Jeśli chodzi o markę Only Bio to zdecydowanie dotychczas skupiłam się na kosmetykach z nowszych serii. Ale dzięki Pure Beauty miałam okazję poznać linię Limoncello, która jest dostępna na rynku od jakiegoś czasu, a wcześniej nie zwracałam na nią zbytnio uwagi. W minionym roku miałam okazję używać kremu - musu pod oczy, a niedawno poznałam również rozświetlający krem do twarzy z witaminą C. Jak wypadł? Zapraszam na recenzję!
Opakowanie to wygodna plastikowa buteleczka z pompką air less. Bardzo cenię takie rozwiązania - aplikacja jest bardzo wygodna i higieniczna. Pompka działa bez zarzutu, nic się nie zacina. Dodatkowo krem kupujemy zapakowany w kartonik zawierający wszystkie niezbędne informacje na temat produktu.
Po tym jak zobaczyłam, że krem zawiera ekstrakt z banana i arbuza byłam mega ciekawa zapachu! W sumie była to kwestia, która przesadziła o otwarciu kremu od razu :D Faktycznie zapach jest bardzo przyjemny. Nieco bardziej czuję banana, ale i arbuz jest wyczuwalny. Całość jest owocowa i jednocześnie bardzo naturalna - nie jest przesadnie słodka, a zapach zdecydowanie umila stosowanie.
Producent dedykuje krem zarówno do porannej jak i wieczornej pielęgnacji i tak też go stosowałam.
Rano nakładam go cienką warstwą - max. 2 pompki. Ze względu na lekką formułę błyskawicznie się wchłaniał. Po chwili mogłam już nakładać podkład i nic się nie rolowało. Makijaż dobrze się na nim utrzymywał - nie zauważyłam pogorszenia jego trwałości. Drobinki rozświetlające mimo, że na twarzy są dobrze widoczne to nie przebijają przez podkład (u mnie Eveline Better than perfect o średnim kryciu).
W wieczornej pielęgnacji zwiększałam ilość nakładanego kremu ok. dwukrotnie. Mimo to wchłaniał się nadal bardzo dobrze, nie zostawiając po sobie obciążającej warstwy. Nawilżenie określiłabym jako średnie, raczej na cieplejsze miesiące. Zauważyłam, że z bardziej suchymi partiami np. w okolicy nosa sobie nie do końca poradził, ale przy wspomaganiu innymi produktami było okej. Jeśli chodzi o obietnice rozświetlenia to póki co nie zauważyłam różnicy, ale być może coś zmieni się przy dłuższym używaniu.
Zarówno krem - mus pod oczy o którym pisałam wcześniej, jak i dzisiejszy bohater to przyjemne produkty o nie obciążających formułach. Dobrze sprawdzą się przy skórze mieszanej jak moja, czy normalnej. Jednak dla bardziej wymagających cer mogą być już zbyt słabe.
Cena regularna kremu do twarzy to 45 zł. Warto polować na promocję - wtedy kupicie go już za ok.32 zł. Dostaniecie go w wielu drogeriach np. Hebe.
Znacie ten produkt? Jak sprawdził się u Was?
[Współpraca reklamowa z Pure Beauty.]
Używam sobie go aktualnie pod spf i jest bardzo przyjemny ten krem. Drobinek nie zauważyłam na twarzy, ale może to kwestia przyzwyczajenia i po prostu nie zwróciłam na te fakt uwagi. Zapach też mi się podoba, choć ja czuję też nutkę witaminy C w tym połączeniu.
OdpowiedzUsuńczytam o nim kolejną opinię i chętnie przetestuję go sama :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię produkty z tej marki, może kiedyś zapoluję na ten krem w Hebe, bo lubię szybko wchłaniające się kremy 😊
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tej serii i w sumie też nie zwróciłam na nią zbytnio uwagi. Kojarzę głównie z blogów :)
OdpowiedzUsuńJa Ciebie zaskoczę bo mam cerę wymagającą i ten krem u mnie się sprawdza. Naprawdę dobry jest.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten zapach :D mój jeszcze czeka na wypróbowanie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie używałam 😀
OdpowiedzUsuńLubię takie lekkie kremy. W mocnej promocji może i rzeczywiście bym się na niego skusiła, ale w regularnej niestety nie 🙈
OdpowiedzUsuń