10.3.22
Zbiorcza recenzja nowych maseczek Cien z Lidla - wersja oczyszczająca, energetyzująca, wygładzająca i odmładzająca.
Recenzje maseczek z Lidla to już można powiedzieć stała seria na moim blogu :D Udało mi się napisać posty o większości masek dostępnych w tej sieci. Jedynie serię zimową pominęłam, bo nie miałam okazji jej poznać. Wbrew pozorom nie mam zbytnio po drodze do tego sklepu (bywam tam dosłownie raz do roku :D), dzisiejszy post 'sponsoruje' Sabinka - Okiem Marzycielki, której jestem ogromnie wdzięczna za możliwość poznania najnowszych wersji :D
Poprzednie recenzję maseczek Cien (wciąż dostępnych) w Lidlu znajdziecie - tutaj cz. 1 i tutaj cz.2.
MASECZKA OCZYSZCZAJĄCA Z GLINKĄ RÓŻOWĄ CIEN
Jako pierwszą do testów wybrałam wersję oczyszczającą, która ciekawiła mnie najbardziej. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to bardzo przyjemny zapach. Różany, ale w takim nietypowym wydaniu, nie jest 'babciny' jak często bywa. Myślę, że spodoba się nawet tym, którzy za tą wonią w kosmetykach nie przepadają :) Konsystencja jest przyjemnie kremowa, łatwo sunie po twarzy i co ważne nie zasycha. W formule dodatkowo zatopione są niewielkie drobinki peelingujące i to w całkiem sporej ilości. Może nie pełnią roli do końca złuszczającej, ale przyjemnie masują skórę - ciekawy dodatek. Po zmyciu maski buzia jest mega gładka i delikatnie oczyszczona. Różowa glinka należy do jednej z delikatniejszych, więc samo oczyszczenie nie jest super mocne. Nie wysusza skóry, a nawet przeciwnie sprawia ona wrażenie lekko nawilżonej i ukojonej. W tej cenie maska zdecydowanie zasługuje na uwagę, bo działanie wypada w tej półce cenowej świetnie! :)
MASECZKA ENERGIZUJĄCA Z BIOWITAMINĄ C I FITOTAURYNĄ
Kolejna z wersji miała lekko żelową konsystencję, w sumie byłam nią nieco zaskoczona, bo myślałam, że będzie kremowa. Ale w pozytywny sposób! :) Zapach jest mniej przyjemny niż w wersji zielonej - perfumowany, ale niestety chemiczny. Tutaj lekki minus, ale nie przeszkadza on jakoś znacząco podczas aplikacji. Ze zmyciem maski raczej nie ma problemu. Po jej usunięciu buzia rzeczywiście jest bardziej promienna i wygląda zdrowiej. Nawet całkiem nieźle radzi sobie z nawilżeniem, bo podczas jej stosowania miałam lekkie przesuszenia z którymi sobie poradziła! Może nie wróciłabym do niej ponownie, ale raz wypróbować jak dla mnie warto :)
MASECZKA PEEL OFF WYGŁADZAJĄCA Z EFEKTEM HOLO
Trzecia maseczka okazała się wbrew pozorom sporym zaskoczeniem! Już samo opakowanie wzbudziło moją ciekawość, jak prawdziwą srokę :D Maseczka była dość gęsta i lepka jak większość peel off'ów z zatopionymi w środku drobinkami holo w kolorze fioletowym i błękitnym. Wygląda to mega! Coś co najbardziej zaskoczyło mnie to zapach! Nie jest taki alkoholowy jak we wszystkich maskach tego typu, ba! Nie czuję go wcale, za to czuć przyjemną owocową woń, taką pudrową - bardzo przypadła mi ona do gustu :) Maskę nakładało się bez problemu, ze ściąganiem też nie było problemu, bo zeszła praktycznie za jednym zamachem. Muszę jednak przyznać, że mocno trzyma się ona skóry! Trzeba uważać na brwi i włosy :D Depilacja gwarantowana. Jeśli chodzi o 'pozostałe' działanie to szału nie ma, zauważyłam jedynie wygładzenie. Żadnego rozświetlenia czy tym bardziej poprawy kolorytu. Nie mniej jednak na tle innych peel off'ów maska cien sprawdziła się u mnie zdecydowanie lepiej.
MASECZKA ODMŁADZAJĄCA Z VEGE KOLAGENEM I BIO RETINOLEM
Na koniec zostawiłam sobie wersje z bio retinolem - popularnym składnikiem, a sama spotykam się z nim po raz pierwszy! :D Konsystencja maski jest kremowa, lekko perłowa, z łatwością się rozprowadza i zmywa. Zapach także określam jako kremowy i przyjemny (dużo ładniejszy od tego w żółtej wersji). Jeśli chodzi o efekty to były raczej krótkotrwałe, buzia była wygładzona, lekko nawilżona i jakby 'pełniejsza'. Koloryt został wyrównany, ale nie było jakichś rewelacji.
PODSUMOWANIE - KTÓRA WERSJA NAJLEPSZA?
Cała seria okazała się na prawdę przyjemna. Nawet wersja peel off, której na ogół nie lubię wypadła wręcz zaskakująco dobrze! Uważam ją nawet za najlepszą maskę tego typu jaką miałam. Najlepsza z całej 4 była jednak wersja oczyszczająca :) Ale wszystkie opisane wersje za tą cenę warte są uwagi - za 0,99 zł wypadają super, można brać w ciemno :D
Znacie te maseczki? Jak oceniacie?
Z ciekawości wypróbuję je :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie bym przetestowała te maseczki, ale nie po drodze mi do Lidla:)
OdpowiedzUsuńW sumie wszystkie bym przygarnęła oprócz wersji peel off. Takie maski wyrywają jedynie naskórek i nic więcej. Jeśli w końcu trafię do Lidla jakimś cudem będę pamiętać o reszcie :)
OdpowiedzUsuńNie testowałam jeszcze zbytnio maseczek z Lidla, może raz jakaś wpadła mi w ręce, ale za to bardzo lubię te z Biedronki :)
OdpowiedzUsuńzofia-adam.blogspot.com
U mnie jeszcze nie ruszone poprzednie wersje 🙈
OdpowiedzUsuńnie widziałam jeszcze tych maseczek ;)
OdpowiedzUsuńZaskakująco niska cena jak za takie maseczki. Lubię glinkę i maski typu peel off, więc mogłabym przetestować wszystkie trzy. :)
OdpowiedzUsuńUżywałam wersję energizującą, taki średniaczek, ale jak za taką cenę to ok. :)
OdpowiedzUsuńTę maseczkę z różową glinką chciałabym wypróbować, szkoda, że nie po drodze mi do Lidla :/
OdpowiedzUsuńMaski z Lidla kojarzę głównie z Twojego bloga, ale nadal żadnej nie wypróbowałam, bo jakoś do Lidla mi nie po drodze. Ta oczyszczająca brzmi fajnie i ta z witaminą C :)
OdpowiedzUsuńCiekawe te maski chociaż ja wolę zdecydowanie większe opakowania 😀
OdpowiedzUsuńWow! Jaka zacna cena. Nic tylko brać. :D
OdpowiedzUsuńTeż jestem sroczką, he, he. :D
Wczoraj robiłam sobie domowe spa i wleciała u mnie maska płachcie z nadrukiem pingwinka. <3
Masek z glinką nie za bardzo lubię. Tą z witaminą c bym wypróbowała
OdpowiedzUsuńOstatnio patrzyłam na te maski w Lidlu i przeszłam obok nich obojętnie :D Jakoś ostatnio mam relację bardziej hate w stosunku do masek.
OdpowiedzUsuń