Obserwatorzy

Dotychczas miałam okazję testować jedynie pielęgnację twarzy Vianek, ale dzięki grudniowemu pudełku Pure Beauty w końcu mogłam poznać coś do pielęgnacji ciała. W boxie Believe in Magic znalazłam ujędrniający balsam do ciała. Po sprawdzeniu zapachu od razu zabrałam go do łazienki, bo idealnie pasuje na zimę! Już zużyłam większą połowę opakowania, więc zapraszam na recenzję balsamu.

Opakowanie to plastikowa butelka o sporej pojemności 300 ml, dzięki której balsam jest na prawdę wydajny. Na opakowaniu widnieje zapis, że należy go zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia - dla niektórych może być to sporo, ale ja balsamuje się codziennie, więc myślę, że zużyję go w ciągu 1,5 miesiąca na luzie :P

Dzięki pompce aplikacja jest super wygodna, bardzo lubię właśnie takie opakowania balsamów. Póki co nic się nie zacina, ewentualne problemy pojawią się pewnie przy końcówce.

Zapach mnie nieco zaskoczył, bo mocno czuć cynamon (dopiero później doczytałam opis na opakowaniu). Woń jest na tyle intensywna, że wypełnia całą łazienkę. Na początku wydawał mi się wręcz zbyt mocny, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Nie jest to na pewno 'mój zapach', nie wyobrażam sobie go używać w innym okresie niż zima, ale teraz pasuje idealnie. Dobrze komponuje się z żelem Hagi o zapachu korzennej pomarańczy :D

 Konsystencja jest kremowa i średnio-gęsta, bez problemu się ją wydobywa i wygodnie aplikuje na ciało. Co prawda lekko bieli przy rozsmarowaniu, ale po kilku minutach smugi znikają. Trzeba dać chwilę balsamowi na wchłonięcie, bo pozostawia po sobie lekko wyczuwalną warstwę i nie wchłania się do zera.

Po jego użyciu da się zauważyć widoczne wygładzenie, skóra jest miękka i nawilżona. Chociaż nie nazwałabym balsamu silnie nawilżającym, raczej po prostu nawilżającym :D Wiele osób pewnie ciekawi kwestia ujędrnienia - różnica faktycznie jest widoczna, chociaż sama nie mam wielkiego problemu z cellulitem. Producent dedykuje produkt dla osób z cellulitem w pierwszym stadium, więc przy małych problemach się sprawdzi, ale mam wrażenie, że większą różnicę w ujędrnieniu widziałam w maśle Body Boom :) Ogólnie jest to fajny produkt, ale ma kilka minusów - największy to mało uniwersalny zapach. Sama chętniej sięgnę po inne warianty, niż wrócę do wersji ujędrniającej.

Zgodnie z informacją na stronie producenta cena regularna balsamu to ok. 36 zł, na stronie internetowej Hebe kosztuje 37 zł. Jeśli chodzi o sklepy stacjonarne to szczerze mówiąc nie widziałam ich nigdy w sklepie. 

Znacie ten balsam? Jak się u Was sprawdził?

Może miałyście inne wersje?

 

[Współpraca reklamowa z Pure Beauty.]

5 komentarzy:

  1. Bardzo go lubię, choć dla mnie totalnie nie pachnie cynamonem i na pewno nie jest to mocny zapach, ale może ja się już przyzwyczaiłam po prostu do niego 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeka na testy, ale zapach raczej też nie dla mnie 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę poznać ten balsam, akurat mój cellulit chyba jest w pierwszym stadium 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapach na pewno nie dla mnie. Cynamon do dań dodaję bardzo oszczędnie, a w kosmetykach unikam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - sprawia mi on sporo radości! :)
Na wszystkie pytania zamieszczone w komentarzach pod danym postem odpowiadam bezpośrednio pod nimi w komentarzu.

Zapraszam również do pozostania ze mną na dłużej. Będzie mi bardzo miło ♥

Większa część zdjęć zamieszczonych na blogu jest mojego autorstwa (jeśli nie - wyraźnie jest to zaznaczone). Ich kopiowanie jest zabronione! Nie kradnij, jeśli chcesz je gdzieś udostępnić najpierw zapytaj!