Obserwatorzy


Tym razem przychodzę do Was z produktem, do którego powróciłam po latach. Tak dokładniej to 3, a produkt o jakim mowa to zapewne znany większości z Was peeling do twarzy Nacomi. W 2016 roku miałam go w wersji nawilżającej z kakaowcem - jego pełną recenzję znajdziecie tutaj. Wtedy jednak nie do końca przypadł mi do gustu, podejrzewam jednak, że wtedy trafiła mi się jakaś feralna partia z rozdzieloną - dwufazową konsystencją. Teraz postanowiłam kupić go ponownie, ale tym razem w wersji przeciwtrądzikowej, czyli nieco bardziej odpowiedniej dla mojego typu cery. Jak się u mnie sprawdził i czy bardziej go polubiłam? O tym w dzisiejszym poście ;)
Po tych kilku latach marka jak widać zdecydowała się na zmianę opakowania, które zachowało nadal swoją formę, bo jest to plastikowa tubka o pojemności 85 ml (tu mała zmiana na plus, bo wcześniej było go 75 ml). Jednak zamiast przeźroczystego opakowania mamy biało - zielone. Poszczególne wersje różnią się delikatnie kolorami, ale każda jest pastelowa i dopasowana do ogólnego wyglądu kosmetyków marki, czyli bardzo dziewczęcego i minimalistycznego. 
W opakowaniu peeling pachnie delikatnie i olejkowo, nieco słodko. Dopiero po wydobyciu go na dłoń czuć dodatkową woń ziół, a konkretniej wspomnianą pokrzywę. Całość jest ogólnie dość naturalna. Konsystencja na szczęście tym  razem trafiła mi się dobra, a nie jak ostatnio rozdzielona :D Jest ona kremowa, na pierwszy rzut oka nie widać wcale w niej drobinek. Nie było to dla mnie niczym dziwnym, bo przyzwyczaiłam się już do tego, że korund jest na tyle drobny, że czuć go dopiero podczas samego 'zabiegu'. 
Podczas peelingowania wyraźnie czuć malutkie drobinki, coś a'la piasek, które całkiem nieźle sobie radzą z usuwaniem suchych skórek. Da się wyczuć przez nieco tłustawą konsystencję obecność olejku jojoba. Peeling ani trochę się nie pieni, dodatkowo przez obecność wspomnianych olejków zmycie drobinek korundu przychodzi nam z niewielką trudnością. Przy wcześniejszym opakowaniu wspomagałam się dodatkowym myciem skóry, teraz jednak nie jest to konieczne. 
Jeśli chodzi o moc zdzierania to nie jest ona najgorsza, sama lubię stosować go na suchą skórę, bo wtedy sprawdza się u mnie nieco lepiej. Na mokro jest dla mnie nieco za słaby, bo jak wiecie lubię mocne peelingi. Cera po jego użyciu jest wygładzona, da się wyczuć dodatkowe - niewielkie, nawilżenie. Osobiście wolę peelingi bardziej oczyszczające, więc mi ono akurat średnio odpowiada :D Producent wspomina o tym, że peeling zmniejsza wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu zmian trądzikowych. Ja jednak nie zauważyłam, żeby miał wpływ na jedno albo drugie.
Na uwagę i pochwałę zasługuje fakt, że jest to produkt naturalny i produkowany w Polsce. Regularna cena produktu to ok. 20-25 zł. Sama jednak kupiłam go w hebe na promocji za 12-13 zł, więc jest to dużo przyjemniejsza kwota. Dodam, że właśnie tam widuje go dość często taniej. Znajdziecie go także w drogeriach internetowych. Sama nie wiem czy kupię go po raz kolejny, mimo, że jest przyjemny to jednak wolę produkty pozostawiające dodatkowe uczucie oczyszczenia :) Warto jednak wypróbować ten peeling na własnej skórze. Zwłaszcza, że jest to kultowy już kosmetyk, który jest hitem wielu osób.

Miałyście już okazję go poznać? Jak sprawdził się u Was? :)

21 komentarzy:

  1. Skoro wiele osób go chwali, przetestuję go niebawem 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Marki nie znam, ale lubię malutkie drobinki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego produktu. Olejek jojoba w składzie musi pozostawiać przyjemne nawilżenie po zmyciu produktu na twarzy :) może się skuszę przy kolejnej wizycie w Hebe, zwłaszcza jak będzie w takiej promocji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O wiele bardziej wolę peelingi enzymatyczne. Myślę nawet, że w przypadku trądziku i aktywnych zmian na skórze mogą się one sprawdzić lepiej od klasycznego drobinkowego peelingu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam od nich jedynie glinkę i sprawdza się bardzo dobrze ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam jeszcze peeling w starym opakowaniu i jest bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś mnie nie zachęca do zakupu, tym bardziej, że korund średnio się u mnie sprawdza :P

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie korund się sprawdza, mimo że mam z nim do czynienia pierwszy raz w swojej pielęgnacji w peelingu właśnie. Nacomi akurat mnie nie kusi, ja będę polować na peeling duetus akurat :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie kusi mnie, bo o ile krem pod oczy był fajny to musy już mniej i mam dystans do formy teraz...

    OdpowiedzUsuń
  10. Na razie mam nadmiar peelingów, ale może kiedyś z ciekawości wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak dorwę go na promce w Hebe, to na pewno wypróbuję. Póki co używam peelingów raczej gruboziarnistych ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię peelingi mechaniczne ale oczekuje od nich trochę silniejszego działania..

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy go nie miałam :) często o nim czytałam może kiedyś wpadnie w moje ręce :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że na zmiany trądzikowe nie pomoże żaden peeling, grunt żeby ładnie oczyszczał buzię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja miałam, tylko tę wersję w fioletowym opakowaniu (nie pamiętam, jaki to zapach:)) i podzielam Twoją opinię. Niby jest w porządku i robi, co ma robić, ale jednak nie zachwycił mnie na tyle, by pozostać mu wierną do końca mych pielęgnacyjnych dni :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Tego peelingu nie znam, ale z Nacomi lubię czarne mydło, które działa jak peeling enzymatyczny. A drugim ulubionym peelingiem jest pasta z liści manuka :)

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie ogólnie świetnie sprawdzają się peelingi z piaskiem jako drobinkami peelingującymi. Ostatnio mam fazę na peelingi ziai, ale planuję sobie kupić i potestować kilka kosmetyków do twarzy nacomi ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pewnie dla moich naczynek byłby za mocny, więc raczej go odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!