Heeeeej :)
Sierpień (w sumie jak co roku) okazał się bardzo gorącym miesiącem - nie wiem jak Wy, ale ja właśnie w takie upalne dni nie mam zupełnie ochoty na nakładanie makijażu. Z chęcią za to sięgam w tym okresie po matujące kremy do twarzy. Tym razem skusiłam się na krem z serii zielona herbata Bielenda. Zanim go wypróbowałam słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii na jego temat, a dodatkowo jak wiecie bardzo lubię kosmetyki tej firmy. Moje oczekiwania były więc na prawdę spore, a czy krem im podołał dowiecie się czytając ten wpis ;)
Krem kupujemy w standardowym kartoniku ze wszystkimi interesującymi nas informacjami. Właściwe opakowanie to już szklany słoiczek o pojemności 50 ml, które jest dodatkowo zabezpieczone sreberkiem. Sam wygląd jest minimalistyczny idealnie dopasowany do swojej serii.
Co mnie urzekło zaraz po otwarciu kremu do jego konsystencja - lekka i żelowa. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam właśnie takie lekkie musy - zwłaszcza latem! ♥ Co prawda zużywają się one dużo szybciej niż standardowe kremy, ale ich nakładanie jest z pewnością duuuuuużo przyjemniejsze :)
Zapach kremu jak i w sumie całek serii jest bardzo świeży, nie będę zbyt odkrywcza mówiąc, że czuć tutaj wyraźnie zieloną herbatę :D Znowu muszę przyznać, że to kolejny aspekt przemawiający za tym kremem na lato :) Myślę, że większość osób będzie z zapachu zadowolona, mało osób będzie nim rozczarowanym.
Muszę przyznać, że gdy czytałam opis producenta to wydawał mi się to krem stworzony wręcz dla mnie. Jestem posiadaczką cery mieszanej z tendencją do przebarwień, niedoskonałości i błyszczenia, więc krem trafiony idealnie! A jak się u mnie sprawdził? Zacznę od tego, że stosowałam go zarówno na dzień jak i na noc, jako że nie jestem zwolenniczką otwierania dwóch kremów na raz :) Dzięki niesamowicie przyjemnej konsystencji krem przyjemnie się rozprowadzał i ekspresowo wręcz wchłaniał. Co do matu to początkowo byłam nieco zawiedziona, bo nie jest to jak dla mnie krem mocno matujący, nie daje na pewno takiego porządnego zmatowienia jak tołpa. Powiedziałabym, że jest to bardziej efekt 'satynowej miękkości i wygładzenia' o którym mówi producent :D
Z czasem jednak coraz bardziej byłam z niego zadowolona pomimo tego, że mat nie utrzymywał na skórze się długo. Podczas jego stosowania bowiem moja cera była w bardzo dobrej kondycji. Mimo, że nie jest to krem nawilżający typowo to nie narzekałam podczas jego stosowania na suche skórki. Przeciwnie cera była przyjemnie gładka i miękka. Dodatkowo pozytywnie wpływał on na niedoskonałości, których pojawiało się zdecydowanie mniej moim zdaniem. Co więcej podczas jego stosowania całkowicie zrezygnowałam z ukochanego serum z kwasami także Bielendy. Tak więc stan mojej cery był wyłącznie zasługą kremu.
Z dostępnością kremu nie powinno być problemu - kupicie go chociażby w Rossmannie czy hebe. W cenie regularnej kosztuje ok. 19 zł, ale często można dorwać go taniej na promocjach. Muszę przyznać, że warto, bo jest to jeden z lepszych kremów jakie miałam okazję stosować. Zresztą cała seria moim zdaniem zasługuje na uwagę, a miałam okazję wypróbować także płyn micelarny i maseczkę peel off i oba produkty miło wspominam :)
Znacie już ten krem? Co z serii 'zielona herbata' możecie mi polecić?
Moim ulubionym kremem z bielendy jest ten z białą glinką :)
OdpowiedzUsuńKusisz tym kremem, ale wkrótce jesień i kremik mógłby być wówczas dla mnie zbyt lekki :P
OdpowiedzUsuńu mnie ten krem się sprawdził idealnie :D nawet doczekał się recenzji na blogu :D
OdpowiedzUsuńJa go zużyłam w zeszłym miesiącu i w 100% się zgadzam z Twoją recenzją. Świetny zapach, ekstra konsystencja i suuuuper działanie. Nawet nie żałowałam braku matu bo efekt na twarzy i tak bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńMam skórę mieszaną ale bardziej w kierunku suchej także chyba byłby niestety za mało nawilżający dla mnie:(:*
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę tego kremu i pozytywnie mnie zaskoczył, mam zamiar kupić pełnowymiarowe opakowanie :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kremami do twarzy choć już czas zacząć ich używać :) miałam jakiś czas temu tonik z tej serii i całkiem spoko jeśli chodzi o zapach ale tak jakby twarz trochę się kleiła po nim...
OdpowiedzUsuńTen krem to chyba coś idealnie dla mnie! Zainspirowałaś mnie i chętnie go wypróbuję ;* Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZ tej serii miałam serum na noc, było ok, ale na krem raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńMiałam ten kremik i wspominam dobrze, choć nie poczułam do niego wielkiej miłości i nie wróciłam ponownie 😊
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym kremem ^^ Muszę kiedyś przetestować :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Matujące kremy u mnie zupełnie się nie sprawdzają ;) Ja to oprócz kremu bardzo często sięgam jeszcze po bazę nawilżającą :D Kiedyś chyba miałam podobny kosmetyk, ale zdecydowanie mi nie służył :D Od Bielendy chyba nigdy żadnego kosmetyku nie miałam :D No, z wyjątkiem tych pachnących masła do ciała, które też mi nie pasowało :D
OdpowiedzUsuńNa temat tego kremu czytam zawsze pozytywy i pomimo moich częstych uczuleń/podrażnień/wysypów po kremach drogeryjnych postanowiłam spróbować. Żeby nie był samotny kupiłam też od razu niebieski z serii aloes z kokosem. Dla mnie skończyło się źle - standardowy wysyp. W tamtym okresie miałam jeszcze problemy alergiczne i byłam idiotką, że sięgnęłam wtedy po kremy drogeryjne:D Szaty graficzne nowych serii bardzo mi się podobają i mimo, że pielęgnacja Bielendy średnio się u mnie sprawdza to płyny micelarne mają jedne z lepszych (w tym przedziale cenowym).
OdpowiedzUsuńAloes mnie też kusi :) Ja akurat nie mam problemu z używaniem drogeryjnych kremów, bo nigdy mnie nie wysypuje itd. Ogólnie mam raczej mało wrażliwą cerę, mało co jest w stanie jej zaszkodzić :) Taaak, płyny mają świetne! Zresztą ja lubię ogólnie ich kosmetyki, wiele z nich się u mnie super sprawdziło.
UsuńOj, żeby tylko na nakładanie makijażu! Ja to w trakcie fali upałów nie mam ochoty absolutnie na nic, nawet malowanie paznokci:D Najchętniej leżałabym odłogiem, czekając na chłodniejszy dzień:D Nawet na trening ciężko się zebrać...
OdpowiedzUsuńKremik zapowiada się obiecująco, szczególnie że ma taką przyjemną konsystencję. Miałam kiedyś krem z Bielendy, co prawda został wycofany, ale pamiętam, że również świetnie się wchłaniał. Na pewno bym dała się na niego namówić, gdyby nie fakt, że dzisiaj złożyłam zamówienie na 3 pary butów opiewające na 100zł :D Obiecałam sobie, że następne zakupy w listopadzie xD Kremik, jak i peel offa (skoro mówisz, że miło wspominasz, muszę wypróbować!:D) wpisuję na swoją wish listę pt. "Kupię jak będę przy kasie" <3 W listopadzie mam urodziny, więc jak znalazł sobie coś z listy sprezentuję. Trzeba jakoś walczyć ze swoim zakupoholizmem, zresztą mam tyle produktów do zrecenzowania w kolejce (i do wypróbowania! Serio, nakupowałam i jeszcze nie było kiedy wypróbować!), że do listopada powinno wystarczyć i bez kolejnych zakupów:D
Pozdrawiam!
Tov :)
Haha masz rację! Też nie malowałam dawno paznokci, ale w sumie trochę też z innych względów :D Ale jakoś tak bardzo za tym nie tęsknię, a to u mnie dziwne, bo lubię zmieniać kolory na paznokciach i robię to ogólnie często :D
UsuńSzalona kobieta z Ciebie :D hahah Ja próbuję wytrwać aktualnie do października bez zakupów.. No dobra - nie tak całkiem bez, ale staram się w końcu wytrwać w postanowieniu zmieszczenia się w 50 zł miesięcznie i ogólnie wydawania mniej :P Mi pomaga też brak Rossmanna, hebe i natury w moim mieście, które mam tylko w mieście gdzie studiuje. Tak to byłoby na pewno ciężej :D Maska jest przyjemna, ale dużo bardziej polecam np. płyny, zresztą planuję post na temat kosmetyków tej marki osobny post, bo bardzo je lubię! :)
Zachęciłaś mnie :) miałam maseczkę z tej serii i byłam z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńbardzo dobry krem. Wracam do niego od czasu do czasu
OdpowiedzUsuńUwielbiam Bielendę, testowałam już większość serii. Tą oczywiście też. Kremu nie miałam, bo dość wolno je zużywam, a obecnie mam dwa otwarte. Miło wspominam żel micelarny, zużyłam ze 3 opakowania :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak i ja, bardzo lubię tą firmę, praktycznie wszystkie kosmetyki od nich jakie miałam się u mnie sprawdziły, bardziej lub mniej, ale ogólnie bardzo na tak! :D
UsuńUwielbiam serum z tej serii, po które na pewno jeszcze nie raz sięgnę. Na krem raczej się nie zdecyduję, bo mimo paru niedoskonałości mam cerę suchą, więc stawiam na nawilżające kremy. Ale powiem Ci, że takie konsystencje mi odpowiadają :)
OdpowiedzUsuńDo cery suchej z tego co kojarzę jest krem z serii różanej, ale nie jestem do końca pewna :) Co do serum - sama bardzo lubię od bielendy to z kwasami, jeszcze żaden kosmetyk tak nie pomógł mojej cerze :)
UsuńLata temu zniechęciłam się do kremów matujących i już po nie nie sięgam :P
OdpowiedzUsuńHmm, ja miałam z tej serii serum, płyn micelarny i żel do mycia twarzy. Sprawdził mi się tylko micel, więc z jednej strony do tego kremu mnie teraz nie ciągnie, ale z drugiej też baaardzo lubię takie żelowe formuły... Muszę się zastanowić :)
OdpowiedzUsuńW Holandii na szczęście temperatura się uspokoiła lipiec za to był okropny.Też nie miałam ochoty na makijaż miałam wrażenie że i tak wszystko spływa. Tak samo było z kremami były dni że temperatura sięgała 36 stopni :/ kremy spływy. Teraz szukam fajnego kremu i serum muszę trochę poprawić stan skóry. Ten krem też mi wpadł w oko no i ma fajną cenę :) super że tak fajnie Ci się sprawdza :) konsystencja też mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńw NYC fala upalaow i tez zero makeup bo zaraz splywa. Ten kermik ciekawy :) musze znow do matki pisac i prosic o wyslanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki marki bielenda, ale akurat tego jeszcze nie uzywałam ;)
OdpowiedzUsuń