Dziś zapraszam Was na recenzję dawnego klasyka! Chyba każdy miał okazję używać peelingów Tutti Frutti. Ostatnio w drogeriach pojawiły się nowe zapachy tych peelingów i... nowe formuły! Nie planowałam pisać o nich osobnej recenzji, ale uznałam, że warto o nich wspomnieć i porównać je do starych wersji (o których pisałam tutaj)!
Opakowanie to plastikowy słoiczek o pojemności 300 ml. Tak jak stara wersja jest dodatkowo zabezpieczona sreberkiem. Wygląd opakowania uległ małej modyfikacji, ale wciąż kojarzy się z tą linią.
Mój wariant zapachowy to arbuz i werbena, wcześniej był dostępny wariant melon i arbuz. Pachnie obłędnie - zapach jest świeży, soczysty i dobrze odwzorowany! Po kąpieli jest wyczuwalny jeszcze przez chwilę w łazience.
Konsystencja na pierwszy rzut oka wydaje się podobna do tej w starej wersji. Zbita, przypominająca dżem.. Jednak mam wrażenie, że drobinek zdzierających jest znacznie mniej. Stare wersje określałam jako mocny zdzierak, nowym bliżej do peelingów o średniej mocy.
Najważniejszą informacją w tej recenzji jest chyba to, że nowe wersje nie zawierają parafiny! Gdy to zauważyłam ucieszyłam się i myślę, że większość osób miałaby podobnie. Jednak wraz z kolejnymi użyciami przyszło małe rozczarowanie. Jak wspominałam drobinek cukru jest znacznie mniej niż w starej wersji, a sama formuła jest jakaś 'mazista'. Mam wrażenie, że drobinki cukru gdzieś w niej ginął.. Po spłukaniu czuć nadal lekką warstwę, ale mniej obciążającą niż wcześniej. Dzięki olejkom jest bardziej nawilżająca i można sobie nawet darować balsamowanie.
Nowe wersje peelingów Farmony znajdziecie w Rossmannie i Hebe. W Rossmannie w cenie regularnej kosztują 22 zł, a dostępne zapachy oprócz mojej wersji to: śliwka i cynamon, mango i trawa cytrynowa oraz gruszka i imbir. W Hebe cena regularna wynosi 24 zł, ale na promocji (nawet teraz część zapachów) można złowić taniej za ok. 18 zł. W tej drogerii znajdziecie również więcej wariantów zapachowych, oprócz tych wcześniej wymienionych dostępne są także: pomarańcza i mięta oraz wiśnia i wanilia.
Plusem zmiany serii tutti frutti na pewno jest większa ilość kuszących zapachów i brak zapychającej parafiny w składzie. Jednak formuła mnie nie do końca przekonuje, nie jest doskonała - bardzo mazista, a moc zdzierania jest mniejsza niż w starej wersji. Sama nie wiem czy kupię ponownie, choć kilka zapachów z tych bardziej nietypowych jak pomarańcza i mięta kusi :D
Miałyście okazję testować nową wersję tych peelingów? Jak ją porównujecie do starej?
Bardzo chętnie bym przetestowała ten peeling do ciała. Starej wersji nie używałam, więc nie mam porównania:)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka lat temu peeling tej marki :)
OdpowiedzUsuńjuż sam zapach mnie zachęca :D
OdpowiedzUsuńOoo, super, że nowa wersja nie zawiera parafiny. Chętnie wypróbuję ten peeling. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam owocowe kosmetyki i chętnie bym wypróbowała ten peeling
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale uwielbiam ich peelingi 😀
OdpowiedzUsuńAle fajne zdjęcia :D Nie zliczę, ile zużyłam kiedyś tych peelingów. No, ale nie miałam ich już x lat. :D
OdpowiedzUsuńMiałam i starsze i nowszą wersję, ale chyba aż tak im się nie przyjrzałam. Wiem, że obie są dość śliskie w odczuciu niezależnie czy jest w składzie parafina czy nie. Podoba mi się jak marka odwzorowuje zapachy i szczerze mówiąc najbardziej dla nich kupuję te peelingi.
OdpowiedzUsuńBardzo kuszą mnie te wszystkie warianty zapachowe, szczególnie pomarańcza i miętą, w każdym bądź razie będę miała ten peeling na uwadze 😊
OdpowiedzUsuńJa znam tylko starą wersję. Chyba miałam zapach jeżynowy, jeśli dobrze pamiętam. Ten mnie trochę musi, bo to coś nowego i innego, ale obawiam się trochę z drugiej strony 🙈
OdpowiedzUsuńJa właśnie najbardziej lubiłam w tych peelingach to że tak mocno drapały. Teraz się waham nad spróbowaniem nowej wersji
OdpowiedzUsuńFajnie, że teraz są bez parafiny :)
OdpowiedzUsuń