Wcierki to chyba moja ulubiona kategoria w pielęgnacji włosów. Z racji cienkich włosów z tendencją do wypadania stosuje je codziennie. Staram się być na bieżąco z nowościami i często zaraz po premierze lądują one na mojej wish liście. Pobudzająca wcierka do włosów Botanic Hair Food nie jest już taką nowością, ale była na mojej liście od pojawienia się jej na rynku :D Niedawno zużyłam 2 butelkę tego produktu, więc mam wyrobioną opinię i mogę napisać o niej coś więcej - zapraszam!
Wcierka znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 100 ml. Sama wolę nieco większe opakowania, które pozwalają lepiej poznać produkt.
Aplikator ma formę spreju - jest wygodny i do samego końca się nie zacina. Można nim dotrzeć do skóry głowy, ale jednak w tej kwestii 'wydłużone aplikatory' jak np. we wcierce Jantar sprawdzają się lepiej.
Konsystencja jest wodnista i lekko mętna. Natomiast zapach - przyjemny, określiłabym go jako perfumowany. Nie czuć ani imbiru, ani kofeiny. Jest na tyle neutralny, że jestem przekonana, że spodoba się każdemu.
Bardzo podoba mi się czytelne rozpisanie składu na opakowaniu produktu. Niewiele producentów robi to w taki sposób, więc tym bardziej doceniam markę własną Natury. Skład jest naturalny i pozbawiony 'zapychaczy'.
Wśród składników znajdziemy zarówno takie, które mają wpływać na stan skóry głowy np. sok z liści aloesu, jak i stymulujące wzrost włosów np. ekstrakt z imbiru. Mi zależy bardziej na drugim działaniu i tu byłam całkiem zadowolona, bo zauważyłam sporo nowych baby hair. Dodatkowo wcierka dobrze działała na skalp - nawilżając go i kojąc. Dzięki lekkiej formule mogłam ją bez problemu stosować po myciu włosów. Nie obciążała pasm, ani ich nie sklejała.
Wcierka Botanic Hair Food jest bardzo uniwersalnym produktem, który działa nawilżająco na skórę głowy, ale również stymulująco na wzrost nowych włosów. Warto się na nią skusić, bo widziałam, że nie tylko ja ją polubiłam :)
Wcierkę znajdziecie oczywiście w drogeriach natura. Cena regularna to ok. 21 zł, ale często bywają na nią promocję. Aktualnie trwa 1+1 za 1 zł - widzę, że dotyczy ona zarówno tej serii, jak i innych produktów (nawet kolorówki). Często są również promocje na samą wcierkę - tak zresztą kupowałam swoje egzemplarze i wtedy kosztowały ok. 16 - 18 zł.
Znacie ten produkt? Jak sprawdził się u Was?
Kiedyś wcierek nie lubiłam, ale odkąd mi wypadło sporo włosów, prawdopodobnie przez stres i chorobę, bo już mocno nie wnikałam, dostałam apteczną wcierkę, używałam tak jak miałam przepisane i super się sprawdziła, teraz używam naturalnych albo drogeryjnych i mam sporo baby hair i te pierwsze już mam dość długie, czasem mnie wkurzają ;) Jeszcze mam zapasik, ale w tej nie podoba mi się że jest w sprayu, jakoś nie podchodzi mi ta forma, miałam i pepite i super, apteczna była tak zakończona, że bezpośrednio nakładałam i tam właśnie przelewam te w sprayu i używam teraz co 2-3 dni, nadal wg zaleceń lekarza :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a mi z kolei pipeta średnio się sprawdziła. Wolę sprej, najlepiej z taką wydłużoną końcówką, choć i ta nie była zła :) W sumie pipety rzadziej są we wcierkach, ja miałam jedną wcierkę taką - nowa kosmetyka, miło ją wspominam swoją drogą :D
UsuńUwielbiam wcierki, z tą jeszcze nie miałam styczności :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tej wcierki. Wcześniej używałam dość dużo podobnych kosmetyków, ale niestety głowa mnie od nich swędziała, więc odpuściłam. Jestem ciekawa jak ta by się u mnie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńJa też wcierkuję, na pewno mniej regulanie i z mniejszym zamiłowaniem niż Ty, ale wcierkuję. Nie mniej podziwiam, że tyle ich zużywasz, bo ja mam wrażenie, że moje nigdy się nie skończą 😂. Miałam jeden szampon botanic i przez to średnio wspominam ich linię do włosów.
OdpowiedzUsuńNie miałam jej jeszcze. Może kiedyś wypróbuję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChętnie kiedyś wypróbuje! 😉
OdpowiedzUsuń