Obserwatorzy

 Kilka postów wstecz wspomniałam, że w tym roku chciałabym bardziej poznać markę Fluff. Dotychczas testowałam jedynie ich produkty do balsamowania - maskę do ciała, śmietankę i jogurt. Teraz na oku mam głównie kosmetyki do pielęgnacji twarzy, a moją przygodę z ich poznawaniem rozpoczęłam od balsamu do demakijażu. Jednocześnie było to moje pierwsze spotkanie z taką formułą - jak się u mnie sprawdziła? Zapraszam na post!

Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się estetyka opakowań marki Fluff! Minimalistyczna i pastelowa - zdecydowanie do mnie trafia :)

Samo opakowanie to plastikowy, zakręcany słoiczek o pojemności 50 ml. Wystarczył mi on na ok. 3 tygodnie stosowania 5 razy w tygodniu.

Opakowanie jest dodatkowo zabezpieczone sreberkiem. Przy robieniu zdjęć nie zauważyłam, że z wieczka 'spadła' mi nakładka :D 

Po zdjęciu zabezpieczenia moim oczom ukazała się zbita, wręcz twarda konsystencja balsamu. Byłam zaskoczona, że jest aż tak gęsta i przez to bardzo ciężko wydobyć ją z opakowania. Aplikacja jest o tyle problematyczna, że ciężko dołożyć balsam, gdy zobaczymy, że jest go jednak za mało by zmyć makijaż. Płynne olejki w butelkach z pompką w tej kwestii są znacznie lepsze i chyba jednak wolę taką formę. Przy balsamie trzeba od razu wziąć więcej produktu, przez co mam wrażenie, że czasami miałam co do niego zbyt lekką rękę :D

Pod wpływem ciepła produkt zamienia się w gęsty olejek, jednak trzeba tej czynności poświęcić nieco czasu. Wiem, że kupując balsam Fluff możemy trafić na dwie 'partie' - jedna z białymi kuleczkami, które się nie rozpuszczają, druga bez nich o gładkiej konsystencji. Mi trafiła się wersja z kuleczkami - można powiedzieć, że lekko masowały one skórę :D 

Balsam do demakijażu Fluff to produkt, który świetnie sprawdzi się jako 2 z 3 etapów makijażu. Niestety wymaga wcześniejszego użycia płynu micelarnego do demakijażu oczu, bo kompletnie sobie z tym nie radzi. Znaczy się.. może poradziłby sobie przy dłuższym zmywaniu, ale oczy są podrażnione i robi się 'efekt mgły'. Dlatego u mnie ta opcja odpada i przed użyciem balsamu sięgam po płyn, którym zmywam tusz do rzęs i żel do brwi. Następnie do demakijażu reszty twarzy używam produktu Fluff. Doskonale usuwa on podkład i puder, a sam masaż twarzy za jego pomocą jest całkiem przyjemny. Po jego użyciu cera staje się miękka i jakby nieco nawilżona. Idealna opcja na zimniejsze miesiące, zwłaszcza przy kuracjach kwasami. Może pozostawiać po sobie lekką olejkową warstwę, więc kolejny etap to u mnie żel do mycia.

Malinowy balsam do demakijażu Fluff to z pewnością ciekawy produkt godny wypróbowania. Atutem dla wielu osób będzie także apetyczny słodki zapach. Dla mnie był całkiem przyjemny, chociaż mam wrażenie, że bardziej spodobałby mi się wariant jagodowy :) 

Na pewno nie mogę określić go hitem, bo zbita formuła i czas jaki trzeba jej poświęcić nieco mnie zniechęciły do tego produktu. Latem nie wyobrażam sobie jego stosowania przez treściwą formułę, zdecydowanie jest on mniej uniwersalny niż płynne olejki. Nie jestem pewna czy do niego wrócę, głównie dlatego, że aktualnie testowane masełko do demakijażu Face Boom wydaje się o wiele przyjemniejsze. Ale o nim za jakiś czas! :D

Balsam fluff kupicie w rossmannie, cena regularna to 25 zł. Często jednak pojawiają się na niego promocje i wtedy można go złapać za ok. 16-17 zł.

Znacie ten produkt? Jak go oceniacie?

13 komentarzy:

  1. Nie polubiliśmy się, strasznie podrażniał mi oczy. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego balsamu do demakijażu nigdy nie miałam okazji używać

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli nie radzi sobie z demakijażem oczu, to dla mnie zbędny produkt

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa jestem, czy ja bym się z nim polubiła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna konsystencja ale ostatnio czytałam o nim niezbyt dobre opinie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie testowałam jeszcze żadnego balsamu do demakijażu. Po twojej recenzji jakoś też szczególnie ku temu mnie nie pchnie, żeby przetestować. Trzy tygodnie regularnego zużywania to dość mało, ale co się dziwić, jak ten słoiczek jest dość mały. Szczerze to się nawet zdziwiłam, bo wcześniej kiedyś tam słyszałam o tym balsamie dobre opinie.

    zofia-adam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisałam komentarz i sama niechcący skasowałam 🤦‍♀️. Także od nowa. Ja miałam wersję bez kuleczek i nie wiem, ale może w tym leży problem. W sensie moja wersja była bardzo miękka, wręcz identyczna konsystencja jak w faceboom. Bez żadnego problemu mogłam nabierać ją palcami i gładko rozcierała się na buzi. Z faceboom jak rozumiem nie masz tego problemu skoro jest przyjemniejszy? 😁

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa formuła, jednak mnie nie przekonuje. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam go kupić i sprawdzić ale skoro trzeba poświęcić mu czas to raczej nie jest to kosmetyk dla mnie. U mnie musi być szybko i sprawnie zmyty makeup. Jedyne co bym chciała to powąchać tą malinkę i zobaczyć czy chociaż zapachowo byśmy się polubiły 😂

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo wszystko zaciekawił mnie i chyba przetestuję! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli trafiła Ci się ta sama formułą co mi ;) Do oczu u mnie również odpada, rzęsy potrafię zmyć tylko płynem micelarnym :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam, ale sądzę, że u mnie nie zdałby egzaminu przy bardzo trwałych tuszach do rzęs. A do samego zmywania makijażu twarzy to chyba średnio ma sens. Zostanę jednak tradycyjnie przy dwufazowych płynach do demakijażu, które jednak mgły nie robią i radzą sobie o wiele szybciej z oczami :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie miałam nigdy balsamu do demakijażu, używam olejków. Ciekawa jestem jak taki sposób zmywania makijażu by się u mnie sprawdził

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!