich ulubienszych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńDawno nic od nich nie miałam, a peelingów ostatnio jakoś mniej używam, może w końcu na urlopie wrócę do systematyczności :P
OdpowiedzUsuńPeeling tej marki mialam ale inny. Ten ma fajny kolorek :D
OdpowiedzUsuńZ Lirene nie miałam jeszcze żadnego peelingu :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wygląda ten peeling. Ja osobiście nie miałam nigdy żadnego kosmetyku z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
https://w-pogoni-za-idealem.blogspot.com/
Mnie bardziej kusi wersja kawowa albo mango, ale poczekam zdecydowanie na promocję :) Miałam kiedyś chyba grejprut albo brzoskwinię i były całkiem spoko :)
OdpowiedzUsuńBrzoskwinia ze starych wersji była najsłabsza moim zdaniem, ale grejpfrut wymiatał :D
UsuńJa kosmetyków Lirene nie miałam taaaaaaaaak daaaaawno, że nie mam pojęcia, co tam się u nich na produkcji wyprawia i co takiego tworzą. Może się skuszę, bo lubię mocne zdzieraki, więc skoro mówisz, że są dobre, to chętnie sprawdzę na sobie którąś z wersji (za wyjątkiem kawy - ten zapach odpada na starcie) :)
OdpowiedzUsuńTeż u mnie kawa odpada, więc z tego względu trochę, żałuję że zmienili te peelingi. W starych wersjach więcej zapachów mi opowiadało, a teraz szału nie ma :P
UsuńTak myślę, ale chyba jednak nie miałam peelingu z Lirene, a może uda mi się użyć tych nowych. Ja bardzo lubię z Avonu morze martwe peeling fajny ździerak :)
OdpowiedzUsuńNiby peeling solny, a na pierwszym miejscu w składzie cukier :D
OdpowiedzUsuńPeeling chętnie bym wypróbowała, bo lubię konkretne zdzieraki :)
Haha o jaaa fakt! Dopiero teraz zwróciłam uwagę na skład, serio :D
UsuńJa rzadko siegam po te marke. Czesto okazuje sie w moim przypadku niewypalem.
OdpowiedzUsuń